Podobny pomysł miał kiedyś Martin Scorsese, gdy realizował w 1983 r. „Króla komedii”. Robert De Niro wcielał się w tym filmie w nieudolnego i niezrównoważonego psychicznie komika, który za wszelką cenę próbuje zrobić karierę stand-up’era. Film Scorsesemu się nie udał i mało kto o nim dziś pamięta.

Nie wiadomo czy lekcję Scorsesego pamiętał Judd Apatow, gdy przystępował do realizowania swojego nowego serialu komediowego „Na wylocie” dla stacji HBO. Opowiada on bowiem o trzydziestolatku z nowojorskich przedmieść imieniem Pete, który nieśmiało próbuje swoich sił w stand-up comedy. Początkowo bezskutecznie, bo częściej bywa wygwizdywany niż oklaskiwany. Jednak wszystko się zmienia, gdy zdradza go narzeczona i Pete wyprowadza się do świeżo poznanego kumpla Artiego – starszego komika z dużym dorobkiem i własnym programem w telewizji. Artie uczy Pete’a sztuki rozbawiania publiczności, a z kolei Pete uczy Artiego sztuki budowania międzyludzkich relacji.

W role Pete’a i Artiego wcielili się – a jakżeby inaczej – znani amerykańscy aktorzy komediowi i specjaliści od stand-up’u: Pete Holmes, który ma swój własny show telewizyjny oraz Artie Lange znany z serialu „Ekipa” (Entourage). Co więcej, scenariusz stanowi opowieść quasi biograficzną, a komicy występują pod własnymi imionami.

Pierwszy odcinek nie wskazuje na to, żebyśmy mieli do czynienia z komediowym serialem roku, choć na pewno sporą wartością „Na wylocie” jest wnikliwe ukazanie środowiska stand-up comedy od kuchni. Apatow i występujący artyści pokazują nam jak długą i czasem wyboistą drogę muszą przejść komicy zanim cokolwiek osiągną w świecie show-biznesu i będą mogli utrzymać się z komedii. To środowisko Judd Apatow sportretował w komediodramacie „Funny People” z 2009 r., gdzie pokazywał, że codzienność komików wcale nie jest zabawna.