„Ostatni dzień Hanaczowa”: Dobro jednak czasem zwycięża

„Ostatni dzień Hanaczowa” to historia niezwykłego sojuszu, który był możliwy dzięki wzajemnemu zaufaniu Polaków i Żydów.

Publikacja: 10.02.2023 17:00

„Ostatni dzień Hanaczowa”: Dobro jednak czasem zwycięża

Foto: mat.pras.

Gdy opowiedziałem znajomemu, któremu dzieje Żydów w Polsce nie są obce, o najnowszej książce Damiana K. Markowskiego, ten nie bardzo chciał wierzyć w prawdziwość historii Hanaczowa. Bo jest ona tak niesamowita, że wydaje się niemożliwa. A jednak. Oto w niewielkiej wsi w powiecie przemyślańskim, kilkadziesiąt kilometrów na południowy wschód od Lwowa, Polacy i Żydzi wspólnie stanęli do walki.

Przed wojną Przemyślany były osobnym światem, gdzie życie płynęło powoli i harmonijnie. Nie była to idylla – bo w latach 30. rosły napięcia narodowościowe, ale aż do 1936 r. ksiądz katolicki brał udział w uroczystościach grekokatolików. Na akcję antyżydowską pofatygowali się tam zaś młodzieńcy aż ze Lwowa, bo miejscowym takie pomysły do głowy nie przychodziły. Rok 1939, wejście Armii Czerwonej i radzieckie porządki, potem atak Hitlera na ZSRR, zburzyły ten stary świat. Hanaczów chronił jednak to, co po nim zostało. Wieś stała się azylem dla Żydów oraz Polaków z innych terenów. W sumie znalazło się tu ok. 3 tysięcy ludzi.

Teraz 4 zł za tydzień dostępu do rp.pl!

Kontynuuj czytanie tego artykułu w ramach subskrypcji rp.pl

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Plus Minus
Kryminalna „Krucjata” zawędrowała z TVP do Netflixa. Miasto popsutych synów
Plus Minus
Emilka pierwsza rzuciła granat
Plus Minus
„Banel i Adama”: Świat daleki czy bliski
Plus Minus
Piotr Zaremba: Kamienica w opałach
Plus Minus
Marcin Święcicki: Leszku, zgódź się