Renesans na Anfield. Liverpool zmierza po mistrzostwo Anglii

Liverpool znów rozdaje karty w Premier League. Trener Juergen Klopp znów zbudował ekipę, która nie boi się nikogo i zmierza po mistrzostwo Anglii.

Aktualizacja: 04.01.2024 06:25 Publikacja: 04.01.2024 03:00

Juergen Klopp ma w tym sezonie zespół, który może wygrać Premier League

Juergen Klopp ma w tym sezonie zespół, który może wygrać Premier League

Foto: PAP/EPA

Piłkarze z Anfield zaczęli rok z przytupem. Po pasjonującym widowisku pokonali 4:2 mające mocarstwowe ambicje Newcastle i umocnili się na pozycji lidera. Na półmetku rozgrywek mają pięć punktów przewagi nad najgroźniejszymi rywalami – Manchesterem City (jeden zaległy mecz do rozegrania) i Arsenalem.

Klopp po ostatnim zwycięstwie cieszył się tak bardzo, że zgubił na murawie obrączkę. Odnalazł ją z pomocą operatora kamery. – Wiszę mu mnóstwo kolejek – żartował trener Liverpoolu. Ale jeszcze kilka miesięcy temu nikomu w klubie nie było do śmiechu.

Czytaj więcej

Wielkie kuszenie Kyliana Mbappe

Liverpool wypadł poza czołową czwórkę i nie zakwalifikował się do Ligi Mistrzów. Jedynym trofeum, jakie wstawił do gabloty, była Tarcza Wspólnoty. Przeżył ogromne rozczarowanie, bo przecież rok wcześniej dotarł do finału Champions League i został wicemistrzem Anglii.

Poprzedni sezon był pełen skrajności, bo z jednej strony zawodnicy Kloppa potrafili rozbić 7:0 Manchester United, a z drugiej – przegrywali z Bournemouth czy Brentford.

Oglądanie Liverpoolu dostarczało emocji niczym jazda kolejką górską bez zapiętych pasów. I w tej kwestii nic się nie zmieniło – oczywiście poza końcowym efektem.

The Reds nie tracą już głupio punktów. Doznali tylko jednej ligowej porażki, a w Lidze Europy wygrali grupę i awansowali do 1/8 finału.

We wspomnianym meczu z Newcastle oddali aż 34 strzały, a ich współczynnik „expected goals” (oczekiwane gole, czyli prawdopodobieństwo, że w danej sytuacji padnie bramka) – 7,27 – był rekordowy w historii Premier League, odkąd serwis Opta zaczął gromadzić takie statystyki w 2010 roku. A przecież ich rywalem nie był słabeusz, lecz zespół, który w tym sezonie grał w Lidze Mistrzów i zachował czyste konto w meczach przeciw Milanowi, Arsenalowi, Manchesterowi City i Manchesterowi United.

Przypominają dawny Real

Latem na Anfield zaszły spore zmiany. Nowych pracodawców znaleźli Roberto Firmino, Alex-Oxlade Chamberlain, James Milner, Naby Keita i Fabinho. Po odejściu Jordana Hendersona kapitanem został Virgil van Dijk.

Liverpool nie oszczędzał też na zakupach, bo przez kontuzje kluczowych graczy i brak odpowiednich transferów stracił ubiegły sezon. Wyciągnął więc wnioski i za pomocników Dominika Szoboszlaia, Alexisa MacAllistera, Ryana Gravenbercha i Wataru Endo zapłacił łącznie blisko 150 mln funtów. Nie brak głosów, że przydałyby się jednak też wzmocnienia w obronie.

– Przypominają mi Real Madryt z moich czasów. Mieliśmy Raula, Luisa Figo i Zinedine’a Zidane’a, ale także Roberto Carlosa i Michela Salgado, którzy przez cały czas atakowali. Traciliśmy więc bramki i często wyglądaliśmy bezbronnie w defensywie, ale w dziewięciu na dziesięć przypadków wygrywaliśmy. Taki jest właśnie obecnie Liverpool. Zawsze będzie tracił gole na sposób, w jaki gra – mówi Steve McManaman, który do Madrytu trafił kiedyś właśnie z Liverpoolu.

Czytaj więcej

Liverpool - Arsenal. Mecz na szczycie Premier League nie rozczarował

Klopp potrafi budować piłkarzy. Jest dobrym kumplem i może skoczyć za nimi w ogień, ale kiedy trzeba, zmienia się w surowego ojca i nie gryzie w język – również w stosunku do kibiców. Gdy nie spodobał mu się doping podczas wygranego 5:1 ćwierćfinału Pucharu Ligi z West Hamem, zareagował.

– Nie byłem zadowolony z atmosfery. Zastanawiałem się, czego jeszcze chcą kibice. Jeśli w grudniu jest za dużo meczów i nie czujesz się na siłach, to po prostu oddaj bilet komuś innemu – denerwował się trener Liverpoolu, bo publiczność była przecież zawsze dwunastym zawodnikiem drużyny The Reds.

Wsparcia fanów zespół będzie potrzebował także w drugiej części sezonu. Startuje do niej co prawda z pole position, ale zaczyna się dla niego okres być może najtrudniejszy. Przez kilka tygodni będzie musiał sobie radzić bez gwiazdy: Mohamed Salah poleciał bowiem na Puchar Narodów Afryki. Przed wyprawą na turniej strzelił jeszcze dwa gole Newcastle, miał udział przy dwóch kolejnych, a mógł skończyć wieczór nawet z hat-trickiem, ale zmarnował rzut karny. Nie wybiło to go z rytmu, bo – jak podkreśla Klopp – Egipcjanin to maszyna.

– Wcześniej, gdy wyjeżdżali on i Sadio Mane, było jeszcze gorzej, ale dawaliśmy radę. Przetrwamy to – zapewnia dziś trener Liverpoolu. – Mamy w zespole świetnych zawodników, którzy mogą grać na mojej pozycji. Jestem pewien, że poradzą sobie beze mnie – zaznacza Salah, którego wciąż kuszą kluby saudyjskie.

Luksus w ataku

Liverpool będzie miał dobrą okazję, by sprawdzić, czy istnieje życie bez Salaha. W ostatnich dniach gruchnęła wieść, że klub planuje włączyć się do wyścigu o Kyliana Mbappe. „Le Parisien” pisze nawet, że to właśnie The Reds, a nie Real, są najpoważniejszym rywalem Paris Saint-Germain w walce o podpis Francuza. Klopp widzi w nim wręcz idealnego następcę Salaha, którego umowa obowiązuje do czerwca 2025 roku.

– Liverpool ma w ataku luksus. Każdy z pięciu napastników – Salah, Luis Diaz, Cody Gakpo, Diogo Jota i Darwin Nunez – jest w stanie osiągać dwucyfrowe wyniki. Takiego bogactwa nie posiada żadna inna drużyna – przekonuje ekspert Sky Sports Paul Merson, a inny były reprezentant Anglii Jamie Carragher uważa, że klub potrzebuje przede wszystkim wzmocnień w defensywie.

Czytaj więcej

Bundesliga. Edin Terzić potężny jak Juergen Klopp

– Biorąc pod uwagę kontuzje dwóch lewych obrońców i brak Joela Matipa, muszą pozyskać w styczniu obrońcę – mówi były piłkarz Liverpoolu i zaznacza, że to nadal Manchester City – mimo wirażu, na jakich znaleźli się w tym sezonie – jest najpoważniejszym kandydatem do mistrzostwa kraju. Nie jest w tej opinii odosobniony.

Czas pokaże, czy ekipa Guardioli znów zagra na nosie konkurencji i będzie się cieszyć z kolejnego, czwartego już z rzędu tytułu, co byłoby angielskim rekordem. Dziś do startu z pole position do drugiej części tego wyścigu szykują się jednak The Reds.

Piłkarze z Anfield zaczęli rok z przytupem. Po pasjonującym widowisku pokonali 4:2 mające mocarstwowe ambicje Newcastle i umocnili się na pozycji lidera. Na półmetku rozgrywek mają pięć punktów przewagi nad najgroźniejszymi rywalami – Manchesterem City (jeden zaległy mecz do rozegrania) i Arsenalem.

Klopp po ostatnim zwycięstwie cieszył się tak bardzo, że zgubił na murawie obrączkę. Odnalazł ją z pomocą operatora kamery. – Wiszę mu mnóstwo kolejek – żartował trener Liverpoolu. Ale jeszcze kilka miesięcy temu nikomu w klubie nie było do śmiechu.

Pozostało 92% artykułu
1 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Cudu w Anglii nie było. Manchester City obronił tytuł i przeszedł do historii
Piłka nożna
Bologna w Lidze Mistrzów. Polacy pomogli napisać piękną historię
Piłka nożna
Mecz bez historii, Robert Lewandowski bez gola. Barcelona bliżej wicemistrzostwa
Piłka nożna
Kolejny sezon Ligi Mistrzów. Piraci wzięli kurs na Europę
Piłka nożna
Czy będzie grupowy coming-out w zawodowej piłce nożnej?