Mało kto tęskni za koroną

Przed rokiem Słowacy z lękiem żegnali się z koroną. Dziś wiadomo, że tragedii nie było - pisze Andrzej Niewiadowski z Bratysławy

Publikacja: 01.01.2010 14:31

Mało kto tęskni za koroną

Foto: AP

Wbrew społecznym obawom nie doszło do załamania słowackiej gospodarki. Nawet jeśli 71 procent obywateli uważa, że euro zmniejszyło ich dochody – zmalały wypłaty, podrożały artykuły spożywcze i usługi.

– Wprowadziliśmy euro w idealnym momencie. Wspólna waluta ustabilizowała słowacką gospodarkę. Weszliśmy do klubu bogatych – mówi "Rz" premier Robert Fico. – Po wejściu do strefy euro zmniejszyła się możliwość spekulacji walutowej, ustabilizował się kurs, a państwu łatwiej się zadłużać – twierdzi prezes Banku Narodowego Ivan Szramek.

Nie wszyscy się z tym zgadzają. – Wprowadzenie euro, gdy szalał kryzys gospodarczy, było dla Słowaków zbyt bolesne. Odnotowaliśmy największy spadek PKB z wszystkich krajów Grupy Wyszehradzkiej – uważa analityk UniCredit Jan Toth. I podkreśla, że sektor bankowy stracił 11 procent zysków, spadła produkcja przemysłowa, a wielu Słowaków straciło pracę z powodu osłabienia konkurencyjności gospodarki.

[srodtytul]Zbędne groźby[/srodtytul]

Gdy 1 stycznia 2009 roku Słowacja wkraczała do strefy euro, premier Robert Fico groził grzywnami i więzieniem tym przedsiębiorcom, którzy chcieliby przy okazji zmiany waluty podnieść ceny. Ale nic takiego nie nastąpiło. Obawy przed drożyzną stłumił kryzys gospodarczy. Pod koniec br. inflacja zmalała do 0,2 proc. Rząd prognozuje nawet spadek cen o ok. 1 proc.

– Handlowcy podpisali swoisty "kodeks etyczny", zobowiązanie utrzymania starych cen. I ten kodeks na ogół respektowali – mówi "Rz" Lubomir Drahovsky, analityk sieci handlowej "Terno". Peter Mihok – szef Urzędu Kontroli Cen, twierdzi, że ceny zwiększano sporadycznie. Na przykład ceny biletów autobusowych w Koszycach i Preszovie.

[wyimek]Słowacy, którzy coraz częściej spędzają urlopy w Tunezji i w Egipcie, chwalą sobie stopniowy spadek cen[/wyimek]

– Podrożały ceny usług operatorów komórkowych. Usługi u niektórych fryzjerów czy krawców – przyznaje Mihok. Ale czarna lista nieuczciwych przedsiębiorców, którą zaczął z początkiem stycznia publikować na swoich stronach internetowych Związek Słowackich Konsumentów, szybko się wyczerpała. Znalazło się na niej jedynie 16 firm z całej Słowacji.

Nieuzasadnionym podwyżkom zapobiegły także urzędowe kontrole przedsiębiorstw. Pomimo to z grudniowych sondaży wynika, że 57 procent Słowaków czuje się oszukanych.

– Twierdzą, że stracili na wprowadzeniu euro, a ceny towarów i usług poszły w górę. Ale ludzie zawsze mają wrażenie, że ceny idą w górę – mówi "Rz" socjolog Olga Gyarfasz.

Efekt wprowadzenia euro bardzo dobrze oddaje sytuacja na rynku nieruchomościami. Przed 1 stycznia 2009 roku ceny mieszkań i domów rosły w zawrotnym tempie. Słowacy lokowali tam swoje oszczędności. Przejście na euro doprowadziło do spadku cen i braku chętnych. – Dziś w bratysławskich mieszkaniach można przebierać – twierdzi ekonomista Vladimir Balaż.

Dla hotelarzy wprowadzenie euro było prawdziwym przekleństwem. – Większość hoteli i pensjonatów w Tatrach świeciła pustkami. Dla Polaków słowackie Tatry stały się nagle zbyt drogie. A aż 40 proc. turystów pochodziło z Polski – podkreśla szefowa marketingu w Jasnej Katarina Szarafinowa. Dziś Polacy, Czesi i Węgrzy znów coraz chętniej odwiedzają tatrzańskie ośrodki. Choć trzeba przyznać, że największym "sponsorem" Tatr po wprowadzeniu euro okazali się bogaci turyści z Rosji.

[srodtytul]Zmiana nawyków[/srodtytul]

Słowacy powoli przyzwyczajają się do wspólnej waluty. Sklepy wywieszają jeszcze ceny w euro i koronach, ale powszechne na początku roku masowe "wycieczki zakupowe" na sąsiednie Węgry, do Czech i Austrii. Przez pierwsze miesiące 2009 r. Słowacy za granicą kupowali niemal wszystko : artykuły spożywcze, kosmetyki, meble, paliwa. Budżet państwa tracił na tym procederze dziesiątki milionów euro. Podobnie jak słowaccy handlowcy. Ale kurs węgierskiego forinta, który na początku roku osłabił się wobec euro o 14 procent, poszedł w górę, a ceny zaczęły spadać. Procter & Gamble obniżył je o 25 procent. Czeska "Jednota" o 7 procent. Spowodowało to ponowne zainteresowanie zakupami w kraju.

[srodtytul]Euro dla turystów[/srodtytul]

Niewątpliwym atutem wspólnej waluty są tańsze podróże zagraniczne. Słowacy, którzy coraz częściej spędzają urlopy w Tunezji i Egipcie, chwalą sobie stopniowy spadek cen. Silny kurs euro sprawił, że wielu obywateli znalazło się w komfortowej sytuacji i wycieczka zagraniczna stała się porównywalna cenowo z tradycyjnym wypoczynkiem w Tatrach.

– Trudno powiedzieć, co Słowacja straciła, a co zyskała z wejściem do strefy euro. Na to potrzeba czasu. Ale niewątpliwym sukcesem jest stabilizacja finansów i gospodarki – mówi "Rz" minister finansów Jan Pocziatek.

[wyimek]Atutem Słowacji była tania siła robocza. Ale po przyjęciu euro przeciętne zarobki wzrosły do 7,4 euro za godzinę[/wyimek]

Mniej radości sprawia euro słowackim producentom. – Stabilizacja nie zawsze musi oznaczać wygraną, zwłaszcza jeśli gospodarka kraju takiego jak Słowacja uzależnionego od eksportu samochodów i elektroniki traci na konkurencyjności w sytuacji kryzysu ekonomicznego. Przed rokiem 2009 nasze przedsiębiorstwa były konkurencyjne wobec swoich sąsiadów z Polski czy Czech, dziś tę konkurencję przegrywają. Kryzys ekonomiczny tylko ten proces przyśpieszył – martwi się Jan Toth. – Silna waluta jest luksusem, na który stać jedynie silne gospodarki oparte na rozwoju technologicznym. Tymczasem atutem "słowackiego tygrysa" była w dużej mierze tania siła robocza. Dziś, po wprowadzeniu euro, przeciętne zarobki wzrosły do 7,4 euro na godzinę – przypomina Toth.

Wzrost kosztów pracy to tym większy kłopot, że nasz południowy sąsiad wciąż ma gospodarcze kłopoty. Zdaniem prognoz Słowackiego Urzędu Statystycznego deficyt może przekroczyć w tym roku 6,2 proc. PKB. – Byłby to najgorszy wynik w krajach Grupy Wyszehradzkiej – twierdzi Juraj Barta, doradca ekonomiczny banku Slovenska Sporitelna. – Mamy do czynienia z największym spowolnieniem słowackiej gospodarki od roku 2001. Zysk słowackich przedsiębiorstw spadł w pierwszym półroczu 2009 o 48 procent w porównaniu z rokiem 2008, a eksport aż o jedną czwartą – wylicza Barta. Gospodarka oparta jest na dwóch dominujących branżach: elektrotechnicznej i samochodowej. Miliony monitorów i setki tysięcy aut są w 90 procentach przeznaczone na eksport.

Silne euro prowadzi do wzrostu bezrobocia, które w ciągu roku wzrosło o 3,3 pkt proc.

Mimo wielu zastrzeżeń wprowadzenie euro pozytywnie ocenia aż 78 proc. Słowaków. Z grudniowych sondaży agencji Median wynika, że nowa waluta najwięcej zwolenników ma wśród młodych ludzi z wyższym wykształceniem.

Wbrew społecznym obawom nie doszło do załamania słowackiej gospodarki. Nawet jeśli 71 procent obywateli uważa, że euro zmniejszyło ich dochody – zmalały wypłaty, podrożały artykuły spożywcze i usługi.

– Wprowadziliśmy euro w idealnym momencie. Wspólna waluta ustabilizowała słowacką gospodarkę. Weszliśmy do klubu bogatych – mówi "Rz" premier Robert Fico. – Po wejściu do strefy euro zmniejszyła się możliwość spekulacji walutowej, ustabilizował się kurs, a państwu łatwiej się zadłużać – twierdzi prezes Banku Narodowego Ivan Szramek.

Pozostało 91% artykułu
Finanse
Polskie akcje dalej w czołówce. Miesiąc złota i srebra
Finanse
Będzie konkurs dla członków Rady Fiskalnej
Finanse
Jak przestępcy ukrywają pieniądze? Kryptowaluty nie są wcale na czele
Finanse
Były dyrektor generalny Binance skazany za pranie brudnych pieniędzy
Finanse
Podniesienie kwoty wolnej od podatku. Minister finansów Andrzej Domański zdradził kiedy