Joanna Ćwiek-Świdecka: Ja w imieniu tych, którzy przez protest rolników nie dojechali do pracy

Rolnicze protesty mocno uderzają w osoby mieszkające pod miastami. Od kilku tygodni dojazd do pracy bywa masakrą. To pewnie mało ważne dla protestujących rolników, że gdzieś w szkole na swoją matkę czeka dziecko, dla mnie jednak to bardzo ważne.

Publikacja: 20.03.2024 13:45

Protest rolników przy rondzie Mogilskim w Krakowie, 20 marca

Protest rolników przy rondzie Mogilskim w Krakowie, 20 marca

Foto: PAP/Łukasz Gągulski

Mieszkam pod Warszawą, więc to oczywiste, że... zaczynam dzień od sprawdzenia, gdzie aktualnie są rolnicze blokady. Nie wiem, w jakim stopniu traktory na drogach wpływają na konkretne działania rządzących, ale nam, mieszkańcom podmiejskich miejscowości, bardzo utrudniają życie.

Czytaj więcej

Protest rolników. Dzisiaj strajk generalny. Niemal 600 blokad w całej Polsce

Charakter mojej pracy pozwala mi pracować zdalnie, więc w newralgiczne dni staram się zostawać w domu. Stąd też pewnie rolnicze protesty nie dotykają mnie w takim stopniu jak moich sąsiadów czy znajomych. Ale mam też chyba pecha, bo za każdym razem, gdy umówiona jestem na naprawdę ważne spotkanie, gdzieś po drodze taka blokada się trafi.

Protesty rolników: paraliż na drogach, w miastach i miasteczkach

Z tego powodu spóźniłam się na spotkanie w ministerstwie i na wywiad z ministrem, na który czekałam od grudnia. Raz, wracając z pracy, w ostatniej chwili przejechałam przed zamknięciem drogi – musiałam przejechać, bo inaczej nie odebrałabym dziecka ze szkoły. To pewnie mało ważne dla protestujących, że gdzieś na matkę czeka dziecko, dla mnie jednak to bardzo ważne. Innym razem jechałam bardzo bocznymi drogami do pracy – a samochód mam znacznie słabszy niż rolnicy traktory – i zastanawiałam się, czy gdzieś w końcu  „z powodów technicznych” nie utknę na dobre.

„Organizujemy wam dzień wolny od pracy” – powiedział jeden z cytowanych przez media rolników. Na pewno ucieszy się chirurg, którego ominie kilkugodzinna, wyczerpująca operacja, którą miał przeprowadzić, by ratować życie

Dziś, w środę, 20 marca, powinnam być w redakcji, ale nie odważyłam się wyjechać, by nie spóźnić się na poranne kolegium. Od kilku dni wiadomo, że rolnicy w całej Polsce przygotowują niemal 600 blokad – oczywiście pod Warszawą też, więc sprawdzamy, czy i jak uda się przejechać. Jak przed laty w pandemii powtarzamy sobie: „Zostań w domu”. Kto może, ten zostaje.

Czy protestujący rolnicy wiedzą, jak i komu mogą w ten sposób zaszkodzić?

Widmo korków potęguje SMS z urzędu gminy, w którym zawiadamia się nas, że planowana jest blokada drogi dojazdowej do trasy do Warszawy. I co więcej, protestujący zamierzają też zablokować centrum naszego miasteczka, więc ludzie między sobą rozmawiają, że zakupy trzeba zrobić wcześniej.

Czytaj więcej

Aleksandra Ptak-Iglewska: Rolnicy strajkują, ale sami nie za bardzo wiedzą przeciwko czemu

Owszem, nie trzeba być w sklepie codziennie, ale to środa, w miasteczku targ, na który rolnicy i drobni przedsiębiorcy przywożą swoje towary. Wizja blokady miasta to zmiana planów, mniej kupujących. Czy protestujący wiedzą, jak i komu mogą w ten sposób zaszkodzić? Czy się z tym liczą? Pewnie nawet o tym nie myślą.

Nie chcemy przymusowego wolnego dnia

„Organizujemy wam dzień wolny od pracy” – powiedział jeden z cytowanych przez media rolników. Super, naprawdę bardzo się z tego cieszymy. Ucieszą się na pewno dzieci, do których na lekcje nie dotrze nauczyciel. Bo zawsze fajnie, jeśli w jednej sali wciśnie się dwie albo trzy klasy. Nikt nie zostawi dzieci bez opieki, więc ci nauczyciele, którzy są, pracują za nieobecnych. Ucieszy się pielęgniarka, która nie będzie mogła zejść z nocnej zmiany i iść do domu, bo jej koleżanka stoi w korku. Na pewno ucieszy się chirurg, którego ominie kilkugodzinna, wyczerpująca operacja, którą miał przeprowadzić, by ratować życie. Na pewno pełni radości będą też wszyscy stojący w kolejkach w urzędach, bo jakaś urzędniczka nie dojechała.

My, drodzy rolnicy, nie chcemy dni wolnych. Chcemy normalnie pojechać do pracy i z niej wrócić.

Mieszkam pod Warszawą, więc to oczywiste, że... zaczynam dzień od sprawdzenia, gdzie aktualnie są rolnicze blokady. Nie wiem, w jakim stopniu traktory na drogach wpływają na konkretne działania rządzących, ale nam, mieszkańcom podmiejskich miejscowości, bardzo utrudniają życie.

Charakter mojej pracy pozwala mi pracować zdalnie, więc w newralgiczne dni staram się zostawać w domu. Stąd też pewnie rolnicze protesty nie dotykają mnie w takim stopniu jak moich sąsiadów czy znajomych. Ale mam też chyba pecha, bo za każdym razem, gdy umówiona jestem na naprawdę ważne spotkanie, gdzieś po drodze taka blokada się trafi.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację