Tomasz Pietryga: Znasz Tomasza Szmydta, a powiem ci kim jesteś

Sprawa Tomasza Szmydta uderza w zaufanie do całego sądownictwa. Bo tu nie chodzi o jednego zdemoralizowanego sędziego, ale o człowieka, który z premedytacją mógł wykorzystywać urząd sędziego i przypisaną mu nietykalność, podkopując nasze bezpieczeństwo.

Publikacja: 07.05.2024 16:44

Tomasz Szmydt na konferencji w Mińsku

Tomasz Szmydt na konferencji w Mińsku

Foto: Tomasz Szmydt/X.com

Trochę to przygnębiające, ale jedną z pierwszych reakcji na informację o ucieczce sędziego Tomasza Szmydta na Białoruś było poszukiwanie i wskazywanie wszystkich, którym sędzia zawdzięcza karierę lub którzy weszli z nim w jakąś relację. Politycy i podążający za nimi „eksperci” z portalu X nie mieli łatwego zadania, kiedy okazało się, że życiorys sędziego nie jest jednoznaczny.

Co prawda był związany z tzw. grupą hejterską i dzięki „dobrej zmianie” jego kariera nabrała rozpędu po 2015 r., to jednak ten wizerunek psuje skrucha Szmydta, którą w związku z aferą „małej Emi” ochoczo wyraził w „Gazecie Wyborczej” i TVN 24. Dostało się nawet Bronisławowi Komorowskiemu, który wręczył sędziemu nominację, a na celowniku znalazło się też antypisowskie stowarzyszenie Themis, którego przez chwilę sędzia Szmydt był aktywistą, przedstawiając plany reform ówczesnemu ministrowi sprawiedliwości Jarosławowi Gowinowi, kiedy rządziła Platforma.

Czytaj więcej

Tomasz Pietryga: Tomasz Szmydt – sędzia, wariat czy szpieg?

Czyn sędziego Tomasza Szmydta poważniejszy niż pospolite występki sędziów

Ta medialna wrzawa niestety zaczęła przysłaniać istotę tego, co tak naprawdę się stało. Dyskusję o wiele ważniejszą: w państwie, w którym zagrożenie szpiegostwem jest więcej niż realne, przez lata działał sędzia mający dostęp do tajnych informacji, który mógł pracować dla nieprzyjaciół naszej ojczyzny.

Poza deklaracjami płynącymi z rządu typu „sprawa jest priorytetowa” na razie nie wyjaśniono niczego. Nie wytłumaczono opinii publicznej, jak to się stało, że taki człowiek został sędzią, i dlaczego był niewidoczny dla służb, chociaż zajmował się bardzo wrażliwymi sprawami z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa. I w końcu, jaka może być skala problemu oraz co zrobić, aby takie sytuacje nie zdarzały się w przyszłości.

W sądownictwie, tak jak w każdej innej profesji, są czarne owce, które psują wizerunek całego środowiska. Oczywiście czyn Tomasza Szmydta jest znacznie poważniejszy niż pijackie występki kilku jego kolegów, którzy zszargali etos sędziowskiej togi. Ta historia bowiem uderza niejako strukturalnie w zaufanie do sądownictwa, bo nie o zdemoralizowanego sędziego tu chodzi, ale o człowieka, który z premedytacją mógł wykorzystywać urząd sędziego i związane z tym zaufanie społeczne oraz nietykalność, uderzając w bezpieczeństwo nas wszystkich.

Po sprawie Tomasza Szmydta trzeba przemyśleć sędziowskie obowiązki i przywileje

Sprawa sędziego Szmydta powinna rozpocząć dyskusję o poszukiwaniu złotego środka, który chroniłby sędziowską niezawisłość, jednocześnie nie narażając na szwank bezpieczeństwa publicznego. Bo nietykalność i niezawisłość przypisana stanowiskom sędziowskim oraz innym w żaden sposób nie może być barierą ochronną dla działalności szpiegowskiej. Być może należy zrewidować podejście do sędziów, którzy mają szerszy dostęp do informacji wrażliwych, aby np. dobrowolnie poddawali się lustracji służb, z gwarancją zachowania niezawisłości, która nie pozwalałaby wykorzystywać takiej „furtki” do politycznych krucjat.

Dziś jednak najpilniejszą sprawą jest wyjaśnić, kim tak naprawdę jest Tomasz Szmydt i jakie szkody mogła wyrządzić naszemu państwu jego działalność. To ważniejsze niż twitterowe polowanie na tych, którzy mieli kontakt z sędzią, aby przyczepić im polityczną łatkę zdrajcy.

Czytaj więcej

Zbigniew Ziobro zabrał głos ws. sędziego, który uciekł na Białoruś. Atakuje Tuska

Trochę to przygnębiające, ale jedną z pierwszych reakcji na informację o ucieczce sędziego Tomasza Szmydta na Białoruś było poszukiwanie i wskazywanie wszystkich, którym sędzia zawdzięcza karierę lub którzy weszli z nim w jakąś relację. Politycy i podążający za nimi „eksperci” z portalu X nie mieli łatwego zadania, kiedy okazało się, że życiorys sędziego nie jest jednoznaczny.

Co prawda był związany z tzw. grupą hejterską i dzięki „dobrej zmianie” jego kariera nabrała rozpędu po 2015 r., to jednak ten wizerunek psuje skrucha Szmydta, którą w związku z aferą „małej Emi” ochoczo wyraził w „Gazecie Wyborczej” i TVN 24. Dostało się nawet Bronisławowi Komorowskiemu, który wręczył sędziemu nominację, a na celowniku znalazło się też antypisowskie stowarzyszenie Themis, którego przez chwilę sędzia Szmydt był aktywistą, przedstawiając plany reform ówczesnemu ministrowi sprawiedliwości Jarosławowi Gowinowi, kiedy rządziła Platforma.

0 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Paweł Litwiński: Jak chroni się dane w sądach? Cóż…
Opinie Prawne
Prof. Pecyna o zabezpieczeniu TK i reakcji komisji ds. Pegasusa: "Pogłębianie chaosu"
Opinie Prawne
Jan Skoumal: Czy obowiązuje nas nowelizacja języka polskiego?
Opinie Prawne
Kazus Szmydta. Wypadek przy pracy sądownictwa administracyjnego czy pytanie o jego sens?
Opinie Prawne
Prof. Marek Safjan: Prawo jest jak kostka Rubika