Wybory we Francji przewidziane są na kwiecień i maj 2017, w Niemczech mają się odbyć nie później, niż 22 października 2017.
Trzeba również wyznaczyć negocjatorów ds. Brexitu ze strony UE. Takie stanowiska są już obsadzone po stronie brytyjskiej — David Davis został sekretarzem stanu ds Brexitu, a Liam Fox ma zająć się umowami handlowymi. Tyle, że i oni mają kłopoty z zorganizowaniem zespołów technicznych i doradczych. Do tej dwójki dołączył Boris Johnson, były burmistrz Londynu, obecnie minister spraw zagranicznych Zjednoczonego Królestwa. Wszyscy trzej panowie aktywnie brali udział w kampanii antyunijnej. Jak na razie Davis zdołał zebrać połowę zespołu, który ma liczyć 250 osób. zespół Foxa ma liczyć 1000 osób, a według informacji mediów brytyjskich na razie akces zgłosiło 100 osób.
Na razie z całą pewnością wiadomo, że unijny szczyt ds. Brexitu został zaplanowany na 16 września w Bratysławie i dyskusja będzie się tam odbywać bez udziału przedstawicieli Londynu. Wcześniej, bo już w najbliższy czwartek, na ten temat Donald Tusk ma rozmawiać z kanclerz Angelą Merkel. Na razie każdy z rządów krajów, które pozostają w UE, chcą uzyskać w negocjacjach jak najwięcej. Tak jak premier Beata Szydło otrzymała zapewnienie od Theresy May, że Polacy, którzy pracują w Wlk Brytanii, są bezpieczni, tak samo Duńczycy przygotowują swój „koncert życzeń". Tyle, że Krystian Jensen duński minister spraw zagranicznych nie ukrywa, że chciałby rozpoczęcia negocjacji z Brytyjczykami jak najszybciej, z pewnością jeszcze przed końcem tego roku. Zastrzega się przy tym, że jego kraj nie zgodzi się, by Brytyjczycy po wyjściu z UE korzystali z jakichkolwiek przywilejów, których jego kraj miał nie będzie.
Nie tylko kraje UE mówią o swoich stanowiskach. Norwegia, która nie jest członkiem UE, ale należy do EFTA otwarcie mówi, że nie widzi korzyści w tym, by Wlk Brytania korzystała z takich samych przywilejów handlowych, jak jest to w przypadku tego kraju.
— Nie sądzę, żeby dobrym pomysłem było dopuszczenie dużego kraju do tej organizacji — mówiła Elisabeth Vik Aspirer, norweska minister ds .europejskich. Jej zdaniem taka sytuacja doprowadziłaby do utraty równowagi w EFTA, co absolutnie nie leży w norweskim interesie.
Dodatkowym kłopotem dla negocjatorów jest jeszcze problem oporu Szkocji przed wychodzeniem z UE i wynik głosowania Irlandii Północnej, które chcą pozostać we Wspólnocie. Z kolei Anglia i Walia sugerują, że najlepszym wyjściem byłoby zastosowaniem zasady „odwróconej Grenlandii", czyli z UE wyszłaby tylko część Wlk Brytanii, a Szkocja, Gibraltar oraz Irlandia Północna pozostałyby częścią UE. Szkoci już teraz mówią, że pomysł, który rzucił duński profesor Ulrik Pram Gad, „jest bardzo interesujący". Bo już przecież był precedens. W 1985 r. Grenlandia wycofała się z Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, a Dania w niej pozostała.