Wojciech Warski: Podzwonne dla polskiej przedsiębiorczości

Firmy sektora MŚP są w większości nadal w fazie wzrostu organicznego i nie są odporne na szoki zewnętrzne oraz zwroty w polityce gospodarczej, fundowane przez rządzących. A tych zwrotów i szoków na 2023 rok nie brakuje.

Publikacja: 10.01.2023 03:00

Wojciech Warski: Podzwonne dla polskiej przedsiębiorczości

Foto: Adobe Stock

Dwa miliony polskich przedsiębiorców „od zawsze” są niekwestionowanym motorem polskiej gospodarki. Rewolucyjne reformy podatkowe rządu Leszka Millera, wprowadzone wbrew własnej partii – obniżenie podatku CIT dla przedsiębiorstw z 27 proc. na 19 proc. oraz wprowadzenie od 2004 roku 19-proc. podatku liniowego PIT dla osób fizycznych prowadzących działalność gospodarczą – na prawie dwie dekady uruchomiły silnik generujący krajowy wzrost gospodarczy i zwiększone wpływy podatkowe do budżetu państwa.

Jednak rząd Mateusza Morawieckiego ma do przedsiębiorców stosunek co najmniej ambiwalentny: z jednej strony wsparł ich hojnie w pandemii, a to w obawie przed lawiną zwolnień zatrudnionych z upadających biznesów, z drugiej zaś forsuje (prawdziwą) tezę o niższej efektywności sektora mikro- i małych przedsiębiorstw i konieczności ograniczenia ich działalności lub koncentracji. Zapomina w tym racjonalizatorskim zapale o istotnym szczególe: sektor małych i średnich przedsiębiorstw (MŚP), liczący w Polsce ok. 300 tysięcy podmiotów, funkcjonuje zbyt krótko w po-PRL-owskiej gospodarce, by mieć rozmach inwestycyjny i wypracowany kapitał do efektywnych fuzji i przejęć. Firmy sektora MŚP – zarówno zorganizowane jako spółki, jak i przedsiębiorcy indywidualni – są w znakomitej większości nadal w fazie wzrostu organicznego i nie są odporne na szoki zewnętrzne oraz zwroty w polityce gospodarczej, fundowane przez rządzących.

A tych zwrotów i szoków na 2023 rok nie brakuje.

Alarm dla gospodarki

Po katastrofie Polskiego (nie)Ładu oraz związanej z tym dezorganizacji podatkowej i płacowej w firmach koszty podatkowe w działalności gospodarczej w 2023 roku wzrosną dwu-, trzykrotnie. Wynika to zarówno z podniesienia efektywnego podatku dochodowego o 9 proc. (zakaz odliczania składki zdrowotnej od podatku i efektywne odwrócenie reformy Millera), jak i z mocnego wzrostu minimalnej składki ZUS do ponad 1400 zł. Nieregularność dochodów w małych firmach jest obecnie tak duża, że dla wielu przedsiębiorców jest to gwóźdź do trumny ich działalności. Dotyka to nie tylko branży turystycznej i gastronomicznej, ale też wielu kategorii codziennych usług dla ludności. Zamykają się zakłady rzemieślnicze i piekarnie, sklepy, kosmetyczki i warsztaty naprawcze.

Tarcze pomocowe rządu podtrzymały byt firm w okresie pandemii, ale dane za 2022 r. są zatrważające. Niewypłacalność z wnioskiem o restrukturyzację zadłużenia bądź bankructwo ogłosiły wg Coface 2752 firmy, czyli o 30 proc. więcej niż w 2021 r. Aż 61 proc. z nich to indywidualne działalności gospodarcze. Do tego rejestr CEIDG odnotował do końca października 2022 r. 157 700 wniosków o zakończenie działalności, czyli o 17 proc. więcej rok/roku. Te dane to alarm dla gospodarki.

Konsumpcyjny model wzrostu

Bezpośrednie przyczyny trudnej sytuacji są oczywiście wielokrotnie złożone. Wśród nich są skokowa zmiana kosztów energii elektrycznej i gazu, gwałtowny wzrost kosztów pracy, niestabilność złotego oraz inercja cenowa na rynku międzyfirmowym B2B. Czas dostosowania cen transakcyjnych do zmienionych uderzeniowo kosztów działalności oznacza, że w okresie przejściowym część kosztu realizacji zobowiązań musi być ponoszona z zasobów firm. Na to firmy nie mają wystarczającego kapitału i po prostu plajtują.

W istniejącej sytuacji zachowania rządzących są niezrozumiałe, jeśli oceniać je w racjonalnych kategoriach. Podstawowy czynnik niepewności rynkowej, inflacja, niby jest zwalczany, ale nie za bardzo. Nadal utrzymywany jest konsumpcyjny model wzrostu i zamiast zdejmowania pieniędzy z rynku pompuje się weń kolejne pożyczone miliardy w postaci n-tych emerytur i barbórkowych. W końcu każdy procent inflacji to kolejne miliardy do budżetu z większego VAT! Znów kłania się wiara rządzących w niskie wykształcenie ekonomiczne narodu, który ma się cieszyć, że ceny rosną tak samo szybko, a nie coraz szybciej.

Perfidne postępowanie

Kolejny megaproblem to spirala cenowo-płacowa, silnie uderzająca w finanse wszystkich rodzajów firm. Z powodu deprecjacji wartości pieniądza przedsiębiorcy powszechnie mierzą się z gwałtownie rosnącymi oczekiwaniami płacowymi personelu. Ubytek męskich pracowników z Ukrainy podtrzymał „rynek pracownika” i (zwłaszcza wykształcone) kadry są dobrem deficytowym. Pochodną wysokiej inflacji, przekraczającej ustawowy próg 5 proc., jest konieczność dwukrotnej w roku waloryzacji płacy minimalnej.

Motywowane ideologicznie i nadmiarowe (bez odniesienia do wzrostu produktywności) podnoszenie jej w poprzednich latach skutkuje obecnie tzw. efektem bazy i w tym roku dojdzie ona aż do 3600 zł brutto. A to przesuwa w górę całe siatki płac w firmach, czego ubocznym skutkiem są dodatkowe dochody ZUS. Czyli: inflacja jest nakręcana, bo dla rządzących inflacja nie jest zła, wspomaga budżet i ZUS, a jej koszt i tak przerzucany jest na społeczeństwo. Dla ludności nałożony podatek inflacyjny jest drożyzną, ale z wymienionych przyczyn skutki inflacji niewspółmiernie mocno dotykają najbardziej kreatywnej części społeczeństwa, czyli właśnie przedsiębiorców. To perfidne postępowanie.

W równie trudnej sytuacji znajdują się przedsiębiorstwa prowadzone jako jednoosobowa działalność gospodarcza ich właścicieli. W znaczeniu gospodarczym jest to ważne wspomaganie rynku, mimo że wprowadza dwoistość rynku pracy. Skoro jednak rządzący nie mają odwagi wprowadzenia reform typu „jednolita danina”, to w obecnej sytuacji zupełnie niezrozumiała jest donośna krytyka, wygłoszona ustami szefa rady nadzorczej ZUS, pomysłu tzw. dobrowolnego ZUS. Ta idea ma różne propozycje szczegółowe, inaczej interpretuje ją np. rzecznik MŚP Adam Abramowicz, nieco inaczej Koalicja Polska.

KP zgłasza propozycję czasowego – na czas nie dłuższy niż pięć–dziesięć lat – prawa przedsiębiorcy do zawieszenia wpłat składek emerytalnych, przy zachowaniu obowiązku składki zdrowotnej. To byłoby kluczowe dla przetrwania odciążenia małych biznesów, które nie generują w obecnych warunkach wystarczających dochodów. W przeciwnym razie, siłą faktów, ci przedsiębiorcy muszą zastosować się do myśli ekonomicznej prezesa Kaczyńskiego, że „…jak kogoś nie stać na płacenie ZUS, to niech idzie na etat”.

KPO nie da wiele MŚP

Co dziwniejsze, pryncypialna krytyka tego pomysłu płynie też z ust naukowców UW i SGH, którzy zakładają masowe niepłacenie składek emerytalnych. Ignorują przykład niemiecki i przyjmują, że osoby prowadzące indywidualną działalność gospodarczą to ludzie bez wyobraźni. Epatuje się publikę rzekomą przyszłą koniecznością zapewnienia rzeszom zubożałych przedsiębiorców emerytur minimalnych i fatalnych skutków budżetowych, jakie to przyniesie. Ilu może być takich przedsiębiorców? Kilkanaście tysięcy? Ciekawe, że identyczna „troska” nie jest wyrażana wobec 4 mln Polaków nieaktywnych zawodowo i niebudujących kapitału emerytalnego. Tu oburzenia i propozycji brak.

W dyskursie politycznym pojawia się argument, że sytuacja przedsiębiorców ulegnie radykalnej poprawie z chwilą podjęcia politycznej decyzji zakończenia absurdalnego sporu z Komisją Europejską o KPO. Jednak zakończenie tego kontredansu politycznego bynajmniej nie wniesie dla sektora MŚP nowej wartości. Ewentualne uruchomienie projektów finansowanych ze środków Krajowego Planu Odbudowy w niewielkim stopniu da dodatkowe zlecenia tym podmiotom. Mało kto zauważa, że środki dysponowane przez rząd – zgodnie z deklaracją ministra Waldemara Budy – będą finansowały projekty prowadzone przez spółki Skarbu Państwa, a te nie są zbyt skore do kooperacji z sektorem prywatnym innym niż wielkie firmy.

Opinia publiczna nie zna projektów objętych KPO, ale można założyć, że pieniądze europejskie posłużą finansowaniu już biegnących przedsięwzięć. A więc zwolnione zostaną do dyspozycji rządu środki, które w przeciwnym razie musiałby pozyskać z obligacji PFR/BGK dla sfinansowania m.in. realizowanych polityk społecznych i przedwyborczego wspierania TVP.

Bezsilność organizacji pracodawców

W opiniach o wyjątkowo ciężkich czasach dla przedsiębiorców zastanawiająco brak zdecydowanych głosów ze środowiska organizacji pracodawców. Nie czują się one reprezentantami mikro- i małych przedsiębiorców, a duże firmy ich nie potrzebują. Rolę faktycznych rzeczników przedsiębiorców przejmują więc niektóre partie polityczne. Potwierdza to bezsilność organizacji pracodawców i sprowadzenie do roli bezzębnych przedsięwzięć, ignorowanych przez rząd wbrew np. zobowiązaniom ustawy o Radzie Dialogu Społecznego. To jednak nic nowego – obecny rząd nie ma w zwyczaju konsultować kogokolwiek w jakiejkolwiek sprawie, a sporadyczne kontakty mają wyłącznie charakter fasadowy.

Przedstawiony obraz stanu polskiej przedsiębiorczości winien zmusić rozsądny rząd do zastanowienia i kroków zaradczych. Nie chodzi o stawianie pomników i honorowanie trudu ogromnej rzeszy ludzi, którzy są „w pracy” nieomal 24 h na dobę, podejmują ryzyko gwarantowane własnym majątkiem i są pracodawcami kilku milionów zatrudnionych. Chodzi o uchronienie owego motoru gospodarczego przed dewastacją ekonomiczną i utrzymanie tych podstaw polskiej gospodarki w znośnej kondycji.

Na razie wszystko wskazuje, że rząd tej świadomości nie ma i „doi” przedsiębiorców na różne sposoby (ostatnio: afera paliwowa Orlenu), nie bacząc na np. drastycznie już widoczne skutki we wskaźniku inwestycji prywatnych, wynoszącym ledwie 13 proc. PKB; najniżej w historii. Cóż, przedsiębiorcy to nie jest zwarta grupa wyborcza, więc bezkarnie można oskubać ich z kasy, którą trzeba dosypać „swoim”. To nie jest mądre zarządzanie gospodarką, tylko gospodarka rabunkowa.

Dr Wojciech Warski jest przedsiębiorcą, szefem Rady Gospodarczej Koalicji Polskiej, byłym wiceprzewodniczącym Rady Dialogu Społecznego i byłym wiceprezesem BCC

Dwa miliony polskich przedsiębiorców „od zawsze” są niekwestionowanym motorem polskiej gospodarki. Rewolucyjne reformy podatkowe rządu Leszka Millera, wprowadzone wbrew własnej partii – obniżenie podatku CIT dla przedsiębiorstw z 27 proc. na 19 proc. oraz wprowadzenie od 2004 roku 19-proc. podatku liniowego PIT dla osób fizycznych prowadzących działalność gospodarczą – na prawie dwie dekady uruchomiły silnik generujący krajowy wzrost gospodarczy i zwiększone wpływy podatkowe do budżetu państwa.

Pozostało 95% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił