Usługi z wykorzystaniem bezzałogowego sprzętu rozwijają się błyskawicznie. Na razie zarabia na tym w kraju ok. 300 firm, choć uprawnienia do operowania zdalnie sterowanymi statkami powietrznymi w celach komercyjnych ma już 5,5 tys. cywilnych pilotów. Wyspecjalizowanych firm jednak szybko przybywa odkąd informacje i dane zbierane przez bezzałogowe urządzenia można dobrze sprzedać. Przydają się na budowach, firmom asekuracyjnym służą do szacowania szkód, ratownikom do oceny zagrożeń w czasie klęsk żywiołowych, a energetyce np. do monitorowania sieci przesyłowych. Na Zachodzie drony już pracują dla precyzyjnie planowanego rolnictwa i dozorowania inwestycji infrastrukturalnych.
Instytut MikoMakro szacuje, że w zeszłym roku profesjonalni , komercyjni operatorzy floty bezzałogowców zarobili ponad 200 mln zł, ale wartość polskiego rynku w szybkim tempie rośnie.
Bezzałogowy biznes pod kontrolą
- Użycie dronów do zebrania informacji i przygotowania analiz związanych z wielką inwestycją budowlaną, pozwala zaoszczędzić nawet 1 proc. wartości kosztorysowej przedsięwzięcia – ilustrowała korzyści ze stosowania latających robotów Małgorzata Darowska, menedżer Programu Technologie Autonomiczne, Bezzałogowe Statki Powietrzne w PFR.
-To nowa, znakomita perspektywa biznesu dla innowacyjnych usługodawców – mówił w środę w Warszawie Paweł Borys prezes Polskiego Funduszu Rozwoju. Ale zdaniem szefa PFR gwałtownie rozwijający się segment nowoczesnych usług wymaga uporządkowania. Potrzeba zwłaszcza stworzenia warunków poprawiających bezpieczeństwo autonomicznych lotów w przestrzeni powietrznej ale też stworzenia standardów zbierania, gromadzenia i analizy danych , szczególnie wrażliwych informacji związanych z infrastrukturą krytyczną państwa i obronnością.
- Musimy z czasem kontrolować przestrzeń, sprawdzać kto i czym lata w kraju , jakie zbiera informacje i czy czyni to legalnie – mówi prezes Borys.