Liga Mistrzów. Wszyscy chcą zagrać na Wembley

Rusza walka o finał Ligi Mistrzów. Niestety, już bez reprezentantów Polski. We wtorek szlagier Bayern Monachium – Real Madryt, dzień później Borussia Dortmund – Paris Saint-Germain.

Publikacja: 29.04.2024 04:30

Harry Kane już w pierwszym sezonie w Bayernie strzelił 42 gole we wszystkich rozgrywkach

Harry Kane już w pierwszym sezonie w Bayernie strzelił 42 gole we wszystkich rozgrywkach

Foto: LEONHARD SIMON/pap/epa

Gospodarzem tegorocznego finału będzie Wembley, więc angielskie drużyny termin 1 czerwca zaznaczyły sobie w kalendarzu czerwonym kolorem. Każda z nich marzyła o tym, by zagrać w Londynie. Żadna z nich planu jednak nie zrealizuje. Broniący trofeum Manchester City i Arsenal odpadły w ćwierćfinale, a Manchester United i Newcastle poległy już w fazie grupowej.

Premier League poniosła klęskę na całej linii. Od 2018 roku tylko raz zdarzyło się, by jej przedstawiciela zabrakło w finale, a przecież dwukrotnie (w 2019 i 2021 roku) był on wewnętrzną sprawą angielskich zespołów. Ten jedyny przypadek miał miejsce cztery lata temu, w samym środku pandemii, kiedy – tak samo jak teraz – Anglicy nie zdołali wejść do półfinału, a w meczu o trofeum Bayern Monachium z Robertem Lewandowskim w składzie pokonał w Lizbonie Paris Saint-Germain 1:0.

Liga Mistrzów. Real Madryt głównym pretendentem do tytułu

Teraz powtórka tamtego finału jest możliwa, choć to Real – po wyeliminowaniu Manchesteru City w serii rzutów karnych – stał się głównym pretendentem do tronu. Piłkarze Carlo Ancelottiego bronią honoru hiszpańskiego futbolu (Królewscy to jedyna ekipa z La Liga, która pozostała w europejskich rozgrywkach) i pragną dorzucić 15. puchar do kolekcji. – Wszyscy uznali nas już za martwych, ale Real nigdy nie umiera. Zawsze znajdziemy wyjście z sytuacji, która wydaje się beznadziejna – przekonywał Ancelotti po awansie do półfinału.

Czytaj więcej

Rosyjskie miliony w Budapeszcie. Gazprom ma zostać sponsorem słynnego węgierskiego klubu

Podobne słowa mógłby wypowiedzieć Thomas Tuchel, czyli trener Bayernu – hegemona z Monachium, którego w tym sezonie wszyscy już pogrzebali. Tymczasem Bawarczycy, mimo że stracili panowanie w Niemczech, wciąż biją się o najważniejsze trofeum. I w nagrodę spotkają się teraz z Królewskimi.

Mecze Realu z Bayernem to europejskie szlagiery. Obie drużyny rywalizowały ze sobą już 26 razy i zazwyczaj były to spotkania wyrównane. Trudno znaleźć drugą taką parę. Dość powiedzieć, że to ich ósmy półfinał – ostatnio mierzyły się sześć lat temu. Królewscy wygrali wtedy w Monachium 2:1, a później zremisowali w Madrycie 2:2 i awansowali do finału, w którym pokonali Liverpool i sięgnęli po trzeci tytuł z rzędu, choć wcześniej nikt nie zdołał obronić trofeum.

35 bramek w Bundeslidze

ma obecnie na koncie Harry Kane.

Rekord Roberta Lewandowskiego to 41 trafień

Teraz, by dostać kolejną szansę, będą musieli powstrzymać przede wszystkim Harry’ego Kane’a. – Nie ma dla mnie lepszego miejsca, by zdobyć to trofeum – twierdzi napastnik reprezentacji Anglii i Bayernu. Wembley to jego drugi dom, po stadionie Tottenhamu, w którym się wychował i spędził kilkanaście lat kariery. Jego pojedynki z Jude’em Bellinghamem, młodym gwiazdorem Realu i kolegą z kadry, mogą być ozdobą tej rywalizacji.

– Cieszę się na to spotkanie, oczywiście się przywitamy, ale potem sentymenty pójdą na bok – zaznacza Kane, który w miniony weekend ustanowił swój nowy rekord strzelecki. Już w pierwszym sezonie w Monachium zanotował 42 trafienia, licząc wszystkie rozgrywki. A przecież zostało mu jeszcze co najmniej pięć meczów na śrubowanie statystyk. Kane pędzi po koronę króla strzelców Bundesligi, Bellingham ma wciąż szansę sięgnąć po ten tytuł w Hiszpanii i odebrać go Lewandowskiemu.

Czy Kylian Mbappe przejdzie do Realu Madryt?

We Francji król jest tylko jeden. Od pięciu lat nagroda trafia w ręce Kyliana Mbappe, który teraz może skompletować dublet i po raz pierwszy zostać też najlepszym strzelcem Ligi Mistrzów. Gdyby do tego poprowadził jeszcze PSG do historycznego triumfu w Europie, mógłby wyjechać ze swojego rodzinnego miasta jako bohater.

Latem ma przenieść się wreszcie do Realu, o ile znowu nie wykona jakiejś wolty. Francuski gwiazdor lubi budować napięcie i zaskakiwać, więc dopóki nie ogłosi swojej decyzji, niczego nie można być pewnym, choć hiszpańskie gazety informują, że wszystkie kwestie są już dogadane, włącznie z pensją piłkarza.

Zdaniem dziennika „AS” Mbappe zarobi w Madrycie 15 mln euro netto rocznie, czyli jedną trzecią tego, co otrzymywał w PSG (zachowa 80 procent praw do swojego wizerunku). Słychać, że potwierdzenie transferu i prezentacja może nastąpić po finale Champions League, przed startem Euro 2024 albo po zakończeniu udziału Francuzów w turnieju.

Czytaj więcej

W Paryżu strzeliły korki od szampana. PSG znów mistrzem Francji

Na razie jednak Mbappe ma jeszcze w Paryżu zadanie do wykonania, a Borussia potrafi być groźnym i nieprzewidywalnym przeciwnikiem. W miniony weekend lider PSG odpoczywał, w spotkaniu z Le Havre (3:3) pojawił się na murawie dopiero w drugiej połowie. Bramki nie zdobył, został natomiast ukarany żółtą kartką.

Jesienią PSG i Borussia rywalizowały w tej samej grupie, uznanej – jak widać nieprzypadkowo – za najbardziej wymagającą. Były w niej także Milan i Newcastle, ale to drużyny z Niemiec i Francji rozdawały karty.

W bezpośrednich meczach górą byli paryżanie (2:0 przed własną publicznością i 1:1 w Dortmundzie), ale to Borussia radziła sobie lepiej w pozostałych spotkaniach i awansowała z pierwszego miejsca. – Myślę, że dzisiaj jesteśmy lepszym zespołem niż wówczas – mówi trener BVB Edin Terzić.

Kibice Bundesligi liczą na finał Borussia – Bayern, czyli powtórkę z 2013 roku (wtedy decydujący mecz odbywał się także na Wembley), choć Europa czeka raczej z większymi wypiekami na twarzy na starcie PSG – Real. Paryżanie to jedyna drużyna w stawce, która nie wygrała jeszcze Champions League, ale za kilka tygodni – z pomocą Mbappe – może to się zmienić.

Liga Mistrzów
Półfinały

Wtorek
Bayern Monachium – Real Madryt (21.00, Polsat Sport Premium 1)
Rewanż 8 maja

Środa
Borussia Dortmund – Paris Saint-Germain (21.00, Polsat Sport Premium 1)
Rewanż 7 maja

Finał 1 czerwca na Wembley

Gospodarzem tegorocznego finału będzie Wembley, więc angielskie drużyny termin 1 czerwca zaznaczyły sobie w kalendarzu czerwonym kolorem. Każda z nich marzyła o tym, by zagrać w Londynie. Żadna z nich planu jednak nie zrealizuje. Broniący trofeum Manchester City i Arsenal odpadły w ćwierćfinale, a Manchester United i Newcastle poległy już w fazie grupowej.

Premier League poniosła klęskę na całej linii. Od 2018 roku tylko raz zdarzyło się, by jej przedstawiciela zabrakło w finale, a przecież dwukrotnie (w 2019 i 2021 roku) był on wewnętrzną sprawą angielskich zespołów. Ten jedyny przypadek miał miejsce cztery lata temu, w samym środku pandemii, kiedy – tak samo jak teraz – Anglicy nie zdołali wejść do półfinału, a w meczu o trofeum Bayern Monachium z Robertem Lewandowskim w składzie pokonał w Lizbonie Paris Saint-Germain 1:0.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
PIŁKA NOŻNA
Komu przeszkadza Robert Lewandowski w Barcelonie?
Piłka nożna
Myśleli, że sprowadzili byłego piłkarza Barcelony. Przyjechał jego bliźniak, który grał w Polsce?
Piłka nożna
Pożegnanie Kyliana Mbappe z Paryżem. Były gwizdy i cisza
Piłka nożna
Bayer Leverkusen śrubuje niesamowity rekord. Czy zakończy sezon bez porażki?
Piłka nożna
Mistrza Anglii poznamy dopiero w ostatniej kolejce. Arsenalowi pomóc może Tottenham