Mało kto tak jak biegli rewidenci potrafi docenić nowoczesne narzędzia służące do szeroko rozumianego audytu firm. Dlatego wprowadzenie Jednolitego Pliku Kontrolnego (JPK) postrzegamy jako kolejny etap unowocześniania czynności kontrolnych.
Niestety, przy konstruowaniu JPK nie wykorzystano doświadczeń księgowych i biegłych rewidentów, którzy badają rzeczywistość biznesową w aspekcie dużo szerszym niż tylko podatkowy. Wprawdzie system JPK też pozwala sprawdzić różne niepodatkowe dokumenty firmowe, ale sposób ich kojarzenia przez system, np. z fakturami VAT, może prowadzić do błędnych wniosków.
Duża firma kupująca i sprzedająca towary dokumentuje ich przyjęcie i wydanie z magazynu dokumentami przyjęcia (PZ) i wydania (WZ). Nie zawsze musi to czynić przy każdej transakcji. Zdarza się, że podsumowania operacji są dokonywane w okresach tygodniowych, miesięcznych, kwartalnych czy półrocznych. To zależy od polityki rachunkowości firmy. Równocześnie firma otrzymuje faktury VAT na kupowane towary i sama je wystawia. VAT jest zazwyczaj rozliczany w okresach miesięcznych. I tu może pojawić się pułapka wynikająca z zaawansowanej technologicznie zdolności tego systemu do porównań różnych dokumentów. JPK może uznać, że wystawione i przyjęte faktury nie zgadzają się z dokumentacją magazynową. Może to doprowadzić kontrolera do błędnego wniosku, że firma uczestniczy w fikcyjnych transakcjach. A stąd już tylko krok do niesłusznego oskarżenia o uczestnictwo w oszukańczych schematach służących wyłudzaniu zwrotów VAT.
Mam nadzieję, że prędzej czy później takie niedoskonałości w JPK zostaną usunięte. Trzeba też jednak pamiętać, że najnowocześniejsze nawet elektroniczne systemy kontrolne nie są wiele warte bez czynnika ludzkiego: rozsądnego i doświadczonego audytora czy kontrolera skarbowego.
—oprac. roch