Niemcy staną w tym tygodniu. Masowy strajk transportu

Związek zawodowy transportowców w Niemczech — Ver.di zapowiedział nowa akcję strajkową. Od poniedziałku, 26 lutego do 2. marca włącznie chcą sparaliżować kraj.

Publikacja: 25.02.2024 14:56

Niemcy staną w tym tygodniu. Masowy strajk transportu

Foto: AFP

Będzie to gigantyczna akcja, w której udział zapowiedziało już 90 tysięcy zatrudnionych w branży transportowej. Nie będą kursowały autobusy, pociągi, tramwaje i metro oraz U-bahn, czyli system szybkiej kolei dowożącej pasażerów do większych miast. Pod znakiem zapytania jest jeszcze udział branży lotniczej, która swój protest zorganizowała w minionym tygodniu, ale w ramach nacisku na wlokące się negocjacje jest gotowa go powtórzyć.

Każde miasto zdecyduje

Ze strajku wyłączyła się Bawaria, czyli np. przesiadki lotnicze w Monachium powinny być bezpieczne. W tym landzie większość transportowców jest zatrudniona na podstawie kontraktów i obowiązujące prawo zabrania im strajków.

Akcja protestacyjna zapowiedziana została na 5 dni, ale każde miasto będzie mogło samodzielnie zdecydować, w które dni zamierza wziąć udział w tym proteście. Na przykład wiadomo, że nie ma co liczyć na transport publiczny w Berlinie w najbliższy poniedziałek i wtorek.

W Hamburgu wybrano wtorek i środę. Dniem największego natężenia protestu ma być piątek, 1 marca. Wtedy strajki obejmą cały kraj. Ale i w poniedziałek, 26 lutego przyłączenie się do strajku zapowiedzieli także pracownicy innych branż.

O co chodzi?

Pracownicy branży transportowej nie zgadzają się z polityką klimatyczną rządu. Ale protestują także przeciw warunkom pracy i niskim placom. Ich protesty mają być również naciskiem na pracodawców, ponieważ toczą się właśnie negocjacje w sprawie nowych układów zbiorowych we wszystkich branżach. W przypadku transportowców chodzi również o uregulowanie systemu urlopów, oraz ścisłego określenia jaki czas jest naprawdę wolny od pracy. Zdaniem związkowców zatrudnienie w transporcie lokalnym powinno być bardziej atrakcyjne w sytuacji, kiedy brakuje chętnych do pracy.

Ver.di domaga się również urlopów w wymiarze 33. dni roboczych, 10-minutowych przerw po zakończeniu każdego kursu oraz obowiązku 12-godzinnego wypoczynku pomiędzy zmianami. Chcą także dodatkowego dnia urlopu po każdych przepracowanych 100. godzinach na nocnej zmianie, ale nie więcej, niż w sumie 6. dodatkowych dni wolnych i odejścia od zasady urlopów bezpłatnych dla maszynistów i kierowców.

Wiceprzewodnicząca Ver.di, Christine Behle wyjaśniła, że związkowcy nie mieli innego wyjścia , jak właśnie zastrajkować w sytuacji, kiedy dotychczasowe naciski na pracodawców okazały się bezowocne. — Żeby negocjacje wreszcie ruszyły z miejsca wezwaliśmy wszystkich do strajku — powiedziała.

Ver.di, zrzesza 90 tysięcy zatrudnionych w niemieckiej branży transportowej, plus 25 tysięcy w lotnictwie.

Lotnictwo pod znakiem zapytania

Nadal nie wiadomo, czy obsługa naziemna z branży lotniczej przyłączy się do ogólnokrajowego protestu. Pracownicy Lufthansy mają za sobą już strajk w ostatnim tygodniu, kiedy z największych niemieckich lotnisk odwołano ok 1000 rejsów. Oni także są zniecierpliwieni przedłużającymi się negocjacjami i impasem po spotkaniu w ostatni czwartek i tym, że pracodawca zwleka, bo kolejna runda negocjacji została wyznaczona dopiero na 13-14 marca, i domagają się jej przyspieszenia.

„Nasi negocjatorzy zwrócili się do Lufthansy, aby to spotkanie odbyło się wcześniej. Tyle, że oczekujemy jednocześnie lepszej oferty, niż ta, jaką otrzymaliśmy ostatnio. Powinna ona zostać nam dostarczona jak najszybciej” — czytamy w oświadczeniu Ver.di.

Ochłodzić głowy

Ale Lufthansa uważa, że potrzeba więcej czasu, bo niedobrze jest negocjować w tak napiętej atmosferze, jak jest to obecnie. Związkowcy ze swojej strony są bardzo niezadowoleni z postępu rozmów, uważają, że zmiany na korzyść pracowników są jedynie kosmetyczne. Nie mówiąc już o tym, ze przedstawienie propozycji dotyczących nowych zasad płacowych, już nie samych podwyżek, zostało wydłużone przez pracodawcę z 3 do 28 miesięcy.

Ver.di domaga się podwyżek o 12,5 proc. dla wszystkich, o co najmniej 500 euro dla każdego zatrudnionego, plus jednorazowej wypłaty w wysokości 3 tys. euro.

Lufthansa zapewnia, że chce dla swoich pracowników jak najlepiej. Swoją ofertę nazywa nawet lepszą, niż to, czego domagają się związkowcy, po podwyżka miałaby wynieść nawet 13 proc. Tyle, że do sierpnia 2024 obowiązywałoby zamrożenie płac na obecnym poziomie. Od września wszyscy otrzymaliby po 200 euro podwyżki, a od kwietnia 2025 – po 3 proc. , a dopiero od kwietnia kolejne 2,5 proc. Taka umowa miałaby obowiązywać przez 3 lata, wstecznie od 1 stycznia 2024 do 31. grudnia 2026.

Dla Ver.di jest ona nie do zaakceptowania. — Lufthansa pożyczała od nas pieniądze podczas pandemii koronawirusa i teraz nie chce ich oddać. A my mamy w kieszeniach o 10 proc. pieniędzy mniej, niż 3 lata temu. Na lotniskach w Niemczech jest dzisiaj o połowę mniej bagażowych, a muszą obsługiwać ruch, jak przed pandemią — mówił negocjator Ver.di , Marvin Reschinsky. Jego zdaniem propozycja związkowa jest ostateczna.

Będzie to gigantyczna akcja, w której udział zapowiedziało już 90 tysięcy zatrudnionych w branży transportowej. Nie będą kursowały autobusy, pociągi, tramwaje i metro oraz U-bahn, czyli system szybkiej kolei dowożącej pasażerów do większych miast. Pod znakiem zapytania jest jeszcze udział branży lotniczej, która swój protest zorganizowała w minionym tygodniu, ale w ramach nacisku na wlokące się negocjacje jest gotowa go powtórzyć.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Transport
Duża awaria na kolei. Pociągi nie docierały do Warszawy
Transport
O'Leary: Latem bilety lotnicze zdrożeją, ale tylko trochę
Transport
Kolejne awaryjne lądowanie samolotu Boeinga. Nie otworzyły się golenie podwozia
Transport
Filip Czernicki, prezes CPK: Nowe lotnisko w końcu będzie nam potrzebne
Transport
Nowe śledztwo w Boeingu. Dotyczy rzetelności inspekcji