Rzeczpospolita: Na czym polega opieka paliatywna prowadzona przez Fundację Hospicjum Onkologiczne?
Dr Jerzy Jarosz, lekarz Fundacji Hospicjum Onkologiczne w Warszawie: Jesteśmy organizacją pozarządową, pożytku publicznego, działającą charytatywnie. Fundacja powstała, żeby rozwijać medycynę paliatywną poprzez pokazanie w praktyce wzorców medycznych. Kiedy powstawała, pojęcie „medycyna paliatywna" nie było w Polsce dobrze znane, więcej mówiło się o hospicjach. Chodziło wtedy o stworzenie modelu opiekowania się chorymi niezależnie od stopnia zaawansowania choroby, o ich jakość życia, o pokazanie holistycznego modelu medycyny ukierunkowanej na pacjenta w sposób całościowy, a nie tylko na objawy i możliwość wyleczenia, bo ona często po prostu nie istnieje.
Fundacja ma reformować medycynę?
Chodzi nam o podkreślenie wartości człowieka i wagi wszystkich jego problemów. Fundacja, jako forma organizacyjna, miała nie tylko zajmować się zwalczaniem bólu. Cierpienie jest nieodłącznym elementem istnienia, ale niepotrzebny ból można przecież wyeliminować. I to trzeba było pokazać na tle medycyny ukierunkowanej głównie na rozpoznanie, na zwalczenie konkretnej choroby. Pacjent nazywa się „rak piersi" albo „rak płuca", a jeśli już nie nadaje się do operacji, to nie nazywa się w ogóle. A przecież pacjent nazywa się tak, jak się nazywa naprawdę! Chodziło nam też o odejście o patriarchalizmu, w którym to tylko lekarz decyduje. A to poczucie władzy wynika z bardzo kruchych podstaw, nie jesteśmy w stanie oceniać precyzyjnie jakości życia pacjenta. Dlaczego więc my mamy wyłącznie decydować, jak chce być leczony, czy terapia trwa już zbyt długo.
To spojrzenie pojawiło się w światowej medycynie 50 lat temu?