Kosmiczni wojownicy

Dotychczas kojarzyli się z przyziemnymi fortunami. W 2015 r. ma się to zmienić. Branson, Musk, Bezos, Allen, Greason, Niezrażeni niepowodzeniami z ostatnich miesięcy miliarderzy podróżnicy, zapowiadają turystyczną rewolucję. Ich cel – spojrzeć na Ziemię z kosmosu.

Aktualizacja: 27.12.2014 19:30 Publikacja: 27.12.2014 00:01

Kosmiczni wojownicy

Foto: Bloomberg

Po wypadku Virgin Galactic (w październiku 2014 r.) nad pustynią Mojave w Kalifornii turystykę kosmiczną dotknęła fala krytyki. Statek SpaceShipTwo rozbił się podczas lotu testowego, a na jego pokładzie było dwóch pilotów. Zrodziło to wiele pytań, z czego najgłośniejsze brzmiało: „Czy loty w kosmos rzeczywiście powinny być przewidziane dla turystów?".

Tekst pochodzi z Magazynu Sukces

Richard Branson, brytyjski miliarder, który stworzył ponad 400 firm w ramach Virgin Group (w tym Virgin Galactic), zapewnił, że to przykre zdarzenie nie zmienia jego planów. A sama Virgin Galactic potwierdziła, że pracuje nad drugim statkiem SpaceShipTwo. Jest on już nawet w 65 proc. gotowy,  będą też prowadzone kolejne testy. „Nie zapominamy o naszej misji, aby sprawić, że przestrzeń kosmiczna stanie się dostępna dla wszystkich" – czytamy w oświadczeniu firmy.

Jeff Bezos i projekt jego kosmicznej taksówki.

Oczywiście przez „wszystkich" należy rozumieć wyłącznie osoby bardzo zamożne. Bo kosmiczny bilet kosztuje 250 tys. dol., a SpaceShipTwo może pomieścić dwóch pilotów i sześciu pasażerów. Branson wyjawił, że do tej pory zgłosiło się prawie 800 chętnych. W dodatku klienci Virgin Galactic są cierpliwi i pomimo opóźnień nie wywierają presji na założycielu. Wolą mieć pewność, że nie fundują sobie podróży w jedną stronę.

Poza środkami Bransona Virgin Galactic zostało dofinansowane m.in. przez Aabar Investments PJS z siedzibą w Abu Zabi. Ma również ponad 80 mln dol. w depozytach od klientów chcących polecieć w tę nietypową podróż.

Wśród osób, które czekają w kolejce, jest sporo celebrytów, m.in. piosenkarka Katy Perry, reżyser filmów „X-Men" Bryan Singer, aktorzy: Tom Hanks, Brad Pitt, Angelina Jolie, Leonardo DiCaprio, czy też fizyk Stephen Hawking. Ponadto Richard Branson zdeklarował, że będzie na pokładzie pierwszego statku Virgin, który poleci w kosmos.

Elon Musk, miliarder, filantrop, wynalazca, i produkt jego firmy SpaceX.

Ostatecznym celem Virgin Galactic nie są jednak podróże w kosmos, lecz przeloty między miastami z gigantyczną prędkością, np. na linii Londyn–Sydney. Ale żeby zrealizować te ambicje, Virgin Galactic najpierw musi się wywiązać z obietnicy, którą Branson złożył jeszcze we wrześniu 2004 r. Zapowiedział: „Zrealizujemy marzenie, aby można było zobaczyć majestatyczne piękno naszej planety z góry, gwiazdy w pełnej krasie i doświadczyć poczucia nieważkości".

Rok później Branson obiecywał pierwsze podróże w kosmos. Miało do nich dojść w 2008 r. Kolejne zapowiedzi pojawiały się w latach 2010, 2012 i 2014. Nie udało się. Najnowszy termin, ponoć pewny, to wiosna 2015 r. Czy uda się tym razem? 64-letni sir Richard Branson przekonuje, że tak.

Jednak nie tylko on marzy o podboju kosmosu. Inni przedsiębiorcy miliarderzy mają równie ambitne plany.

Na koniec świata i dalej

NASA chce współpracować z prywatnymi firmami, a podróże poza granice Ziemi mają nieodparty urok dla osób, którym udało się zgromadzić na kontach bajońskie sumy. Jedną z nich jest 43-letni Elon Musk, współzałożyciel firmy PayPal i szef Tesla Motors. Ale też utalentowany inżynier i filantrop. Jon Favreau, reżyser filmu „Iron Man", wyjawił, że Musk był inspiracją dla postaci Tony'ego Starka, charyzmatycznego głównego bohatera.

Paul Allen pracuje nad największym na świecie samolotem, który ma dowozić astronautów i zaopatrzenie.

W 2002 r. Musk założył firmę Space Exploration Technologies. Jej zadaniem jest rozwój technologii pozwalających ludziom żyć na innych planetach. SpaceX, bo tak w skrócie mówi się o zatrudniającej ponad 3 tys. pracowników korporacji, projektuje, produkuje, a także pilotuje zaawansowane rakiety i statki kosmiczne. W 2012 r. NASA podpisała umowę o współpracy ze SpaceX, na mocy której firma Muska dostarczała załadunki oraz astronautów do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Od tego czasu SpaceX przeprowadziło pięć takich zleceń, z czego cztery były oficjalnymi misjami zaopatrzeniowymi. W ciągu dwóch, trzech lat Dragon, jeden ze statków SpaceX, ma już realizować misje załogowe.

Pasjonatem przestrzeni kosmicznej jest również 50-letni Jeff Bezos, założyciel sklepu Amazon.com. Niemal 15 lat temu uruchomił Blue Origin, którą obdarował łacińskim mottem „Gradatim ferociter", co oznacza krok po kroku, zaciekle. Bezos daje w ten sposób do zrozumienia, że postęp na drodze do osiągnięcia pozornie niemożliwych celów przynosi ostatecznie sukces. Załoga Blue Origin i jej statek o nazwie New Shepard mają docelowo zabierać turystów na niezapomniane kosmiczne wycieczki. Kiedy? Mowa jest o najbliższych latach.

Jeff Greason i XCOR Aerospace.

Paul Allen, który razem z Billem Gatesem założył korporację Microsoft, to kolejny bogaty marzyciel wywodzący się ze świata technologii. Ten 61-letni przedsiębiorca stoi za firmą Stratolaunch Systems z siedzibą w Alabamie. Pracuje nad największym na świecie samolotem, który ma przewozić zapasy i astronautów poza Ziemię. Pojazd nazywa się Thunderbolt (z ang. piorun) i jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, zacznie realizować to zadanie w 2018 r.

Najmniej znany z całej piątki kosmicznych marzycieli jest Jeff Greason, naukowiec i były pracownik firmy Intel. Już w 1989 r. założył XCOR Aerospace i marzył o turystyce kosmicznej. Opracowany przez jego spółkę statek Lynx ma rozpocząć testy w 2015 r. i jeśli zakończą się sukcesem, pierwsi pasażerowie odwiedzą przestrzeń kosmiczną w 2016 r. Ciekawostką w przypadku XCOR są ceny biletów – Branson oczekuje 250 tys. dol., Musk aż 500 tys. dol., natomiast Greason wycenił taką podróż na 95 tys. dol., czyli nieco ponad 315 tys. zł.

Lekcje mikrograwitacji

Żeby odbyć kosmiczną wycieczkę, trzeba przejść odpowiedni kurs przygotowawczy. Żadna z korporacji nie jest przesadnie wymagająca i najczęściej chwali się tym, że jej celem jest przede wszystkim zapewnienie „najbardziej niesamowitego doświadczenia w życiu", dlatego nie chce pozbawiać tej szansy zbyt wielu ludzi. Krótko mówiąc: jeśli kogoś stać na bilet, to prawdopodobnie poleci. Na przykład Virgin Galactic prowadzi trzydniowe szkolenie na terenie Spaceport America, pierwszego na świecie komercyjnego kosmodromu. Są tu lekcje z mikrograwitacji, których celem jest oswojenie podróżników ze stanem nieważkości. Przewidziane są też treningi fizyczne i konsultacje z psychologami, a także podstawowe szkolenia z zakresu reagowania kryzysowego, na wypadek gdyby nie wszystko poszło zgodnie z planem.

Virgin dodatkowo zgodziła się wyjawić, na co konkretnie może liczyć osoba decydująca się wydać 250 tys. dol. Po pierwsze, każdy pasażer dostaje identyczne miejsce z dostępem do dwóch okien (z boku i nad głową). Po drugie, cały lot trwa ok. trzech godzin, a w stanie nieważkości spędza się mniej więcej sześć minut. – To zaledwie procent ceny, jaką musielibyśmy zapłacić wcześniej, gdybyśmy chcieli jako osoba prywatna odbyć taką podróż – podkreśla Stephen Attenborough, dyrektor handlowy Virgin Galactic. Rzeczywiście, kiedy Dennis Tito, pierwszy na świecie kosmiczny turysta, kupił miejsce na rosyjskim statku Sojuz w 2001 r., zapłacił za swoją podróż 20 mln dol. – Pomijając cenę, po takim przelocie zostają wspomnienia na całe życie – dodaje Attenborough. I przekonuje, że w ciągu dwóch dekad powinniśmy się doczekać prężnego sektora rynku o nazwie turystyka kosmiczna. Będzie na nim działać kilka firm, rywalizujących ze sobą m.in. cenami, a co za tym idzie – podróże kosmiczne staną się o wiele tańsze.

Pocztówka z Marsa

Dotychczas, jak podaje przedstawiciel Virgin, tylko 547 osób odwiedziło kosmos. Natomiast organizacja Tauri Group przeprowadziła badanie, z którego wynika, że turystyka kosmiczna będzie dobrym biznesem. Przychody po pierwszych dziesięciu latach działalności takich firm jak SpaceX czy Virgin Galactic powinny wynosić od 600 mln do 1,6 mld dol. Turyści mają stanowić największą, bo aż 80-proc., grupę ludzi decydujących się na podróże kosmiczne. I według Tauri jest już ok. 10 tys. chętnych z grubymi portfelami.

Kosmiczne wycieczki niektórzy postrzegają jako wymysł marketingu, czyli kolejną inicjatywę miliarderów służącą pomnażaniu ich majątków. Nieco z boku tego gwiezdnego wyścigu stoi holenderski przedsiębiorca Bas Lansdorp. Założył on w 2012 r. organizację non profit Mars One, dzieląc się swoim planem zasiedlenia Marsa w 2025 r. Choć wielu osobom wydaje się nie do pomyślenia, że ktoś chciałby polecieć na Marsa i już stamtąd nie wracać, do projektu Mars One zgłosiło się ponad 200 tys. osób.

Lansdorp widzi jedynie drobne mankamenty swojego projektu. Jak sam zauważa, nie ma jeszcze gotowych rozwiązań, które pozwoliłyby przenosić się z Ziemi na Marsa, a po określonym czasie wracać na rodzimą planetę. – To oznacza, że możemy się wybrać na Marsa, ale jest to bilet w jedną stronę – bagatelizuje. Co ciekawe, Lansdorp nie kieruje się wyłącznie duchową misją – w zasiedlaniu Marsa widzi też miliardy dolarów. Chciałby, aby pierwsi mieszkańcy Czerwonej Planety rejestrowali na wideo swoje dni na potrzeby telewizyjnego reality show, który według niego byłby wart 6–7 mld dol. Zdobyte w ten sposób środki Lansdorp chciałby przeznaczyć na kolejne podróże, dzięki którym więcej osób trafiłoby na Marsa.

Po wypadku Virgin Galactic (w październiku 2014 r.) nad pustynią Mojave w Kalifornii turystykę kosmiczną dotknęła fala krytyki. Statek SpaceShipTwo rozbił się podczas lotu testowego, a na jego pokładzie było dwóch pilotów. Zrodziło to wiele pytań, z czego najgłośniejsze brzmiało: „Czy loty w kosmos rzeczywiście powinny być przewidziane dla turystów?".

Tekst pochodzi z Magazynu Sukces

Pozostało 96% artykułu
Społeczeństwo
Holender wykluczony z Eurowizji. W tle incydent, który bada policja
Społeczeństwo
Sondaż: Większość Finów chce ograniczenia prawa weta w UE
Społeczeństwo
Japonia: Wycofano ponad 100 tys. paczek z chlebem. Nietypowe znalezisko
Społeczeństwo
Stambuł: Samolot tarł dziobem o ziemię. Na nagraniach widać iskry i dym
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Społeczeństwo
"Ukryta kamera w pałacu Putina". Pokazano nagrania z luksusowej rezydencji