Ryzykowne pożegnanie kapitana Lufthansy. Wystraszył pasażerów

W ostatni czwartek Airbus 380 należący do niemieckiej Lufthansy wystartował z lotniska w Los Angeles . Wkrótce po starcie wykonał niespodziewany manewr, który zestresował pasażerów, którzy obawiali się, że coś poszło nie tak.

Publikacja: 03.03.2024 06:58

Ryzykowne pożegnanie kapitana Lufthansy. Wystraszył pasażerów

Foto: Bloomberg

To był ostatni rejs, kiedy A380, największą maszynę pasażerską na świecie pilotował kapitan Christian Pokorski. W Lufthansie latał od 33. lat. Dlatego zdecydował się na widowiskową, ale dla niektórych traumatyczną, formę pożegnania, mocno zakołysał skrzydłami, mocno przechylając cała maszynę na prawo. Dla osób, które doświadczyły takiego manewru po raz pierwszy mogło się wydawać, że z samolotem pełnym pasażerów i zatankowanym „pod korek”, dzieje się coś niedobrego, a pilot stracił nad nim kontrolę.

Czytaj więcej

Niemieckie lotniska znowu sparaliżują strajki? Nie ma porozumienia w Lufthansie

Pasażerowie nic nie wiedzieli

Oczywiście nic bardziej mylnego. Tyle, że zazwyczaj takie pożegnania są przyjęte na lotniskach w krajach, gdzie linia ma swoją bazę i w Lufthansie są zaakceptowaną praktyką.

W innych liniach niekoniecznie. Ale lotnisko w Los Angeles było poinformowane, że jest to ostatni rejs kapitana Pokorskiego i wcześniej pożegnało maszynę salutem wodnym zorganizowanym przez lotniskowych strażaków.

Nie wszyscy byli zachwyceni manewrem w jego wykonaniu. Natychmiast rozpoczęła się dyskusja na TikToku i wielu jej uczestników zadawało pytanie, czy rzeczywiście wszystko odbyło się zgodnie z przepisami bezpieczeństwa lotu. Obrońcy kapitana przekonywali, że nikomu nic nie groziło, ponieważ od lat wiadomo, że Lufthansa z jednej strony ma taką tradycję i może sobie pozwolić na jej kultywowanie, bo jej piloci są świetnie wyszkoleni, a samoloty są nienagannie serwisowane. Tyle, że rzeczywiście pasażerów można  było o tym poinformować.

Czytaj więcej

Linie lotnicze nie lubią krytyki. A kary są dotkliwe

Pożegnalny lot podczas burzy nad Warszawą

W ostatnim roku przed pandemią latem nad Warszawą szalały burze. Samolot Lufthansy, który miał lądować, kilkakrotnie okrążał lotnisko i ostatecznie kapitał otrzymał informację, że jednak powinien polecieć do Gdańska, gdzie jest świetna pogoda. Wynegocjował wtedy z kontrolerami ruchu lotniczego, że zrobi jeszcze jedno okrążenie, ponieważ zobaczył sporą dziurę w chmurach burzowym. O tych manewrach i szansie, że ich podróż zakończy się zgodnie z planem i nie zawiezie ich na lotnisko oddalone o ponad 300 kilometrów, spokojnym głosem informował pasażerów i rzeczywiście wylądował bez problemu na Lotnisku Chopina.

Kiedy wychodziliśmy z samolotu przyznał, że był to jego ostatni rejs w karierze. I jeden z najtrudniejszych. I że nie machał skrzydłami żegnając się z Monachium, ale zamierzał to zrobić przed podejściem do Warszawy.

Na to oczywiście nie było warunków, bo dodałoby wszystkim na pokładzie dodatkowej traumy. — Powiedziałem sobie, że wylądujemy tutaj bezpiecznie, a samolot przechodzi takie turbulencje, że jakiekolwiek wydarzenia już nikomu nie były potrzebne — tłumaczył.

 

To był ostatni rejs, kiedy A380, największą maszynę pasażerską na świecie pilotował kapitan Christian Pokorski. W Lufthansie latał od 33. lat. Dlatego zdecydował się na widowiskową, ale dla niektórych traumatyczną, formę pożegnania, mocno zakołysał skrzydłami, mocno przechylając cała maszynę na prawo. Dla osób, które doświadczyły takiego manewru po raz pierwszy mogło się wydawać, że z samolotem pełnym pasażerów i zatankowanym „pod korek”, dzieje się coś niedobrego, a pilot stracił nad nim kontrolę.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Transport
Tor wodny z i do portu w Baltimore odblokowany
Transport
Magdalena Jaworska-Maćkowiak, prezes PAŻP: Gotowi na lata, a nie tylko na lato
Transport
Chiny potajemnie remontują rosyjski statek przewożący broń z Korei Północnej
Transport
Cywilna produkcja ciągnie Boeinga w dół
Transport
PKP Cargo ma nowy tymczasowy zarząd