Grzegorz Onichimowski, prezes PSE: Polska energetyka potrzebuje lepszej koordynacji działań

Blackouty nam nie grożą, ale jeśli chodzi o ograniczenia dostaw, to odpowiedź nie jest jednoznaczna – mówi Grzegorz Onichimowski, prezes Polskich Sieci Elektroenergetycznych.

Publikacja: 02.05.2024 04:30

Grzegorz Onichimowski, prezes PSE: Polska energetyka potrzebuje lepszej koordynacji działań

Foto: mat. pras.

Czy w Polskich Sieciach Elektroenergetycznych, w których stery objął pan z początkiem marca, jest potrzeba zmiana w zarządzaniu?

Nie ma idealnych organizacji, w każdej można i trzeba wprowadzać zmiany, ale generalnie sposób zarządzania majątkiem Polskich Sieci Elektroenergetycznych nie był nigdy przedmiotem dyskusji. Problemy polskiej energetyki mają niewiele wspólnego z zarządzaniem sieciami przesyłowymi i systemem. Wyzwania dotyczą raczej sposobu transformacji energetyki, który był dotąd synonimem chaosu i braku spójnej wizji. Nawet jeżeli podejmowano gdzieś wysiłek transformacji, to jednocześnie błędnie szacowano skutki podjętych działań.

Przykładem jest np. program rozwoju fotowoltaiki. Obecnie mamy 1,4 mln prosumentów, a moc ich instalacji to blisko 11,5 GW, kilka razy więcej, niż zakładano. Uważam, że to wielkie osiągnięcie – wciągnięcie kilku milionów Polaków w transformację, uświadomienie im, że mogą zarządzać energią dla swoich domów. Jednak źle np. sformowano cel: PV na dachach ma pomóc właścicielom w redukcji kosztów energii głównie dzięki autoprodukcji, a nie poprzez jej „magazynowanie” w sieci. W efekcie rząd PiS w panice musiał zmieniać system rozliczeń, a „nowych” prosumentów nie uprzedzono, że wraz z wprowadzeniem dla nich cen godzinowych czy 15-minutowych za energię wysłaną do sieci będą otrzymywać grosze. Teraz musimy poradzić sobie z wyzwaniami, które pojawiły się w związku z gwałtownie rosnącą liczbą prosumentów, i jednocześnie nie dopuścić do wzrostu ich frustracji i gniewu wynikającego z niekorzystnych rozliczeń i powtarzających się wyłączeń będących skutkiem problemów w sieciach niskich napięć.

A zatem, po pierwsze, nie podjęliśmy skoordynowanego wysiłku stworzenia planu transformacji energetyki i jego skutecznej realizacji. Po drugie, nie było próby synchronizacji transformacji między różnymi sektorami, nie szukano synergii. Nigdy nie został ogłoszony plan transformacji całej gospodarki np. do 2050 r. Gdyby taki dokument powstał, projekty mogłyby być realizowane we właściwiej kolejności i przy maksymalizacji korzyści, a nie przypadkowo. Tej koordynacji inwestycji nie było i to zaowocowało obecną sytuacją, która wygląda dość dramatycznie.

Jaka jest zatem rola PSE w tej polityce?

Naszą rolą nie jest oczywiście układanie i recenzowanie całej polityki energetycznej, lecz jedynie wskazywanie na skutki takich czy innych decyzji dla systemu. Przykładem jest wydzielenie elektrowni węglowych z grup energetycznych. Realizacja tego pomysłu w postaci Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego nie rozwiązywała problemu, lecz jedynie przenosiła go z grup energetycznych na budżet, a więc na obywateli.

Czy z punktu widzenia PSE sposób wydzielenia węgla z energetyki ma jakiekolwiek znaczenie?

Zdajemy sobie sprawę z roli i sytuacji, w której znajdują się obecne zarządy energetycznych spółek giełdowych. Nie mogą one doprowadzić do tego, że trwale nierentowne aktywa są permanentnie finansowane z kieszeni ich akcjonariuszy. Z punktu widzenia zarządów wymogiem kodeksowym jest zatem sprzedaż nawet za złotówkę lub zamknięcie nierentownych bloków. Z drugiej strony jednak jako podmiot odpowiedzialny za bilansowanie mocy w systemie widzimy, że tych starych bloków dziś wyłączyć nie można.

Potrzebujemy „twardego” czy „miękkiego” wydzielenia aktywów węglowych ze spółek energetycznych?

Zdaję sobie sprawę, że prezesi spółek energetycznych opowiadają się za pełnym wydzieleniem. W ramach swoich grup kapitałowych nie widzą sposobu, który pozwoliłby na zapewnienie finansowania dla pozostawienia bloków na węgiel w rezerwie. Stąd pomysł wydzielenia ich do oddzielnie finansowanej rezerwy ma sens. Z drugiej jednak strony długoterminowo ograniczenie się do samego „twardego” wydzielenia energetyki węglowej nie jest dobrym rozwiązaniem. Musimy iść w stronę szybkiej dekarbonizacji źródeł wytwórczych. Chodzi o to, aby elektrownie, które trafią do rezerwy, nie tkwiły w niej przez kolejnych kilkanaście lat, wyczekując na atom.

Czy to oznacza powrót do tzw. zimnej rezerwy mocy?

Pod koniec 2025 r. kończy się system wsparcia finansowego dla starszych bloków węglowych na rynku mocy. Musimy jednak bezwzględnie ten mechanizm wydłużyć na kolejne lata, na co dała zresztą zielone światło Unia Europejska poprzez reformę rynku energii. Czeka nas przegląd tego systemu wsparcia z Komisją Europejską. Jesteśmy za utrzymaniem rynku mocy, ale bardzo zmodyfikowanego, by osiągnąć cele, które są korzystne z punktu widzenia polskiego systemu. Chodzi o to, abyśmy byli konkurencyjni w Europie. Obecnie oferujemy rynkowi elektrownie o dużym udziale kosztów zmiennych. Właśnie dlatego tańsza energia z importu wypycha naszą krajową, węglową.

UE zakończyła prace nad reformą rynku energii. Teraz przepisy dotyczące wydłużenia wsparcia dla energetyki węglowej wymagają przeniesienia do polskiego prawa…

Czekamy na projekt ustawy w tej sprawie. Z potrzeby zmian zdaje sobie sprawę także Ministerstwo Klimatu i Środowiska, z którym rozmawiamy na ten temat. Korzystając z faktu, że będziemy na etapie przeglądu rynku mocy, warto już teraz konsultować pomysły z KE, by do końca tego roku przyjąć zmiany w ustawie o rynku mocy. Potrzebna będzie także notyfikacja. Należy wprowadzić instrument, który pozwoli utrzymywać w gotowości elektrownie węglowe, które pracowałyby jedynie wówczas, kiedy OZE potrzebowałyby wsparcia przy bilansowaniu systemu. Jednocześnie cena za tę usługę powinna być na tyle wysoka, żeby pozwoliła właścicielom utrzymać te elektrownie w gotowości.

Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że to będzie nas bardzo drogo kosztować. Dlatego też powinniśmy zastępować bloki węglowe gazowymi, głównie kogeneracyjnymi (elektrociepłownie) wbrew opiniom, że „błękitnie paliwo” to przeżytek. Gaz daje nam optymalną możliwość jak najszerszego wykorzystania OZE w systemie energetycznym. Daje też potrzebną systemowi elastyczność. W sytuacji powstawania nadwyżek mocy z OZE współczesne elektrociepłownie będą zasilały sieć ciepłowniczą energią z nich poprzez pompy ciepła. Kiedy OZE produkować będą mniej, wówczas źródła gazowe i biogazowe dadzą brakującą moc do systemu energetycznego.

W Planie Rozwoju Systemu Przesyłowego (PRSP) do 2034 r. mowa jest o deficytach mocy do produkcji energii w systemie energetycznym już w 2025 r. W kolejnych latach sytuacja miałaby się pogarszać. Czy grożą nam zatem blackouty?

Blackouty nie grożą, ale jeśli pyta pan o ograniczenia dostaw, to odpowiedź nie jest jednoznaczna. Nieoczekiwane przerwy w dostawach prądu z powodów bilansowych zasadniczo nam nie grożą, bo mamy połączony europejski rynek energii i jeśli w polskim systemie energetycznym pojawią się braki, zazwyczaj możemy szybko je uzupełnić. Na dzisiaj nie widać zagrożenia, że w sytuacji czasowych deficytów mocy nie będziemy w stanie skorzystać z pomocy naszych sąsiadów. Zastrzegam jednak przy tym, że żadne odpowiedzialne państwo nie powinno polegać tylko na imporcie. Natomiast nagłe przerwanie dostaw energii nam nie grozi, o ile nie nastąpi jakiś kataklizm. Jednak nawet w perspektywie krótkoterminowej nie mamy 100-procentowej pewności, że jesteśmy bezpieczni, o ile nie podejmiemy działań natychmiast...

Trzeba to sobie powiedzieć otwarcie. Potencjalnie, w najgorszym przypadku, mogą wystąpić ograniczenia w poborze energii. Jeśli bylibyśmy zmuszeni je wprowadzać, to byłby to problem dla polskiej gospodarki i znaczące utrudnienie w pozyskiwaniu inwestycji zagranicznych. By tego uniknąć, powinnyśmy zrobić wszystko, aby nowe moce wytwórcze zaczęły powstawać i były dopasowanie do naszych potrzeb. Produkcja energii powinna być jak najbardziej elastyczna i jak najtańsza.

W tym roku PSE już ośmiokrotnie decydowały się na redukcję odbioru energii z OZE, głównie z fotowoltaiki. A prawdziwe lato dopiero przed nami. Czy będą masowe redukcje mocy z instalacji OZE tego lata?

Niekoniecznie, bo efektywność źródeł fotowoltaicznych spada wraz ze wzrostem temperatury. Ponadto latem nie będą pracować elektrociepłownie, w systemie będzie więc więcej miejsca dla OZE. Dodatkowo kiedy fotowoltaika będzie pracować najintensywniej, wzrośnie zapotrzebowanie wynikające z pracy klimatyzatorów.

Kwestia rosnących redukcji to także rosnące problemy z wpłatą rekompensat za takie działania…

Staramy radzić sobie z tym problemem i sukcesywnie rozliczać redukcje. Podejmujemy starania, aby usprawnić i uprościć ten proces. Musimy jednak pamiętać, że to nie od nas zależy, jaki jest biznesplan danego inwestora. To w ich interesie jest znalezienie klientów na produkowaną przez nich energię. Niebawem sam rynek będzie penalizować produkcję energii bez umów i odbiorców.

Jeśli chcielibyśmy zgodnie z Programem Polskiej Energetyki Jądrowej, wciąż aktualnym, wybudować kilka bloków jądrowych, o łącznej mocy 6–9 GW, to pojawia się pytanie, czy taka duża ilość energii z atomu, który musi pracować ciągle, nie będzie kolidować z rosnącą mocą z OZE...

Nie podzielam takich obaw. Taki poziom mocy w atomie jak w PPEJ – w mojej ocenie – nie zagrozi rozwojowi OZE. Musimy pamiętać, że nasza gospodarka będzie się w dużym stopniu elektryfikować. Zapotrzebowanie na energię wzrośnie między innymi dzięki takim branżom, jak sztuczna inteligencja i centra danych.

Grzegorz Onichimowski

Jest prezesem Polskich Sieci Elektroenergetycznych od 1 marca 2024 r. Przedsiębiorca i menedżer z ponad 30-letnią praktyką w sektorach energetyki i IT. Ekspert Instytutu Obywatelskiego i współtwórca programu energetycznego Koalicji Obywatelskiej. Współtwórca i prezes (w latach 2002–2012) Towarowej Giełdy Energetycznej. Konsultant w wielu firmach sektora energetycznego w Polsce, Europie i USA. W latach 2015–2019 pomagał tworzyć rynek energii w krajach Zatoki Perskiej. Wykładowca Collegium Civitas i innych uczelni. Absolwent Politechniki Warszawskiej oraz SGH. 

Czy w Polskich Sieciach Elektroenergetycznych, w których stery objął pan z początkiem marca, jest potrzeba zmiana w zarządzaniu?

Nie ma idealnych organizacji, w każdej można i trzeba wprowadzać zmiany, ale generalnie sposób zarządzania majątkiem Polskich Sieci Elektroenergetycznych nie był nigdy przedmiotem dyskusji. Problemy polskiej energetyki mają niewiele wspólnego z zarządzaniem sieciami przesyłowymi i systemem. Wyzwania dotyczą raczej sposobu transformacji energetyki, który był dotąd synonimem chaosu i braku spójnej wizji. Nawet jeżeli podejmowano gdzieś wysiłek transformacji, to jednocześnie błędnie szacowano skutki podjętych działań.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sieci Przesyłowe
Miliardy na projekty sieci i magazynów
Sieci Przesyłowe
Sieci dystrybucyjne kuleją mimo wielkich inwestycji
Sieci Przesyłowe
NIK: linie energetyczne za stare na OZE. Spółki Orlenu nie wpuszczają kontrolerów
Sieci Przesyłowe
Długie wyczekiwanie na prąd. Liczba chętnych rośnie
Sieci Przesyłowe
Prąd z morskich wiatraków bliżej. Kluczowa inwestycja z decyzją środowiskową