Wszyscy jesteśmy Jamajczykami

W Londynie zaczęły się mistrzostwa świata. Już widać: nie będzie przepychu i nadęcia, będzie ogromny brytyjski entuzjazm dla sportu, tym bardziej, że pierwszym mistrzem – na 10 000 m – został Mo Farah

Aktualizacja: 04.08.2017 23:07 Publikacja: 04.08.2017 22:52

Wszyscy jesteśmy Jamajczykami

Foto: AFP

korespondencja z Londynu

Odkryć mistrzostwa w stolicy Wielkiej Brytanii niełatwo. Nawet na ulicach w olimpijskiej dzielnicy Stratford nie widać banerów i mnogości flag, jak to w Azji bywało. Na lotnisku Heathrow widok przylatujących sportowców nie budzi żadnego wrażenia – brytyjska matka tłumaczyła ciekawemu dziecku: – Pewnie są jakieś zawody...

Na „jakieś zawody" przyszło jednak w piątek wieczorem 55 100 osób i to jest prawda, że wszystkie bilety wyprzedano. Pod kasami Stadionu Olimijskiego stały grupki osób z nadzieją, że coś będzie ze zwrotów. Na razie zwrotów nie ma i nie zanosi się, że będą.

Właściwie trudno było ocenić, kiedy zaczęły się mistrzostwa. Przyzwyczajeni do pompatycznych opowieści świetlno-muzyczno-tanecznych z udziałem wielu wykonawców, tym razem zobaczyliśmy najpierw meksykańską falę, zabawy z maskotką mistrzostw – Bohaterem Jeżem (Hero the Hedgehog), potem równie skromną uroczystość wręczenia należnych medali MŚ tym, którym je odebrały dopingowe winy innych. To nie było to samo, co zaraz po zawodach, ale jednak znacznie więcej, niż medal przysłany po latach pocztą.

Brytyjczycy oraz działacze IAAF przetarli tę drogę i warto o tym nie zapominać. Było tak: spiker zapowiedział o co chodzi, na tablicy świetlnej pojawiało się nazwisko, wynik, kolor medalu i zdjęcie, nagrodzone panie (medale dostały wyłącznie biegaczki na 400 m) wchodziły na podium przy wtórze stosownej muzyki.

Zaszłości dotyczyły trzech mistrzostw świata: od Berlina przez Daegu do Moskwy. Brązowe medale wręczono sztafecie brytyjskiej 4x400 m z 2009 i 2011 roku, francuskiej za 2013 rok, oraz Francine McCroroy (USA) i Stephanie Ann McPherson (Jamajka) za biegi indywidualne, do tego doszło srebro sztafety Brytyjek z Moskwy i złoto Amerykanek z tych samych mistrzostw. Bohaterką podium została Christine Ohuruogu – była w każdej nagradzanej sztafecie brytyjskiej. Flagi na maszt nie wjechały, ale przynajmniej hymn USA wybrzmiał.

AFP

Wróciliśmy do teraźniejszości. Pani w czerwonej sukni zaśpiewała „Boże, chroń królową". Książę Edward przeprosił, że królowa Elżbieta II nie przyjechała. Sir Sebastian Coe po paru gładkich zdaniach poprosił o zabranie głosu przez burmistrza Londynu Sadiq Khana, burmistrz też nie przeciągał przemówienia, głosząc w finale, że przez najbliższy tydzień z kawałkiem „wszyscy jesteśmy Jamajczykami". Publiczność z entuzjazmem się zgodziła, po chóralnej pieśni można było zaczynać.

Zanim Mo Farah przeszedł do złotych kronik mistrzostw świata i Usain Bolt po raz pierwszy pokazał się Londynowi, przemknęło kilka eliminacji z udziałem Polek i Polaków. Wiadomości są dobre – Piotr Małachowski już po pierwszym rzucie dyskiem miał w kieszeni awans do finału. Żółta linia kwalifikacji leżała w odległości 64,50 m do koła, obrońca tytułu z Pekinu rzucił 65,03.

AFP

– Na rozgrzewce mi nie szło, w eliminacjach wyszło. Jak dobrze, że mam to już za sobą – rzekł polskim dziennikarzom. W drugiej grupie rzucał Robert Urbanek, osiągnął 63,67, wystarczyło by awansować. Mistrzem eliminacji został Szwed Daniel Stahl – 67,64 m. Robert Harting też jest w finale, tak samo jak groźny Litwin Andrius Gudzius.

Są w półfinale obie biegaczki na 1500 m – Angelika Cichocka i Sofia Ennaoui. Obie pokazały umiejętności taktyczne i solidny finisz, obu wystarczyły czasy nieco powyżej 4.03 min. Obok Cichockiej startowała Caster Semenya, widać było, że nie chciała się przesadnie rozpędzać.

Z polskiej piątki odpadł tylko Tomasz Jaszczuk – 7,64 w skoku w dal to nie był wynik na finał, tylko na 26. miejsce.

Biegi na 100 m rozpoczęły się od prekwalifikacji, w których startowali sprinterzy z krajów nieznanych, z wynikami na poziomie polskich juniorów. Listę zamykał Ielu Tamoa z polinezyjskiej wyspy Tuvalu (rekord życiowy 12,73), który wprawdzie pozycji nie poprawił, ale rekord osobisty jak najbardziej – dobiegł do rezultatu 12,12.

Oczywiście to była tylko przygrywka do pierwszej rundy eliminacji właściwych, w których pojawił się wreszcie Bolt. Nie biegł szybko – 10,08 to był ósmy wynik (pierwszy miał Julian Forte, też z Jamajki – 9,99), ale przecież nie musiał. Wystarczyło, że poruszył brwiami, pomachał do trybun, a już stadion szalał. Brytyjczycy pokazali także, że są pamiętliwi – Justin Gatlin znów został wybuczany.

Brytyjskie zaangażowanie zostało nagrodzone, ostatni bieg Mo Faraha na 10 000 m przyniósł pierwsze złoto dla gospodarzy. Miejscowy bohater mniej więcej w połowie biegu przyspieszył, ale tylko na chwilę, by pokazać, że ceni głośny doping widzów. Potem poczekał do ostatniego okrążenia, by rozprawić się z afrykańskimi kolegami. Jeśli Farah doda jeszcze zwycięstwo na 5000 m, to odejdzie niepokonany i przynajmniej przez chwilę będzie ważniejszy w Londynie, niż Usain Bolt.

> Podium i okolice:

10 000 m mężczyzn: 1. M. Farah (W. Brytania) 26.49,51; 2. J. K. Cheptegei (Uganda) 26.49,94; 3. P. K. Tanui (Kenia) 26.50,60.

korespondencja z Londynu

Odkryć mistrzostwa w stolicy Wielkiej Brytanii niełatwo. Nawet na ulicach w olimpijskiej dzielnicy Stratford nie widać banerów i mnogości flag, jak to w Azji bywało. Na lotnisku Heathrow widok przylatujących sportowców nie budzi żadnego wrażenia – brytyjska matka tłumaczyła ciekawemu dziecku: – Pewnie są jakieś zawody...

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sport
Czy Witold Bańka krył doping chińskich gwiazd? Walka o władzę i pieniądze w tle
Sport
Chińscy pływacy na dopingu. W tle walka o stanowisko Witolda Bańki
Sport
Paryż 2024. Dlaczego Adidas i BIZUU ubiorą polskich olimpijczyków
sport i polityka
Wybory samorządowe. Jak kibice piłkarscy wybierają prezydentów miast
Sport
Paryż 2024. Agenci czy bezdomni? Rosjanie toczą olimpijską wojnę domową