Maksymilian Stanulewicz: Degradacje nieżyjących – precedens światowy

- W świecie kultury prawnej Zachodu nie jest znana degradacja pośmiertna - mówi dr hab. Maksymilian Stanulewicz, Katedra Historii Ustroju Państwa Uniwersytetu Adama Mickiewicza.

Aktualizacja: 12.03.2018 12:07 Publikacja: 12.03.2018 07:14

Wojciech Jaruzelski

Wojciech Jaruzelski

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski

Rzeczpospolita: Spośród generałów WRON i oficerów podlegających procedurze degradacyjnej wielu nie żyje. Zna pan inne przykłady degradacji zmarłych?

Maksymilian Stanulewicz: W świecie kultury prawnej Zachodu nie jest znana degradacja pośmiertna. Nie zrobiono tego ani gen. Franco, ani Pinochetowi, ani wojskowym czasu apartheidu w RPA. Owszem, dawniej bywały „trupie sobory" czy wykopywanie i pośmiertne skazywanie zwłok, np. w przypadku Cromwella. Ale było to jednostkowe. Po wojnie domowej w USA z lat 1861–1865 Kongres w szale rekonstrukcji kraju rozpatrywał pozbawienie stopni wszystkich, również nieżyjących, oficerów Konfederacji, jednak twardy opór ich kolegów z armii Północy zniweczył te plany. Choć gen. Roberta E. Lee i jego ludzi spotkały inne pośmiertne szykany. Pomniki bohaterów Południa musiały być niższe od tych z Północy. Obywatelstwo USA i pełnię praw generał Lee odzyskał dopiero... 100 lat po śmierci, za prezydentury Jimmy'ego Cartera. Pośmiertnej degradacji nie znała też stalinowska Rosja Sowiecka – choć podczas Wielkiej Czystki tysiącami degradowano i rozstrzeliwano oficerów Armii Czerwonej.

Nie było jej też w Polsce?

Przepisy I i II RP nie przewidywały odbierania stopnia wojskowego po śmierci. Degradacja była i jest skutkiem działania żołnierza i elementem kary orzeczonej przez sąd albo skutkiem np. odmowy złożenia przysięgi. Zawsze jednak dotyka żyjącego wojskowego. Tak rozumianą degradację, z jednoczesnym orzeczeniem kary śmierci, przewidywała ustawa Sejmu Wielkiego z 1791 r. o zakazie służby w wojsku obcym i prawo powstań narodowych z 1848 i 1863 r. oraz prawo wojskowe w II RP i w PRL.

Ale degradacje żyjących były. Dość przypomnieć sprawę Michała Żymierskiego z 1927 r.

Właściwie Michała Łyżwińskiego, późniejszego marszałka PRL – za łapówkarstwo i nadużycia. Albo zdegradowanie w 1941 r. gen. Dąb-Biernackiego za spiskowanie przeciw Sikorskiemu. Piłsudczycy nigdy jednak nie posunęli się do odbierania stopni oficerom bijącym się po stronie rządowej w czasie zamachu majowego z 1926 r. Z kolei w PRL, wzorem stalinowskim, zdegradowano wielu oficerów, zwłaszcza sanacyjnych, będących po 1944 r. w służbie. Uznano ich za wrogów państwa ludowego – jak Stanisława Tatara, Stefana Mossora czy Jerzego Kirchmayera. Wszystkich zrehabilitowano po 1956 r. Podobny wyrok: kara śmierci z utratą praw publicznych i honorowych, zapadł w 1984 r. wobec płk. Ryszarda Kuklińskiego.

A jak to wyglądało w III RP?

Tu znany jest tylko jeden przypadek degradacji w 1991 r. niesławnej pamięci b. naczelnego prokuratora wojskowego z czasów stalinowskich Stanisława Zarako-Zarakowskiego. Zdegradował go, za życia, prezydent Lech Wałęsa.

Nowa ustawa gwarantuje rodzinom zmarłych obronę ich imienia i przedstawianie dowodów na ich obronę.

Sytuacja, w której próbuje się przywracać porządek moralny za pomocą norm prawnych, zawsze wzbudza wątpliwości. Na gruncie dotychczasowego prawa pośmiertne pozbawienie oficera stopnia było niemożliwe. Stąd też ustawa degradacyjna ma charakter tzw. specustawy, aktu prawnego tworzonego na zamówienie polityczne.

—rozmawiał Marek Domagalski

Rzeczpospolita: Spośród generałów WRON i oficerów podlegających procedurze degradacyjnej wielu nie żyje. Zna pan inne przykłady degradacji zmarłych?

Maksymilian Stanulewicz: W świecie kultury prawnej Zachodu nie jest znana degradacja pośmiertna. Nie zrobiono tego ani gen. Franco, ani Pinochetowi, ani wojskowym czasu apartheidu w RPA. Owszem, dawniej bywały „trupie sobory" czy wykopywanie i pośmiertne skazywanie zwłok, np. w przypadku Cromwella. Ale było to jednostkowe. Po wojnie domowej w USA z lat 1861–1865 Kongres w szale rekonstrukcji kraju rozpatrywał pozbawienie stopni wszystkich, również nieżyjących, oficerów Konfederacji, jednak twardy opór ich kolegów z armii Północy zniweczył te plany. Choć gen. Roberta E. Lee i jego ludzi spotkały inne pośmiertne szykany. Pomniki bohaterów Południa musiały być niższe od tych z Północy. Obywatelstwo USA i pełnię praw generał Lee odzyskał dopiero... 100 lat po śmierci, za prezydentury Jimmy'ego Cartera. Pośmiertnej degradacji nie znała też stalinowska Rosja Sowiecka – choć podczas Wielkiej Czystki tysiącami degradowano i rozstrzeliwano oficerów Armii Czerwonej.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Konsumenci
Uwaga na truskawki z wirusem i sałatkę z bakterią. Ostrzeżenie GIS
Praca, Emerytury i renty
Wolne w Wielki Piątek - co może, a czego nie może zrobić pracodawca
Sądy i trybunały
Pijana sędzia za kierownicą nie została pouczona. Sąd czeka na odpowiedź SN
Sądy i trybunały
Manowska pozwała Bodnara, Sąd Najwyższy i KSSiP. Żąda dużych pieniędzy
Konsumenci
Bank cofa się w sporze z frankowiczami. Punkt dla Dziubaków