Przez pierwsze półrocze 2017 r. przyjechało do Polski tylu pracowników z Azji, co w całym 2016 r. Wydano 2034 pozwoleń na pracę dla Nepalczyków, 1373 dla Hindusów i 935 dla mieszkańców Bangladeszu – podaje Ministerstwo Pracy. Rosjanie są dopiero na siódmym miejscu. Każdego roku setki pozwoleń wydaje się też Uzbekom, Turkom, Chińczykom i Wietnamczykom.
W pierwszym półroczu tego roku łącznie zatrudniono 117 tys. pracowników zza granicy. To niemal tyle, co przez cały 2016 r. (133,3 tys.) i więcej niż w roku 2015 (74,1 tys.). Naturalnie mowa o osobach zatrudnionych legalnie, bo trudno oszacować skalę zatrudnienia w szarej strefie.
Największą popularnością wśród imigrantów cieszy się budownictwo oraz transport i gospodarka magazynowa. Polscy pracodawcy najchętniej zatrudniają robotników przemysłowych, operatorów maszyn i pracowników do prac prostych. W dalszej kolejności zatrudnienie znajdują pracownicy usług i sprzedawcy, a także... technicy i specjaliści. W I półroczu zatrudniono m.in. 350 specjalistów z Indii, 157 informatyków z Rosji i 108 lekarzy i pielęgniarek w Tajlandii. Być może więc powiedzenie o przyjeżdżających do nas „lekarzach i inżynierach" nie jest całkiem oderwane od rzeczywistości.
– Pracodawcy w Polsce są konsekwentnie optymistyczni co do chęci powiększania swoich zespołów. Jak pokazują wyniki Barometru ManpowerGroup Perspektyw Zatrudnienia, pozytywne prognozy odnotowano we wszystkich regionach w 9 z 10 badanych sektorów. Takie duże zapotrzebowanie na pracowników zmusza pracodawców do poszukiwania dalej niż tylko na Ukrainie. Należy się spodziewać jeszcze większej dynamiki niż obecnie – komentuje ekspert ManpowerGroup Marek Strojkowski. Według sceptyków napływ pracowników z mniej rozwiniętych gospodarek może negatywnie wpłynąć na nasz rynek i zaszkodzić polskim pracownikom. – Bardzo często pojawiają się zarzuty, że obcokrajowcy pracują za dużo niższe stawki, psując rynek zatrudnienia. Tymczasem raporty pokazują, że stawki oferowane Polakom i obcokrajowcom nie różnią się. Dodatkowo w ostatnich miesiącach w związku z otwarciem innych europejskich rynków pracy pojawiła się presja płacowa wywierana przez naszych wschodnich sąsiadów na pracodawców. Pracodawcy zgodnie przyznają, ze pod kątem kosztów oraz czasochłonności (legalizacja pobytu, pozwolenia, itd.) jest to znacznie bardziej obciążający proces niż zatrudnienie rodzimych pracowników – zaznacza Strojkowski.
Widać więc, że imigranci z egzotycznych krajów raczej nie są poważnym zagrożeniem. Owszem, pracodawcy sięgają po nich z braku alternatywy, ale zmusza ich to do pokonania wielu trudności na gruncie formalnym i kulturowym.