– W dniu spotkania z Bohumilem Hrabalem kończyłem 21 lat. 49 lat później w moje 70. urodziny będziemy je wspominać – powiedział „Rz" Andrzej Gordziejewski, który przez wiele lat był redaktorem literatury czeskiej i słowackiej w wydawnictwie Czytelnik. – Dla nas, ówczesnych studentów drugiego roku bohemistyki, tamto spotkanie było niespodzianką. Prawdę mówiąc, nie mieliśmy dużej wiedzy o przyjazdach pisarzy i nagle dowiedzieliśmy się, że jesteśmy zaproszeni do Domu Kultury na Elektoralną 7.
Z tym wydarzeniem związanych jest co najmniej kilka tajemnic. – Ani ja, ani, jak sądzę, Joanna Goszczyńska, która także brała udział w wieczorze autorskim Hrabala, nie wiemy, kto wpadł na pomysł, by nas zaprosić – mówi Andrzej Gordziejewski. – Nie mamy w ogóle pewności, czy Hrabal był oficjalnym członkiem czechosłowackiej delegacji pisarzy, która przybyła do Warszawy, czy też zabrał się z tą delegacją towarzysko.
Wstydliwy autor
Odpowiedź na to pytanie jest właściwie niemożliwa, ponieważ z ówczesnych wykładowców Uniwersytetu Warszawskiego nikt już nie żyje.
– A byłaby ciekawa – mówi Andrzej Gordziejewski – bo Hrabal był człowiekiem wycofanym. Błądził myślami w krainie swoich twórczych wizji. Z trudem nawiązywał kontakty z obcymi, wyłączając te chwile, kiedy był po kilku dobrych kuflach piwa.
W wielu swoich mocno autobiograficznych książkach wybitny czeski pisarz podkreślał, że jest wstydliwy i czerwieni się po koniuszki swoich włosów.