W trzecim filarze emerytalnym na koniec 2016 r. zgromadzono w Polsce 19,2 mld zł, z czego 11,4 mld zł w pracowniczych programach emerytalnych i 7,8 mld zł na kontach indywidualnych (IKE i IKZE). To kwoty dalece odbiegające od poziomu zapewniającego godziwą emeryturę. Z preferencji korzystają głównie osoby zamożniejsze, które i tak by oszczędzały. Tymczasem na jesień życia dodatkowych pieniędzy najbardziej będą potrzebować osoby o niższych dochodach.
Kuszenie dopłatą do składek
W Unii Europejskiej dodatkowe zabezpieczenie emerytalne dobrze działa w Holandii, Danii, Irlandii i Wielkiej Brytanii, a zdecydowanie gorzej – w Grecji, Hiszpanii i Francji. W systemach emerytalnych tej pierwszej grupy krajów większe znaczenie mają zakładowe programy emerytalne niż indywidualne.
Warto wskazać, że dodatkowe kapitałowe filary emerytalne stały się powszechne tam, gdzie wprowadzono obowiązkowość – prawną lub faktyczną, wynikającą z automatycznego zapisu i uczynienia z tego warunku zatrudnienia. Praktyka pokazuje, że niewiele osób rezygnuje z programów z zapisem automatycznym (tzw. auto-enrolment). Przykładowo w Wielkiej Brytanii w pierwszym półroczu obowiązywania tego systemu z opcji wystąpienia z programu skorzystało tylko 9 proc. pracowników.
Rozwój dodatkowego zabezpieczenia emerytalnego zależy m.in. od zamożności obywateli i wysokości świadczeń z systemu podstawowego. Tam, gdzie publiczne systemy dają wyższe świadczenia (np. we Francji, w Belgii), prywatne plany emerytalne są słabiej rozwinięte. Dzieje się tak, gdyż pracownicy wnoszą wysokie, obowiązkowe składki na ubezpieczenie emerytalne.
Doświadczenia międzynarodowe wskazują, że dla wzrostu oszczędności znaczenie mają też takie czynniki, jak zaangażowanie pracodawców, przejrzystość, prostota oferowanych produktów, świadomość emerytalna i zachęty podatkowe.