Adam Szymczyk: Krzysztof Stanowski naprawdę może namieszać w wyborach prezydenckich

Jak uczy nas historia III RP, wybory na urząd prezydenta RP regularnie pozwalają zaistnieć kandydatom spoza układu politycznego. Degrengolada ugrupowań prawicy stwarza Krzysztofowi Stanowskiemu szansę na potencjalnie dobry wynik.

Publikacja: 05.02.2024 11:17

Adam Szymczyk: Krzysztof Stanowski naprawdę może namieszać w wyborach prezydenckich

Foto: FOTON/PAP

W polskich realiach politycznych znaczenie przypisywane wyborom prezydenckim bywa często nieproporcjonalnie duże w stosunku do prerogatyw, w jakie konstytucja wyposażyła głowę państwa. Fakt ten sprawia, że rozmaite środowiska poprzez wystawianie swojego kandydata starają się wykorzystać jego wynik jako podstawę do upowszechniania swoich postulatów lub budowy nowych bytów partyjnych.

Czytaj więcej

Krzysztof Stanowski chce wystartować w wyborach prezydenckich. „Nie chcę wygrać”

Tak bywało w przeszłości wielokrotnie: to poprzez walkę o fotel prezydenta Andrzej Lepper próbował dotrzeć do szerszej publiczności ze swoją Samoobroną, Andrzej Olechowski budował Platformę Obywatelską, a Janusz Korwin-Mikke promował swą wolnorynkową agendę. Również w ostatnich latach odnajdujemy podobne przykłady: któż z nas nie pamięta bardzo dobrego wyniku Pawła Kukiza w 2015 r. czy Szymona Hołowni pięć lat później? Wyborcze debiuty wymienionej dwójki nie tylko umocniły ich rozpoznawalność, ale pozwoliły wejść do Sejmu z pokaźną liczbą posłów.

Niezależni kandydaci już potrafili zamieszać w wyborach prezydenckich

Wszystkich wyżej wymienionych kandydatów łączy to, że na etapie udziału w wyborach prezydenckich odżegnywali się od istniejącego układu i w większym lub mniejszym stopniu podkreślali swoją apartyjność. I choć Polskę trudno wskazać jako przykład państwa, w którym tacy kandydaci mają szanse na zwycięstwo, to tendencją powtarzającą się w kolejnych wyborach prezydenckich jest poszukiwanie przez znaczącą grupę wyborców kandydata spoza dotychczasowego politycznego menu.

Przy braku silnych kontrkandydatów na prawicy wymienione grupy wyborców mogą łatwiej postawić na kandydata takiego jak Krzysztof Stanowski. Nietrudno zresztą zauważyć w jego wypowiedziach wątki często pobrzmiewające w deklaracjach wyborców Konfederacji czy PiS

Co więcej, taki kandydat niejednokrotnie ma potencjał, by doprowadzić do politycznego przesilenia. Warto przypomnieć, że pośrednim skutkiem sukcesu Pawła Kukiza było zwycięstwo Andrzeja Dudy w II turze i erozja poparcia dla Platformy, a pojawienie się Szymona Hołowni długookresowo przyczyniło się do odsunięcia PiS od władzy.

Pomogą milionowe zasięgi Kanału Zero Krzysztofa Stanowskiego

Nie sposób na ten moment ocenić szans wyborczych Krzysztofa Stanowskiego (zwłaszcza że on sam twierdzi, że chce kandydować, ale „nie zamierza wygrać”), lecz już dziś można wymienić garść atutów, jakimi mógłby się pochwalić jako kandydat. Po pierwsze – obecność w internecie. Przy ograniczonych zasobach finansowych i personalnych czy też braku odpowiedniej ekspozycji w tradycyjnych mediach portale społecznościowe dają spore szanse docierania do potencjalnych wyborców.

Milionowe zasięgi Kanału Zero Krzysztofa Stanowskiego pokazują, że dziennikarz ten, mówiąc kolokwialnie, „umie w internety”. Oczywiście samo wykorzystanie narzędzi internetowych nie daje gwarancji sukcesu, ale niewątpliwie pomaga w zwiększaniu rozpoznawalności, zwłaszcza wśród młodego pokolenia, które w mniejszym stopniu przejawia zainteresowanie polityką.

Po drugie – względna świeżość. Na przedstawienie konkretnych propozycji przez Stanowskiego trzeba będzie jeszcze poczekać, ale niewątpliwie fakt wywodzenia się spoza szeroko rozumianego środowiska partyjnego może mu pomagać w zdobywaniu wiarygodności. Ważne jednak na tym polu będzie przedstawienie kompleksowego programu, który mógłby poszerzyć grono zainteresowanych.

W kampanii prezydenckiej trzeba być „prawicowym Hołownią”

W końcu – last but not least – mamy kryzys po prawej stronie sceny politycznej. Po utracie większości PiS nadal nie przepracował przyczyn swojego niesatysfakcjonującego wyniku i zdaje się utwardzać w swoim radykalizmie. Największe ugrupowanie w Sejmie nie ma też mocnego kandydata na prezydenta, który mógłby nawiązać równorzędną walkę z szykującymi się do startu Szymonem Hołownią i Rafałem Trzaskowskim.

Nie wiadomo, jak sytuacja będzie wyglądać na wiosnę 2025 r., ale z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że w przekazie PiS nie zajdą większe zmiany aż do jesieni tego roku. Na rozdrożu znajduje się też Konfederacja, mająca przed sobą do wyboru pójście drogą otwarcia się na „normalsów” lub zabetonowanie dotychczasowego poparcia zawężonego do garstki wyborców, których nie zrażają happeningi Grzegorza Brauna.

Czytaj więcej

Artur Bartkiewicz: Czy Krzysztof Stanowski może zostać Szymonem Hołownią? A Pawłem Kukizem?

Przy braku silnych kontrkandydatów na prawicy wymienione grupy wyborców mogą łatwiej (przynajmniej w części) postawić na kandydata takiego jak Krzysztof Stanowski. Nietrudno zresztą zauważyć w jego wypowiedziach wątki często pobrzmiewające w deklaracjach wyborców Konfederacji czy PiS. Degrengolada ugrupowań prawicy stwarza więc Stanowskiemu szansę na potencjalnie dobry wynik.

Naturalnie wiele będzie zależeć także od kampanii czy działań nowego rządu. Na ten moment to ugrupowania tworzące gabinet Donalda Tuska są największymi beneficjentami defensywy obecnej opozycji. Trudno powiedzieć, jak długo trwał „miesiąc miodowy” koalicji, ale postępująca polaryzacja pozwala przypuszczać, że najbliższe wybory prezydenckie brutalnością przebiją te z 2020 r. W takiej sytuacji dla rosnącej grupy wyborców zmęczonych konfliktem PiS z anty-PiS oferta Stanowskiego może okazać się atrakcyjna. Jedno jest pewne – do wiosny 2025 r. nie powinniśmy narzekać na nudę.

Autor

Adam Szymczyk

Absolwent prawa na Uniwersytecie Łódzkim. Członek zespołu międzynarodowego Klubu Jagiellońskiego

W polskich realiach politycznych znaczenie przypisywane wyborom prezydenckim bywa często nieproporcjonalnie duże w stosunku do prerogatyw, w jakie konstytucja wyposażyła głowę państwa. Fakt ten sprawia, że rozmaite środowiska poprzez wystawianie swojego kandydata starają się wykorzystać jego wynik jako podstawę do upowszechniania swoich postulatów lub budowy nowych bytów partyjnych.

Tak bywało w przeszłości wielokrotnie: to poprzez walkę o fotel prezydenta Andrzej Lepper próbował dotrzeć do szerszej publiczności ze swoją Samoobroną, Andrzej Olechowski budował Platformę Obywatelską, a Janusz Korwin-Mikke promował swą wolnorynkową agendę. Również w ostatnich latach odnajdujemy podobne przykłady: któż z nas nie pamięta bardzo dobrego wyniku Pawła Kukiza w 2015 r. czy Szymona Hołowni pięć lat później? Wyborcze debiuty wymienionej dwójki nie tylko umocniły ich rozpoznawalność, ale pozwoliły wejść do Sejmu z pokaźną liczbą posłów.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Arak: Po 20 latach w UE musimy nauczyć się budować koalicje
Opinie polityczno - społeczne
Przemysław Prekiel: Krótka ławka Lewicy
Opinie polityczno - społeczne
Dubravka Šuica: Przemoc wobec dzieci może kosztować gospodarkę nawet 8 proc. światowego PKB
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Zaremba: Sienkiewicz wagi ciężkiej. Z rządu na unijne salony
Opinie polityczno - społeczne
Kacper Głódkowski z kolektywu kefija: Polska musi zerwać więzi z izraelskim reżimem