„Pewnego razu w listopadzie", porażający obraz Polski

Niepokojący, wręcz porażający obraz Polski w filmie Andrzeja Jakimowskiego „Pewnego razu w listopadzie".

Publikacja: 01.11.2017 17:57

Ten film, który od piątku wchodzi do kin, nie ma precyzyjnego scenariusza. Niewiele wiemy o jego bohaterach. Kobieta była kiedyś nauczycielką, teraz jest bezrobotna. Dlaczego straciła pracę? Jest też bezdomna. Została eksmitowana ze swojego mieszkania. Zżarł ją kredyt? Ktoś przejął kamienicę i podniósł czynsz tak, że nie dała rady go płacić?

Ona i jej syn Mareczek nie mają się gdzie podziać. Chłopak studiuje prawo, dorabia w zakładzie samochodowym, ma dziewczynę, której ojciec pozwala mu nocować w swoim garażu. Kobieta szuka miejsca w noclegowniach, w schronisku prowadzonym przez siostry zakonne, w squacie. Nie jest jej łatwo, bo przyplątał się do niej kundelek, a wszędzie obowiązuje zakaz przyjmowania zwierząt.

Tyle o nich wiadomo. Ze strzępów rozmów wynika jeszcze, że bohaterka pochodzi z warszawskiej rodziny o powstańczych tradycjach. Że miała rentę, a syn dostawał stypendium. I że komornik wszedł na jej konto. Dużo tu znaków zapytania. Dlaczego bezdomna inteligentka tak łatwo godzi się na zepchnięcie na margines? Dlaczego przyjmuje los z tak spokojną rezygnacją? Skąd bierze się jej życiowa bierność? I dlaczego wtedy, gdy syn stara się jej pomóc, nie próbuje mu wyjść naprzeciw?

Fabularna opowieść się rwie, ale to, co raziłoby u innych reżyserów, u Andrzeja Jakimowskiego nie przeszkadza. „Pewnego razu w listopadzie" nie jest bardzo odległe od stylistyki jego poprzednich filmów: „Zmruż oczy", „Sztuczki", „Imagine". To obraz realistyczny, a jednocześnie mający pewien rodzaj magii. Tyle że tym razem Jakimowski opowiada przede wszystkim o Polsce.

Realizm uderza widza jak obuchem. Reżyser pokazuje nieprzyjazny, bezwzględny świat. W dawnym domu kobiety dochodzi do następnych eksmisji. Bohaterowie obijają się o bezduszną biurokrację. O urzędniczkę, która okazuje poczucie wyższości. O policjantów wykorzystujących swoją władzę i siłę. Nawet o zakonnice, które prowadzą schronisko dla kobiet, ale nie wiedząc, czym jest miłość, nie są w stanie zrezygnować z rygorystycznych wymogów regulaminu.

A przez warszawskie ulice przechodzi Marsz Niepodległości organizowany przez Młodzież Wszechpolską i ugrupowania nacjonalistyczne. Zakapturzeni faceci w kominiarkach naciągniętych na twarze atakują squat zamieszkany przez bezdomnych.

Kamera obserwuje dresiarzy, pseudokibiców, ale i tych, którzy jak sąsiad Mareczka w solidarności opartej na sile, nienawiści i narodowych hasłach próbują odbudować swoje nadwątlone poczucie wartości. Ta część filmu jest niemal dokumentem. Jakimowski zarejestrował pochód, który przeszedł ulicami Warszawy 11 listopada 2013 roku. I prawdziwą walkę, jaka miała miejsce pod squatem bezdomnych.

A magia? To charyzma Agaty Kuleszy, która bez krzyku i płaczu potrafi pokazać dramat kobiety wyrzuconej przecież nie tylko z własnego domu, ale i z własnego życia. Magia to również przywiązanie bezdomnego człowieka do bezdomnego kundla. To miłość syna do matki i potworna bezradność słabych.

Nie we wszystko w tym filmie wierzę. Fałszywa nuta wkradła się w opowieść o relacji Marka, jego dziewczyny i jej rodziny. Nie rozumiem też całkowitej bierności bohaterki. Ale jednocześnie ten film poraża. Jakimowski zawsze stawał po stronie tych, którzy nie dają sobie rady z życiem. I teraz mierząc się ze współczesną Polską, zrobił film „niewygodny", niepokojący. Jakby chciał nas obudzić.

Ten film, który od piątku wchodzi do kin, nie ma precyzyjnego scenariusza. Niewiele wiemy o jego bohaterach. Kobieta była kiedyś nauczycielką, teraz jest bezrobotna. Dlaczego straciła pracę? Jest też bezdomna. Została eksmitowana ze swojego mieszkania. Zżarł ją kredyt? Ktoś przejął kamienicę i podniósł czynsz tak, że nie dała rady go płacić?

Ona i jej syn Mareczek nie mają się gdzie podziać. Chłopak studiuje prawo, dorabia w zakładzie samochodowym, ma dziewczynę, której ojciec pozwala mu nocować w swoim garażu. Kobieta szuka miejsca w noclegowniach, w schronisku prowadzonym przez siostry zakonne, w squacie. Nie jest jej łatwo, bo przyplątał się do niej kundelek, a wszędzie obowiązuje zakaz przyjmowania zwierząt.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Film
Histeria - czyli historia wibratora
Film
#Dzień 6 i zapowiedź #DNIA 7 – w stronę maja, w stronę słońca
Film
Relacja z gali rozdania nagród SCRIPT PRO 2024. Znamy wszystkich zwycięzców!
Film
Zwycięzcy konkursu scenariuszowego SCRIPT PRO 2024
Film
Złoty filmowy interes. Skromne filmy, które zarobiły dużo pieniędzy
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił