Nękanie bombardowanimi milionowego miasta trwa od ponad dwóch tygodni. W Charkowie nie ma prądu i wody, codziennie od rosyjskich pocisków ginie kilka osób. Kremlowska taktyka zastraszania nie daje jednak rezultatów.
Mieszkańcy Charkowa zostali w mieście
Mieszkańcy nie ruszyli do ucieczki z miasta. Mimo zaś twierdzeń rosyjskiej propagandy, z drugiej strony pobliskiej granicy z Rosją nie widać oznak koncentrowania wojsk do szturmu.
– Moskwa chce konkretne miasto. Wokół niego obecnie skoncentrowała swe wysiłki. Prawdopodobnie w okresie koniec maja–początek czerwca będzie kontynuowała natarcia na tych kierunkach. I mówimy raczej o miejscach, które już są (atakowane) – podsumowuje Denys Popowycz, ukraiński ekspert wojskowy.
Moskwa chce konkretne miasto
Denys Popowycz, ukraiński ekspert wojskowy
Przy tym nie mówi o Charkowie, lecz odcinkach frontu na wschodzie i południu. Tam najwięcej ataków Rosjanie prowadzą na miejscowość Czasiw Jar, odległą o 10 km na zachód od Awdijiwki. Tę ostatnią zdobyli w połowie lutego i od tego czasu nawet nie udało im się dojść do Czasiw Jaru. Gdyby jedank udało im się zdobyć Jar, przed nimi byłby Sławiańsk i Kramatorsk. – To ostatnia duża aglomeracja obwodu donieckiego znajdująca się pod naszą kontrolą – mówi Popowycz. Putin zaś od roku zapowiada podbicie całego obwodu donieckiego.