W wywiadzie dla dziennika "Kurier" dwukrotny zdobywca Złotej Palmy wyraził też swoje obawy dotyczące "nowego, nienawidzącego mężczyzn purytanizmu", przyniesionego przez #MeToo.

- Cały ten nowy purytanizm zasilany nienawiścią wobec mężczyzn bardzo mnie niepokoi. Jako artyści żyjemy w strachu przed krucjatą. To krucjata przeciwko każdej formie erotyzmu - stwierdził.

- Oczywiście uważam, że każdy rodzaj gwałtu czy przemocy seksualnej powinien być ukarany. Ale histeria potępień, z którą mamy teraz do czynienia, uprzedzająca jakiekolwiek sądy, jest obrzydliwa - dodał Haneke.

Zasugerował, że niektóre z oskarżeń, które wyszły na jaw w związku z akcją #MeToo, mogą być "wyrównywaniem rachunków", a nie walką z niewłaściwym zachowaniem seksualnym. - Ludzie są wykańczani w mediach, ich życie i kariery są rujnowane - ocenił, pytając "czy wróciliśmy do średniowiecza".

Haneke dodał, że jego zdaniem klimat związany z #MeToo może mieć wpływ na wolność artystyczną. - "Imperium zmysłów" (głośny japoński film z 1976 roku - przyp. red.), jeden z najgłębszych filmów na temat seksualności, nie zostałby nakręcony, ponieważ instytucje finansujące by na to nie pozwoliły; byliby w niewoli tego terroru - skomentował.