Michał Szułdrzyński: Czy powołanie nowego wiceprezesa NBP przybliży postawienie Adama Glapińskiego przed Trybunałem Stanu

Partyjna nominacja Artura Sobonia do NBP pokazuje, że obóz PiS wciąż nie zrozumiał, dlaczego przegrał wybory. Że Polacy mieli dość upartyjniania państwa i obsadzania instytucji wyłącznie z klucza partyjnego.

Aktualizacja: 07.12.2023 20:15 Publikacja: 07.12.2023 09:54

Artur Soboń, Andrzej Duda

Artur Soboń, Andrzej Duda

Foto: PAP

Nie każdy dostał taki prezent od świętego Mikołaja, jak były wiceminister finansów Artur Soboń. Polityk PiS pochwalił się w środę wieczorem dokumentem podpisanym 6 grudnia. Było to postanowienie prezydenta Andrzeja Dudy o powołaniu Sobonia do zarządu Narodowego Banku Polskiego.

Czy nominacja Sobonia jest nagrodą za posprzątanie po Polskim Ładzie?

Niby nic wielkiego, obóz Zjednoczonej Prawicy przyzwyczaił nas do swoich fanaberii, jednak w tej decyzji jest coś wyjątkowego. Nie żeby Soboń był całkiem niekompetentny. Jak na historyka, całkiem nieźle radził sobie w Ministerstwie Finansów z gaszeniem pożaru, jaki wywołał Mateusz Morawiecki, wprowadzając w życie Polski Ład, który okazał się podatkowym armagedonem. Z drugiej strony Soboń zajmował się wcześniej mieszkalnictwem, a przecież w trakcie ostatniej kampanii wyborczej Jarosław Kaczyński ogłosił, że właśnie w programie budowy własnych „m” jego rząd poniósł największą klęskę. Kłopot jednak nie w kompetencjach, lecz w tym, że Soboń jeszcze niedawno startował w wyborach i niecały miesiąc temu składał ślubowanie poselskie. Postanowienie prezydenta oznacza zaś wygaszenie jego mandatu. Wygląda to więc tak, jakby Artur Soboń dostał po nieudanych dla PiS wyborach stanowisko w NBP jako nagrodę za lojalność wobec Mateusza Morawieckiego i za pomoc w sprzątaniu po Polskim Ładzie.

A jeśli tak to wygląda, to zapewne tak jest. Ważne stanowisko państwowe obsadzane jest nie według klucza merytorycznego, ale w formie podziękowania za lojalność wobec partii, a w tym przypadku jeszcze lojalność wobec dwutygodniowego premiera.

Ta sytuacja jest też kłopotem dla prezesa NBP Adama Glapińskiego, który przekonywał, że kieruje się względami merytorycznymi, a nie politycznymi w swych decyzjach. Nowa koalicja zastanawia się, czy profesora Glapińskiego nie postawić przed Trybunałem Stanu, bo to jedyny sposób, by pozbawić go wpływu na NBP przed upływem kadencji. Kilka dni temu ujawniliśmy, że bank stał się przechowalnią polityków PiS, którzy znaleźli ciepłe posadki jako doradcy prezesa banku centralngo.

Czytaj więcej

NBP przechowalnią polityków PiS. Zdobyliśmy tajną listę doradców Glapińskiego

A tu wchodzi prezydent Duda w czapce świętego Mikołaja i daje taki prezent Soboniowi, który pokazuje, że zarzuty wobec Glapińskiego o upolitycznienie tej instytucji są zasadne.

Czy PiS zrozumiał, dlaczego przegrał wybory 15 października?

Szerzej szkodzi to całemu obozowi PiS. Wygląda bowiem na to, że Zjednoczona Prawica wciąż nie zrozumiała, dlaczego musiała oddać władzę. Poziom arogancji, nepotyzmu, upartyjniania wszystkiego sprawił, że dodatkowych kilka milionów Polaków poszło do urn zagłosować przeciwko temu stylowi rządzenia.

To nie był jakiś radykalny zwrot przeciwko prawicy, wszak obecna reprezentacja sejmowa jest wciąż bardziej konserwatywna niż średnia społeczeństwa. PiS zresztą zajął pierwsze miejsce i otrzymał 7,5 mln głosów, co pokazuje, że jego wyborcy wciąż są wobec niego lojalni. Ale rówcznocześnie 11,5 mln osób zagłosowało za zmianą tego stylu, tego zawłaszczania państwa, któremu towarzyszyła nieznośna patriotyczna tromtadracja. Im bardziej podejrzane decyzje podejmowano, jak w przypadku Willi+ czy afery w NCBiR, tym częściej powoływano się na najwyższe wartości. I ta hipokryzja właśnie doprowadziła nas do sytuacji politycznej, w której jesteśmy po wyborach 15 października.

Dokładnie osiem lat temu Beata Szydło wygłosiła podczas swego exposé słynną frazę, że PiS cechować będą „Praca, pokora i umiar”. I przez osiem lat partia ta pokazywała, że nie wie, co to umiar ani pokora. I właśnie kilka dni przed ostatecznym upadkiem rządów PiS, co nastąpi w poniedziałek 11 grudnia, ugrupowanie Kaczyńskiego pokazuje, że w stylu, z powodu którego przegrało wybory, działa do samego końca.

Czy zmiany w NBP mogą czegoś nauczyć nową koalicję?

Ale ta decyzja może mieć też dobre skutki. Niech stanie się memento dla polityków nowej koalicji. Że cierpliwość Polaków jest ograniczona. I jeśli nie wprowadzą nowego stylu rządzenia, a nominatów starej władzy po prostu zastąpią ludźmi PO, Trzeciej Drogi czy Lewicy, Polacy prędzej czy później pokażą im czerwoną kartkę. Niech więc arogancja PIS, która doprowadziła tę formację do przegranej, stanie się ostrzeżeniem dla tych, którzy władzę właśnie przejmują.

Nie każdy dostał taki prezent od świętego Mikołaja, jak były wiceminister finansów Artur Soboń. Polityk PiS pochwalił się w środę wieczorem dokumentem podpisanym 6 grudnia. Było to postanowienie prezydenta Andrzeja Dudy o powołaniu Sobonia do zarządu Narodowego Banku Polskiego.

Czy nominacja Sobonia jest nagrodą za posprzątanie po Polskim Ładzie?

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Michał Kolanko: „Zderzaki” paradygmatem polityki szefa PO, czyli europejska roszada Donalda Tuska
Komentarze
Izabela Kacprzak: Premier, Kaszub, zrozumiał Ślązaków
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Dlaczego Hołownia krytykuje Tuska za ministrów na listach do PE?
Komentarze
Estera Flieger: Uśmiechnięty CPK imienia Olgi Tokarczuk
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Wielka polityka zagraniczna, krajowi zdrajcy i złodzieje. Po exposé Radosława Sikorskiego