"Karawana do marzeń" Wandy Rutkiewicz

- Wyróżniała się urodą, inteligencją i talentem - wspomina Wandę Rutkiewicz Andrzej Paczkowski, historyk, były prezes Polskiego Związku Alpinizmu.

Aktualizacja: 13.05.2017 06:56 Publikacja: 12.05.2017 00:17

"Karawana do marzeń" Wandy Rutkiewicz

Foto: Wikimedia Commons, Public Domain

Rzeczpospolita: W sobotę przypada 25. rocznica zaginięcia Wandy Rutkiewicz. Jak ją pan zapamiętał?

Prof. Andrzej Paczkowski: Znałem ją, odkąd zaczęła się wspinać. Wyróżniała się urodą, inteligencją i talentem. Była sportsmenką, uprawiała rożne dyscypliny sportu. Znała języki obce, była bardzo kontaktowa i medialna. Nie tylko się wspinała, ale też organizowała wyprawy. W 1978 r. jako pierwsza Europejka zdobyła Mount Everest. Tego samego dnia Karol Wojtyła został papieżem; podczas pierwszej pielgrzymki do Polski Jan Paweł II powiedział jej: "Tego samego dnia nam obojgu udało się wejść tak wysoko". W latach 80. Rutkiewicz była najlepszą himalaistką świata.

Zaginęła, atakując trzeci największy szczyt Ziemi, Kanczendzongę. Jej ciała nigdy nie odnaleziono.

Wanda wymyśliła wielki program, który nazwała "Karawaną do marzeń". Postanowiła, że zdobędzie wszystkie ośmiotysięczniki i wszystkie najwyższe szczyty każdego kontynentu. Narzuciła sobie wysokie tempo, postawiła wszystko na jedną kartę. Przypuszczam, że tak też było na Kanczendzondze. Carlos Carsolio, który wspinał się razem z nią, ale znacznie wcześniej rozpoczął atak na wierzchołek, spotkał ją, wracając do obozu – była już pod kopułą szczytową. Nie musiała tego robić, bo skoro wyprawa zdobyła wierzchołek, to nie było to konieczne. Ale Wanda miała swój indywidualny cel. Co się z nią stało, nie wiadomo.

Podjęto akcję poszukiwawczą?

Nie było to możliwe. To była nieduża wyprawa. Troje alpinistów było skrajne wyczerpanych. Przeżycie na tak dużej wysokości, w nocy, bez sprzętu biwakowego jest niemal niemożliwe. Prawda jest taka, że himalaiści są zdani na siebie.

Śmierć Wandy Rutkiewicz zakończyła złotą dekadę polskiego himalaizmu?

Na przełomie lat 80. i 90. polski himalaizm był na światowym topie. Mogliśmy pochwalić się wspaniałymi osiągnięciami, ale przydarzyła się nam też cała seria śmiertelnych wypadków. Wspomnę m.in. Eugeniusza Chrobaka, Zygmunta Andrzeja Heinricha czy Jerzego Kukuczkę. To była elita, więc w tym sensie był to koniec złotej ery, ale później też mogliśmy się pochwalić wieloma osiągnięciami.

Rzeczpospolita: W sobotę przypada 25. rocznica zaginięcia Wandy Rutkiewicz. Jak ją pan zapamiętał?

Prof. Andrzej Paczkowski: Znałem ją, odkąd zaczęła się wspinać. Wyróżniała się urodą, inteligencją i talentem. Była sportsmenką, uprawiała rożne dyscypliny sportu. Znała języki obce, była bardzo kontaktowa i medialna. Nie tylko się wspinała, ale też organizowała wyprawy. W 1978 r. jako pierwsza Europejka zdobyła Mount Everest. Tego samego dnia Karol Wojtyła został papieżem; podczas pierwszej pielgrzymki do Polski Jan Paweł II powiedział jej: "Tego samego dnia nam obojgu udało się wejść tak wysoko". W latach 80. Rutkiewicz była najlepszą himalaistką świata.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie