Memches: Polacy, stało się!

Po meczu z Portugalią mamy istną serię pocieszeń. Że karne to właściwie pozameczowa loteria, a przecież w żadnym z meczów Euro nasi nie ponieśli porażki. Że doszli aż do pierwszej ósemki Starego Kontynentu. Że grali świetnie, tylko zabrakło skuteczności. Że wreszcie widać wielka zmianę zespołu – zawodnicy wykazują się na boisku olbrzymią determinacją itd.

Aktualizacja: 01.07.2016 15:44 Publikacja: 01.07.2016 14:04

Memches: Polacy, stało się!

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompała

Tak, tylko że od drużyny, która w imponującym stylu przeszła przez eliminacje do Euro – przede wszystkim chodzi o historyczne zwycięstwo 2:0 nad Niemcami, bądź co bądź mistrzami świata – można było wymagać więcej. Przyznają to sami polscy piłkarze.

Warto przytoczyć słowa Grzegorza Krychowiaka: „Uważam, że Portugalia była do ogrania, ale zabrakło trochę... Powinniśmy się zmusić, dać z siebie coś więcej, pokusić się o ostatnią akcję, podjąć ryzyko, by strzelić zwycięską bramkę. Wydaje mi się, że trochę niepotrzebnie czekaliśmy na rzuty karne. (...) Ambicje tego zespołu były dużo większe. Ciężko było o tym mówić przed turniejem, skoro w historii mistrzostw Europy nigdy nie wygraliśmy nawet jednego meczu. Mierzyliśmy wyżej niż ćwierćfinał. Mogliśmy pójść dalej, mieliśmy zespół, żeby to zrealizować. W meczu z Portugalią zabrakło pewnych detali”. No właśnie, nie od dziś wiadomo, że diabeł tkwi w detalach.

O występach biało-czerwonych – tak jak o polskiej polityce czy polskiej historii – trzeba rozmawiać bez znieczulenia. Tu nie może być miejsca na żadną polityczną poprawność.

Po pierwsze – powtórzmy za Krychowiakiem, Portugalia była w czwartek słaba, tak samo rozczarowująca, jak w trzech spotkaniach grupowych (jej zwycięski mecz z Chorwacją w 1/8 finału prezentuje się na tym tle wyjątkowo). Można było więc z nią wygrać, ale trzeba było to zrobić w regulaminowych 90 minutach tudzież w dogrywce.

Po drugie – w pięciu potyczkach na Euro Polacy strzelili – nie licząc karnych – cztery bramki. To oznacza mniej niż jeden gol na mecz. Taki bilans świadczy o bardzo niskiej skuteczności. Owszem, nasi stracili „tylko” dwie bramki, obrona grała imponująco, i co z tego, kiedy piłka nożna polega na wygrywaniu spotkań. Zresztą i obrońcy – bardzo mocna strona ekipy Adama Nawałki – nie ustrzegli się katastrofalnego błędu, który, jak się w rezultacie okazało, pozbawił biało-czerwonych awansu do półfinału. Czwartkowy strzał Renato Sanchesa na 1:1 był nie do obrony, ale Portugalczyk mógł go oddać, bo był niepilnowany.

Po trzecie – za porażkę z Portugalią nie odpowiadają ci, których teraz najłatwiej winić – Łukasz Fabiański i Jakub Błaszczykowski. To byli jedni z najlepszych zawodników naszej drużyny. Winę za porażkę w ćwierćfinale ponosi cały zespół. Tak jak za marny styl, w jakim doczłapał się do tego etapu turnieju. Przecież na dobrą sprawę biało-czerwoni nie zaimponowali w żadnym meczu.

Po czwarte – liczyłem po cichu, że nasi mogą zajść daleko, że taka zachowawcza gra, w której nacisk położony jest na taktykę i wyrachowanie, może przynieść efekt (pisałem o tym w felietonie „Ja – kibic antyfutbolu”. Bo antyfutbol nieraz w historii owocował sukcesami drużyn, które go praktykowały. W ten sposób przecież Grecja sięgnęła po tytuł mistrza Europy w roku 2004. Myślałem, że Polska pójdzie w jej ślady. Tymczasem okazuje się, że w tym rzemiośle Portugalia nasz zespół przebiła  i być może jej przypadnie tytuł mistrzowski.

Po piąte – jest postęp, biało-czerwoni stali się solidnym europejskim przeciętniakiem, który może przestraszyć najsilniejsze zespoły świata. Ale nic więcej. I być może szansa, przed jaką Polacy stanęli w tym roku – szansa na zdobycie tytułu mistrzowskiego, bo przecież o to się gra na Euro – długo się nie powtórzy.

Przed nami eliminacje do Mundialu w Rosji. W tym przypadku nie będzie już dobrego wujka Platiniego, który rozbudował turniej Starego Kontynentu z 16 do 24 drużyn i otworzył tym samym drogę drużynom, które w przeszłości by do tej imprezy nie awansowały.

W najbliższych eliminacjach do mistrzostw świata – w odróżnieniu od ostatnich eliminacji do Euro – drugie miejsce w grupie nie gwarantuje awansu, bo oznacza baraż, a trzecie miejsce zamyka ścieżkę do dalszych gier. Polacy za rywali będą mieć przeciwników trudnych – Rumunię, Danię, Czarnogórę, i nieprzewidywalnych – Armenię, Kazachstan. A szczytowa forma największych polskich gwiazd – Roberta Lewandowskiego, Jakuba Błaszczykowskiego i innych zawodników urodzonych w latach 80. – stanie się przeszłością. To nie skłania do optymizmu.

Po szóste – Adam Nawałka wykonał przez dwa lata kapitalną robotę, chwała mu za to. Powinien zostać i kontynuować swoje dzieło. Niemniej podczas eliminacji do Euro zdążył zaostrzyć rodakom apetyty, stąd teraz rozczarowanie.

Podsumowując, jeśli ktoś mi zawyje: „Polacy, nic sie nie stało”, to ja odpowiem: stało się, nasi nie zdobyli mistrzostwa, o które walczyli. Piłkarzom trzeba stawiać po męsku wymagania, a nie poprzestawać na wzorcach kulturowych będących podstawą swoistego polskiego matriarchatu. Jego ilustracją może być scenka z klasy w polskiej szkole. Nauczycielka dowolnego przedmiotu przepytuje ucznia. Chłopak coś tam duka, kiepsko mu idzie, ale widać, że się bardzo stara. Nauczycielce robi się go żal. Stawia mu więc lepszą ocenę niż on na to zasługuje, bo przecież należy mu się za dobre intencje, na zachętę.

W tej sytuacji nadzieją napawa mnie jedno – Adam Nawałka, w przeciwieństwie do tłumu klakierów, jest zaprzeczeniem tej samobójczej polskiej pedagogiki.

Tak, tylko że od drużyny, która w imponującym stylu przeszła przez eliminacje do Euro – przede wszystkim chodzi o historyczne zwycięstwo 2:0 nad Niemcami, bądź co bądź mistrzami świata – można było wymagać więcej. Przyznają to sami polscy piłkarze.

Warto przytoczyć słowa Grzegorza Krychowiaka: „Uważam, że Portugalia była do ogrania, ale zabrakło trochę... Powinniśmy się zmusić, dać z siebie coś więcej, pokusić się o ostatnią akcję, podjąć ryzyko, by strzelić zwycięską bramkę. Wydaje mi się, że trochę niepotrzebnie czekaliśmy na rzuty karne. (...) Ambicje tego zespołu były dużo większe. Ciężko było o tym mówić przed turniejem, skoro w historii mistrzostw Europy nigdy nie wygraliśmy nawet jednego meczu. Mierzyliśmy wyżej niż ćwierćfinał. Mogliśmy pójść dalej, mieliśmy zespół, żeby to zrealizować. W meczu z Portugalią zabrakło pewnych detali”. No właśnie, nie od dziś wiadomo, że diabeł tkwi w detalach.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sport
Giro d’Italia. Tadej Pogacar marzy o dublecie Giro-Tour
Sport
WADA walczy o zachowanie reputacji. Witold Bańka mówi o fałszywych oskarżeniach
Sport
Czy Witold Bańka krył doping chińskich gwiazd? Walka o władzę i pieniądze w tle
Sport
Chińscy pływacy na dopingu. W tle walka o stanowisko Witolda Bańki
Sport
Paryż 2024. Dlaczego Adidas i BIZUU ubiorą polskich olimpijczyków
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił