Trwający od wtorku protest akademików zatacza coraz szersze kręgi. Już trzy uczelnie – Uniwersytet Warszawski, Uniwersytet Łódzki i Uniwersytet Jagielloński – prowadzą strajk okupacyjny, a pięć innych protestuje, ale bez zajmowania budynków uczelni. W poniedziałek do protestu ma dołączyć jeszcze Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu. Protestujący twierdzą, że procedowana obecnie w sejmie Konstytucja dla Nauki po wielokrotnych poprawkach jest zupełnie innym projektem niż ten, który był konsultowany. W dodatku większość poprawek zgłoszonych przez partnerów społecznych nie została uwzględniona. Domagają się, by Ustawa 2.0 została wycofana z Sejmu.
– Przedstawiliśmy 11 postulatów, które powodują, że naszym zdaniem ustawa ta jest nie do przyjęcia – mówi „Rzeczpospolitej" Piotr Drygas, jeden z liderów studentów, okupujących Pałac Kazimierzowski.
Najważniejszy z nich to przekonanie, że ustawa Gowina ograniczy autonomię uczelni. Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego ten postulat jednak neguje, twierdząc, że jest zupełnie odwrotnie – projekt ustawy ją rozszerza, dając większe możliwości władzom decydowania o kształcie placówki.
– Nam jednak chodzi o to, że studenci i pracownicy naukowi nie mają zagwarantowanego wpływu na kształt uczelni. Ich partycypacja w procesie decyzyjnym może być na bardzo niskim poziomie. Ustawa daje zbyt szerokie kompetencje rektorowi i robiąc z Senatu maszynkę do głosowania – twierdzi Drygas.
Studenci obawiają się także, że zbyt duża władza rektora może doprowadzić do tego, że on jednym ruchem ręki zlikwiduje te wydziały, które w jego opinii nie mają wartości rynkowej, np. kulturoznawstwo czy filologia klasyczna. – To byłoby ogromną stratą dla nauki – tłumaczy Drygas. I dodaje, że ich zdaniem przedstawiciele studentów powinni zasiadać we wszystkich organach uczelni.