Turowski: (Nie)bezpieczna wolność

Nie ma sensu prowadzenia akademickiej dysputy o tym, co ważniejsze: bezpieczeństwo czy wolność. Politycy i urzędnicy przy poparciu mediów już za nas zdecydowali – pisze publicysta.

Aktualizacja: 11.10.2017 19:55 Publikacja: 11.10.2017 19:44

Niebawem możemy się obudzić w świecie, po którym mimo surowych kar i policyjnych możliwości jedynie

Niebawem możemy się obudzić w świecie, po którym mimo surowych kar i policyjnych możliwości jedynie terroryści będą umieli się poruszać, a przeciętny obywatel zostanie nimi przygnieciony

Foto: AFP

Przygniatającą większością głosów 415 do 127 francuskie Zgromadzenie Narodowe przyjęło nową ustawę antyterrorystyczną, która de facto zastępuje dekret o stanie wyjątkowym wprowadzony jeszcze przez prezydenta Hollande'a. Co wprowadza nowe prawo? Z grubsza rzecz biorąc, cztery najważniejsze postanowienia. Ułatwia odpowiednim służbom szerokie śledzenie podejrzanych, nakazuje udostępnienie przez podejrzanych wszelkich danych elektronicznych, dalece ułatwia zakładanie podsłuchów i śledzenia za pomocą fal radiowych wszystkich podejrzanych i wszędzie, w tym także w miejscach kultu.

Jak łatwo można było przewidzieć, nowa ustawa wywołała burzę. Skrajna prawica krytykuje, że takie środki to za mało, i żąda prawa do natychmiastowego wydalenia z kraju podejrzanych i w ogóle najlepiej zamknięcia granic, a lewica podnosi krzyk, że to zagłada wolności obywatelskich. I tu dochodzimy do sedna problemu, który okazuje się być nierozwiązywalny.

Nasza wolność została radykalnie ograniczona niepodlegającą dyskusji decyzją rządu Stanów Zjednoczonych, nakazującą specjalną kontrolę na lotniskach po zamachach 11 września 2001 r. To przełomowa data oznaczająca symboliczny koniec obywatelskiej wolności i uzależnienie jej od widzimisię polityków, urzędników i innych „specjalistów" od bezpieczeństwa.

Odpowiedzialni za to decydenci mogą powiedzieć, że w istocie ilość zamachów lotniczych zmniejszyła się drastycznie. Zgoda, ale terroryści nie zmniejszyli swej aktywności. Po prostu przyjęli inne formy z równie bolesnym skutkiem. Moim zdaniem największą korzyść z tych przepisów odnoszą właściciele sklepów wolnocłowych, sprzedający malutką butelkę wody – za to absolutnie bezpieczną – za dwa czy trzy euro. A na domiar kwitnie radosna urzędnicza twórczość, która w zależności od kraju, a nawet konkretnego lotniska, określa, co wolno, a czego nie wolno wnieść na pokład. Przepis stosownej francuskiej dyrekcji od transportu zakazujący wnoszenia na pokład serów miękkich jest dla mnie szczytem absurdu i samowoli urzędniczej. Ale podobnych przykładów w innych krajach jest więcej.

Obywatel wobec tej biurokratycznej twórczości jest bezradny, bezbronny, ubezwłasnowolniony, ale podobno absolutnie bezpieczny. Oczywiście nie ma sensu prowadzenia akademickiej dysputy o to, co ważniejsze: bezpieczeństwo czy wolność. Politycy i urzędnicy przy poparciu mediów już za nas zdecydowali. Ale warto wrócić do francuskiego prawa antyterrorystycznego. Oczywiście, policja musi mieć odpowiednie narzędzia do walki z bandytami, tak jak ma do walki z kierowcami jeżdżącymi po pijaku lub z szaleńczą prędkością. To też są terroryści. Diabeł jednak tkwi w szczegółach. Czy nowe możliwości dane funkcjonariuszom państwowym doprowadzą do zwalczenia plagi, czy też do zwiększenia zakazów i nakazów dla przeciętnych obywateli pod szyldem walki z...? Nikt nam pewnie na to pytanie nie odpowie. Inaczej mówiąc, tworząc prawo, dbajmy też o to, aby nie zwiększać już istniejącej paranoi. Albowiem niebawem możemy się obudzić w świecie, po którym mimo surowych kar i policyjnych możliwości jedynie terroryści będą umieli się poruszać, a przeciętny obywatel zostanie nimi przygnieciony.

I jest jeszcze druga strona medalu. A co z prewencją, edukacją, co ze zwiększaniem możliwości rozwoju w środowiskach zagrożonych czy wręcz patologicznych? Ostatnie zamachy we Francji – a to jest opinia przeciętnych Francuzów – dodały ducha i bezczelności młodym Francuzom pochodzenia północnoafrykańskiego, którzy zdają się mówić: A co nam zrobicie, wy zastraszeni zjadacze białego chleba? Gdzie zatem jest potężny program rozbrajania potencjalnych bomb, tlących się na przedmieściach Paryża, Lyonu, Marsylii czy w brukselskim Molenbeek? Wiem, że wszelkie dotychczasowe próby nie na wiele się zdały, ale wiem też, że bez kolejnych prób, planów i mnóstwa pieniędzy, nawet najdoskonalsze ustawy antyterrorystyczne okażą się na dłuższą metę jedynie papierowym pomysłem polityków.

Przygniatającą większością głosów 415 do 127 francuskie Zgromadzenie Narodowe przyjęło nową ustawę antyterrorystyczną, która de facto zastępuje dekret o stanie wyjątkowym wprowadzony jeszcze przez prezydenta Hollande'a. Co wprowadza nowe prawo? Z grubsza rzecz biorąc, cztery najważniejsze postanowienia. Ułatwia odpowiednim służbom szerokie śledzenie podejrzanych, nakazuje udostępnienie przez podejrzanych wszelkich danych elektronicznych, dalece ułatwia zakładanie podsłuchów i śledzenia za pomocą fal radiowych wszystkich podejrzanych i wszędzie, w tym także w miejscach kultu.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Haszczyński: Bombowe groźby Joe Bidena. Dlaczego USA zmieniają podejście do Izraela?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Warzecha: Kto nie z nami, ten z Putinem? Radosław Sikorski sięga po populizm i demagogię
Opinie polityczno - społeczne
Jarosław Kuisz: Polacy, czyli perfekcyjni narodowi egoiści. Co nas obchodzi Izrael, Palestyna i Ukraina?
Opinie polityczno - społeczne
Maciej Strzembosz: Kultura walutą niepodległości, czyli lament pożegnalny dla ministra Sienkiewicza
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Opinie polityczno - społeczne
Jan Zielonka: W sprawie migracji liberałowie i chadecy w UE mówią głosem populistów