Kamper to obraźliwe określenie dla kogoś, kto podczas gry unika konfrontacji z przeciwnikiem. Nie chce się z nim zmierzyć. W filmie Łukasza Grzegorzka tym przeciwnikiem jest życie.
Jego bohater pracuje jako tester gier. Zajęcie trochę nudne, ale z przyszłością. Kamper ma 30 lat, mieszkanie i żonę. Śliczną. Kiedyś byli bardzo w sobie zakochani. Dzisiaj życie tę miłość przytępiło. Tyle że on tego nie zauważył. Ale Mania nie jest szczęśliwa. Może mała stabilizacja jej nie wystarcza? Może podświadomie zdaje sobie sprawę, że wciąż jest w przedsionku życia? Że jej mąż nie dorósł do odpowiedzialności za rodzinę? – Twoje żarty przestają być zabawne – mówi do niego.
– Udało się chyba w „Kamperze" uchwycić moment, gdy ludzie zaczynają się orientować, że coś w ich związku jest nie tak, że przespali czas, kiedy zaczął się on sypać. Próbują to naprawić, ale nie bardzo wiedzą jak – mówi „Rzeczpospolitej" aktorka Marta Nieradkiewicz, filmowa Mania.
Kamper traktuje życie jak zabawę. Jest w tym sympatyczny. Ale Mania chce już przejść na kolejny etap. – Całe życie możesz być chłopaczkiem w szortach i to ma swoje dobre strony, ale koniec końców zawsze dostaniesz po dupie od takiego gościa jak ja – wygarnia Kamperowi facet, który na chwilę zafascynował jego żonę. Niezbyt przystojny, pozbawiony wdzięku, który emanuje z Kampera. Tyle że nie dzieciak, lecz mężczyzna.
Łukasz Grzegorzek portretuje pokolenie 30-latków. To, które już nie pamięta czasów komunizmu i o nic nie musiało walczyć. Dostało tak wiele możliwości, że się w nich pogubiło. Życie traktuje jak grę, w której unika odpowiedzialności, próbując maksymalnie przedłużyć czas beztroski.