Temat opcji walutowych się nie wyczerpał. Czas zdaje się działać na korzyść przedsiębiorców, gdyż ujawniane są kulisy związane z tymi produktami. Zwłaszcza dokumentacja zebrana w sporach sądowych jest cennym źródłem informacji o rzeczywistych mechanizmach działania opcji walutowych. Nierzadko dopiero przed sądem firmy mają możliwość zapoznać się z wewnętrzną dokumentacją banków do której w normalnych warunkach nie miałyby dostępu. I nierzadko z akt sądowych wyłania się obraz manipulacji niektórych banków wobec klientów.
Manipulacja nr 1: zerokosztowość
Zerokosztowe strategie opcyjne polegały na tym, że firmy kupowały opcje walutowe zabezpieczające przed ryzykiem walutowym i zamiast płacić za nie cenę, tzw. premię opcyjną – finansowały je poprzez jednoczesną sprzedaż (wystawienie) na rzecz banków opcji zobowiązujących klienta do niekorzystnej wymiany waluty w przypadku odwrócenia się trendu walutowego. Parametry tych opcji wystawianych przez klientów (finansujących nabycie opcji przez klientów) były tak dobierane przez banki, aby wartość premii opcyjnych za opcje kupowane przez banki były równa wartości premii opcyjnych za opcje kupowane przez klienta i aby wskutek kompensaty równych wartości cen klient nie musiał płacić za nabycie własnych opcji (wystawienie na rzecz banku równowartej opcji właśnie zastępowało zapłatę ceny za opcję kupowaną przez klienta).
Okazuje się jednak, iż w wielu znanych nam przypadkach nie było to prawdą, gdyż w rzeczywistości banki tak konstruowały strukturę, aby wartości premii opcyjnych za wzajemnie wystawione opcje nie były sobie równe, a wręcz przeciwnie, aby opcje kupowane przez bank były kilka- bądź kilkunastokrotnie droższe od opcji kupowanych przez klienta. Różnica ta pozwalała na osiągnięcie zysku przez bank już w momencie zawarcia transakcji. Jednocześnie różnica ta stanowiła stratę klienta, o której on oczywiście nie wiedział, gdyż banki, które zastrzegały w umowach, iż to one będą dokonywały wszelkich obliczeń, w potwierdzeniach transakcji nie wskazywały rzeczywistych wartości premii opcyjnych. Z jednego z dokumentów bankowych, które pozyskaliśmy w tym roku w toku sporu sądowego, wynika, iż pewien bank na spornej zerokosztowej strukturze opcyjnej z klientem już w momencie zawarcia transakcji wygenerował marżę 200 tys. zł (oczywiście wynikającą z niekorzystnej dla klienta różnicy w rzekomo równych wartościach premii), przy czym maksymalny zysk klienta (a więc i maksymalna strata banku) w czasie życia transakcji wynosił 100 tys. zł. Skojarzenie, iż „kasyno zawsze wygrywa" zdaje się być na miejscu.
Manipulacja nr 2: asymetria nominałów
Cechą charakterystyczną wielu spornych zerokosztowych strategii opcyjnych była tzw. asymetria nominałów, która polegała na tym, że zobowiązania klienta z opcji wystawianych na rzecz banku opiewały na wyższe (najczęściej dwukrotnie) nominały niż nominały opcji kupowanych przez klienta. Najczęstszym wyjaśnieniem banków zasadności wprowadzania takiej asymetrii było stwierdzenie, że z uwagi na to, że klient otrzymywał w opcji kupowanej korzystniejszy od rynkowego kurs wymiany, aby zrównoważyć cenę opcji wystawianej na rzecz banku z ceną opcji kupowanej od banku, należało zwiększyć nominał tej pierwszej opcji. Innymi słowy, asymetria nominałów miała służyć zrównaniu wartości opcji kupowanych przez bank z wartością opcji kupowanych przez klienta, tak aby klient nadal nie musiał płacić premii opcyjnej za zakup opcji.
Żeby zrozumieć manipulacje banków w powyższym zakresie, należy mieć na uwadze, iż banki generowały zysk na transakcji już w momencie zawarcia spornej zerokosztowej struktury i warunkiem uzyskania tej marży było stworzenie różnicy między tańszymi opcjami kupowanymi przez klienta a droższymi opcjami kupowanymi przez bank. Wówczas ta kwota, którą teoretycznie bank winien zapłacić klientowi (a nie płacił wskutek zatajenia rzeczywistych wartości premii), stanowiła zysk banku. W tym roku udało się nam uzyskać zeznania biegłego sądowego, który ustalił, iż opcje kupowane przez bank od klienta były czterokrotnie droższe niż opcje kupowane przez klienta od banku, i jednocześnie stwierdził, że aby zrównać wartość opcji kupowanych przez bank z wartością opcji kupowanych przez klienta, wystarczający był czterokrotnie niższy nominał opcji call (tj. zobowiązania klienta, a więc i jego ryzyka), co w przypadku tej spornej transakcji oznaczało zmniejszenie nominału miesięcznej opcji call z 300 000 USD do 75 000 USD, a w skali całej 12-miesięcznej transakcji zmniejszenie nominału zobowiązania z 3,6 mln USD do 900 tys. USD.