Jak biją, to oddaję

Wiosną przy drogach staje więcej biednych kobiet, głównie z Bułgarii i Polski. Ich los jest straszliwy. Czy naprawdę nic nie można zrobić?

Publikacja: 23.03.2012 22:27

Jak biją, to oddaję

Jak biją, to oddaję

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz Rafał Guz

Tekst z tygodnika Uważam Rze

Jak długo tak pracuję? Już dwa lata – mówi Kasia, farbowana brunetka w brązowej, skórzanej kurtce i kusej kiecce. Ma 30 lat, ale jej twarz, mimo że przykryta grubą warstwą makijażu, jest zniszczona. Lewe oko ma bardzo przekrwione – pamiątka po niedawnym kliencie. Spotykamy ją na jednej z wylotówek z Warszawy. – Wcześniej byłam fryzjerką. W innym, mniejszym mieście. Rodzina nic nie wie – dalej myśli, że pracuję przy układaniu włosów. Kolega mnie wciągnął. Teraz siedzi w więzieniu.

Kasia, jako jedyna, chce z nami rozmawiać. Ani gnieżdżące się w czwórkę w pomarańczowym daewoo tico, ubrane na różowo Polki, ani opierające się o srebrną toyotę, filozoficznie zadumane Bułgarki, ani pofarbowana na rudo Cyganka z południa Europy, nie dają się namówić. A Kasia bez mrugnięcia okiem podaje cennik: seks oralny– 50 zł, stosunek seksualny – 80 zł, jedno i drugie – 100 zł. Dziennie zarabia od 500 do 600 zł. Jak twierdzi, nikomu – żadnemu ochroniarzowi, żadnej mafii – nie płaci podatku.

– To, że dziewuchy nie oddają działki sutenerom, to rzadkość – komentuje policjant z Pomorskiego, który z prostytutkami pracuje od blisko 15 lat. Zna ten biznes od podszewki, z handlarzami ludźmi do czynienia miał nieraz. – Polki zazwyczaj oddają połowę, Bułgarki wszystko. One pracują za jedzenie i ciuchy, widać, że są zabiedzone. Często są muzułmankami i mężczyzna, nawet taki, który czerpie z niej korzyści, jest panem ich życia. A jeśli już złożą zeznania przeciw swoim sutenerom, to zanim dojdzie do rozprawy, często są w zupełnie innym miejscu – wyjaśnia.

Jeszcze kilka lat temu, na początku nowego tysiąclecia, przy polskich drogach stało dużo Ukrainek i Białorusinek. Po naszym wejściu do Unii Europejskiej sytuacja się zmieniła. Bojąc się deportacji, sąsiadki ze Wschodu przeniosły się do agencji i prywatnych domów. Czasem zdarzają się także chcące szybko dorobić , młode i głupie licealistki. Ale w takich sytuacjach konkurencja szybko dzwoni na policję.

Bardzo dużo jest też Bułgarek. I one, i dziewczyny znad Wisły (zatoczki w określonej porze przypisane poszczególnym grupom) często biorą narkotyki – głównie amfetaminę, która uodparnia i na stres, i na pogodę i na straszne przeźycia, które są ich udziałem.

Dziewczyny z południa Europy bardzo często nie chcą tak pracować, są zmuszane do tego siłą, sprzedawane między grupami przestępczymi. Do programu ochrony ofiar handlu ludźmi trafiają regularnie. Co roku kilkanaście osób. Ostatnio była to kobieta w ciąży, którą mąż wysłał z Bułgarii i powiedział, że będzie pracować na bazarze. Przy trasie żadnego kramu z warzywami jednak nie było.

Kobiety zmuszane przemocą

Największy ruch w tym brudnym interesie jest od godz. 10 do 16. Potem popołudniowy szczyt. Na drugiej zmianie, tej po godz. 16, stoją dziewczyny, które są nieco brzydsze. W nocy są te, które mają najwięcej do ukrycia i w świetle dziennym mogłyby się nie doczekać klientów. Wtedy faktycznie zatrzymują się najczęściej kierowcy tirów, ale wbrew pozorom tirówki wcale za nimi nie przepadają – ponoć są skąpi. – W eterze, czyli przez CB-radio, się rozchodzi, gdzie można skorzystać, gdzie stoją ciekawe dziewczyny – opowiada Andrzej, doświadczony kierowca, który jeździ ciężarówką na południu kraju. – Oczywiście najbardziej oblegana jest trasa do Świecka. W tym roku prostytutki najczęściej tytułujemy określeniem „ssaki leśne". W zeszłym królowały „grzybiarki". Niektórzy mówią „rusałki". Jednak trzeba uważać. Często zdarzają się napady, w których dziewczyna jest wystawiana „na wabia" – dodaje tonem znawcy.

W większym niebezpieczeństwie są jednak kobiety. Nawet jak mają ochronę, to przecież na czas odbycia stosunku się od niej oddalają. Gdy klient stwarza problemy, jest agresywny, to muszą sobie radzić same. Jak nam mówi Kasia, kiedy ktoś ją bije, to ona oddaje.

W momencie, gdy do niej podjechaliśmy, właśnie robiła komórką zdjęcie siniaka koleżanki. Ale bywa gorzej: w styczniu na Śląsku zatrzymano bezdomnego, który przyznał się, że udusił trzy tirówki. Wpychał im do buzi leśną ziemię. „Dziewuchy" często są też bite przez sutenerów. Choć to się dzieje regularnie, takie rzeczy mało kto zgłasza, do mediów przenikają tylko te najbardziej makabryczne. Dwa lata temu głośny był przypadek, gdy w pobliżu Ostrołęki zatrzymano Bułgara, który nie dość, że swoje „podopieczne" regularnie bił, okradał, to jeszcze na dodatek brutalnie gwałcił. Codziennie. W takich wypadkach, nawet kobiety zdeterminowane i skłonne znieść wiele, poddają się i idą na policję.

Zarówno Polki, jak i Bułgarki czasem „znikają". Nie wiadomo gdzie. Z rodziną kontakt często zerwały już dawno, nie ma ich kto szukać. Kilkanaście miesięcy temu na jaw wyszedł przypadek „różanej dziewczyny", która 15 lat temu chciała w Niemczech zerwać z prostytucją, a jej opiekun w obawie przed ujawnieniem zatłukł ją młotkiem. Choć z podgorzowskiej wsi wyjechała w 1996 roku, jej ciało odnaleziono dopiero kilka miesięcy temu, a pogrzeb odbył się w lutym. Ile takich grobów kryją jeszcze polskie lasy?

Kobiety są w mieszkaniach bardziej bezpieczne. Ale na ulicy można często więcej zarobić. – Bardzo dużo kobiet jest do prostytucji zmuszanych, one nie robią tego z własnego wyboru – mówi Irena Dawid-Olczyk z Fundacji Przeciwko Handlowi Ludźmi i Niewolnictwu La Strada. Jej organizacja w formie komiksu wydała poradnik dla prostytutek. Znalazły się tam m.in. rady, by nosić perukę i by nie używać długich kolczyków.

Straż leśna i policja mogą zrobić więcej

Kim są klienci? Kierowcy ciężarówek to mniejszość. Często zdarzają się młodzi chłopcy, którzy jeszcze uczą się w szkole. Czasem jest to dla nich inicjacja seksualna.

Co ciekawe, z usług korzystają też ludzie naprawdę majętni, którzy podjeżdżają bardzo drogimi samochodami i stać ich na ekskluzywne panie do towarzystwa. Dlaczego to robią? Być może podnieca ich to, że straż leśna może ich ukarać. Że poza zwierzątkami ktoś jeszcze może ich obserwować. Znana jest historia stacjonującego w Szczecinie żołnierza niemieckiej Bundeswehry, który po odbyciu stosunku z tirówką na oczach policjantów ostentacyjnie wyrzucił z okna samochodu zużytą prezerwatywę. By uniknąć mandatu i poinformowania o incydencie przełożonych, musiał pozbierać wszystkie wokół. Pozbierał.

Nie wiadomo jaki jest stan zdrowia kobiet pracujących na trasie. Ostatnie wiarygodne badania robiono siedem lat temu. Ile ich jest? Nie wiadomo. Ale mimo że nie ma żadnych danych statystycznych, funkcjonariusze policji twierdzą, że liczba tirówek generalnie się zmniejsza. – Duże znaczenie ma też pora roku. Zimą prostytutek przy drodze jest zdecydowanie mniej – twierdzi Sebastian Michalkiewicz, szef Centralnego Biura Śledczego w Warszawie. Zimą część Polek po prostu siedzi w domu. Także trochę Bułgarek wraca do siebie.

Choć przepisów i narzędzi prawnych, by z przydrożną prostytucją walczyć, nie ma, to czasem policja rozdaje mandaty za zaśmiecanie czy stwarzanie niebezpieczeństwa na drodze lub angażuje straż leśną do wystawiania mandatów za wjeżdżanie do lasu. – Ale przecież nie możemy się tak zbyt często wygłupiać – mówi nam doświadczony funkcjonariusz. Problemu przecież nie rozwiąże to, że dziewczyny staną 30 km dalej.

Coraz więcej jest Bułgarek. Przyjeżdżają falami i często migrują. Gdy będą zbyt długo w jednym miejscu, wtedy mundurowi się zorientują, że łamią prawo. – Bułgarki są obywatelkami Unii Europejskiej i w ciągu sześciu miesięcy mogą w Polsce spędzić trzy – tłumaczy młodszy chorąży Anna Galon, rzecznik prasowy komendanta Nadodrzańskiego Oddziału Straży Granicznej. – Ale nikt im nie wbija stempla do paszportu, więc tak naprawdę nie wiadomo, kiedy przyjechały – wyjaśnia. Deportacji Bułgarek trudniących się nierządem nie było. Są to obywatelki Unii, wydalić je można tylko wtedy, jeśli popełnią przestępstwo.

– To jest najstarszy zawód świata: istniał i będzie istnieć. Z prostytucją walczyć trudno. Ta przydrożna będzie powoli sama zanikać – mówi nasz informator z Pomorza.

To prawda, ale zbyt dużo zła jest w tym brudnym biznesie, by zamykać oczy. Na razie państwo polskie tak robi. A rodzice muszą czasem, jadąc samochodem, zamykać oczy swoim dzieciom, by nie patrzyły na te biedne, na wpół rozebrane, upadlane kobiety.

Tekst z tygodnika Uważam Rze, marzec 2011

Tekst z tygodnika Uważam Rze

Jak długo tak pracuję? Już dwa lata – mówi Kasia, farbowana brunetka w brązowej, skórzanej kurtce i kusej kiecce. Ma 30 lat, ale jej twarz, mimo że przykryta grubą warstwą makijażu, jest zniszczona. Lewe oko ma bardzo przekrwione – pamiątka po niedawnym kliencie. Spotykamy ją na jednej z wylotówek z Warszawy. – Wcześniej byłam fryzjerką. W innym, mniejszym mieście. Rodzina nic nie wie – dalej myśli, że pracuję przy układaniu włosów. Kolega mnie wciągnął. Teraz siedzi w więzieniu.

Pozostało 94% artykułu
Kraj
Kolejne ludzkie szczątki na terenie jednostki wojskowej w Rembertowie
Kraj
Załamanie pogody w weekend. Miejscami burze i grad
sądownictwo
Sąd Najwyższy ratuje Ewę Wrzosek. Prokurator może bezkarnie wynosić informacje ze śledztwa
Kraj
Znaleziono szczątki kilkudziesięciu osób. To ofiary zbrodni niemieckich
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?
Materiał Promocyjny
20 lat Polski Wschodniej w Unii Europejskiej