Unijna krucjata w obronie środowiska

Bruksela chce sądzić się z krajami, które przymykają oko na oszustwa koncernów samochodowych. Nowe prawo ma utrudnić homologację aut niespełniających norm środowiskowych.

Aktualizacja: 09.12.2016 05:25 Publikacja: 08.12.2016 19:05

Foto: 123RF

Komisja Europejska wszczęła w czwartek pierwszy etap procedury o naruszenie unijnego prawa wobec Czech, Niemiec, Grecji, Litwy, Luksemburga, Hiszpanii i Wielkiej Brytanii. To pokłosie afery dieselgate, która wybuchła, kiedy się okazało, że koncern Volkswagen montował w swoich samochodach z silnikiem Diesla oprogramowanie, umożliwiające zaniżanie emisji dwutlenku azotu w warunkach testowych. Tylko dzięki temu samochody te spełniały wyśrubowane normy środowiskowe. Kraje, które znalazły się na celowniku Brukseli, to te, które problem zignorowały.

– Przestrzeganie prawa jest przede wszystkim obowiązkiem producentów samochodów. Ale władze państwowe mają obowiązek zapewnienia przestrzegania prawa – powiedziała Elżbieta Bieńkowska, unijna komisarz rynku wewnętrznego, przemysłu i przedsiębiorczości. KE wysłała do siedmiu stolic formalne wezwanie o usunięcie uchybienia. Jeśli tego nie zrobią, Komisja przejdzie do kolejnych etapów procedury, której finałem jest postawienie przed unijnym sądem i kara finansowa.

Narastający problem

Fałszerstwo wykryła Agencja Ochrony Środowiska w USA we wrześniu 2015 roku. Wkrótce się okazało, że prawie 12 mln takich samochodów jeździ po drogach całego świata, w tym także UE. Potem sam koncern Volkswagena po przeprowadzeniu wewnętrznego dochodzenia stwierdził, że oszustwa dotyczyły też poziomu emisji CO2. O instalowanie podobnego oprogramowania podejrzewane są również inne koncerny.

Bruksela nie może jednak ukarać producentów, nie jest także w stanie wymóc na nich przestrzegania unijnych norm. Bo za to odpowiadają krajowe agencje, czasem niezależne, czasem stanowiące część odpowiedniego ministerstwa. W samych Niemczech, ale też w innych krajach, nie były one zainteresowane rzetelnym śledztwem i ukaraniem winnych, bo przemysł motoryzacyjny to ważny pracodawca. Komisja po miesiącach dyskusji z rządami zdecydowała się więc wkroczyć na drogę sądową.

Zignorowany problem

Czechom, Litwie i Grecji Bruksela zarzuca brak wprowadzenia kar za takie oszustwa w swoich krajowych przepisach. Z kolei Niemcy, Wielka Brytania, Hiszpania i Luksemburg to kraje, których agencje dopuściły różne modele Volkswagena na unijny rynek (zgoda wydana w jednym kraju jest ważna na cały rynek wewnętrzny). Teraz są one oskarżone o to, że nie chcą ukarać Volkswagena, mimo że ten złamał przepisy i dopuścił się oszustw w procesie ubiegania się o certyfikat dopuszczenia do ruchu drogowego.

Niemcy i Wielka Brytania dodatkowo oskarżone są o to, że odmawiają przekazania KE szczegółów technicznych zebranych w toku śledztwa przeciwko Volkswagenowi i innym producentom.

Procedura rozpoczęta przez KE została pozytywnie oceniona przez eurodeputowanych, którzy od miesięcy naciskali na bardziej zdecydowanie działania, a także przez organizacje ekologiczne oraz konsumenckie. – Państwa członkowskie robią wszystko, żeby ochronić przemysł kosztem konsumentów – uważa Monique Goyens, dyrektor generalna europejskiej organizacji konsumenckiej BEUC.

Związane ręce

Obecnie obowiązujące w UE przepisy nie dają Komisji możliwości bezpośredniego działania wobec producentów. To agencje krajów członkowskich dopuszczają samochody do ruchu na terenie całej UE, to one prowadzą ewentualne dochodzenia. Co więcej nawet jeśli inny kraj podejrzewa producenta o działania niezgodne z prawem, nic nie może zrobić, bo prawo do sprawdzenia samochodu czy wycofania go z rynku ma tylko centrum autoryzacyjne, które certyfikat wydało.

Po dieselgate Komisja zaproponowała zmianę przepisów i poprosiła o więcej kompetencji dla siebie, co musi zostać zaakceptowane przez Parlament Europejski i państwa członkowskie. Jeśli tak się stanie, to KE będzie mogła kontrolować centra autoryzacyjne i serwisy techniczne, a także – w wyjątkowych wypadkach – samych producentów.

Wprowadzi się możliwość nakładania kar w wysokości maksimum 30 tys. euro na samochód, co ma być porównywalne z odszkodowaniami wypłacanymi w USA. Ponadto zostanie wprowadzony nowy system certyfikacji – koncerny będą płaciły do jednej państwowej puli, z której będą wynagradzane serwisy techniczne. Komisja chce także urealnić testy emisji spalin, co jednak spotyka się ze sprzeciwem większości państw.

Komisja Europejska wszczęła w czwartek pierwszy etap procedury o naruszenie unijnego prawa wobec Czech, Niemiec, Grecji, Litwy, Luksemburga, Hiszpanii i Wielkiej Brytanii. To pokłosie afery dieselgate, która wybuchła, kiedy się okazało, że koncern Volkswagen montował w swoich samochodach z silnikiem Diesla oprogramowanie, umożliwiające zaniżanie emisji dwutlenku azotu w warunkach testowych. Tylko dzięki temu samochody te spełniały wyśrubowane normy środowiskowe. Kraje, które znalazły się na celowniku Brukseli, to te, które problem zignorowały.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Ekonomia
Witold M. Orłowski: Słodkie kłamstewka
Ekonomia
Spadkobierca może nic nie dostać
Ekonomia
Jan Cipiur: Sztuczna inteligencja ustali ceny
Ekonomia
Polskie sieci mają już dosyć wojny cenowej między Lidlem i Biedronką
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Ekonomia
Pierwsi nowi prezesi spółek mogą pojawić się szybko