Niemiecka reżyserka Doris Dorrie jest zafascynowana Japonią.
– W 1984 roku trafiłam z moim filmem na festiwal w Tokio – wspomina. – Od tego czasu jestem zakochana w tym kraju. Urzeka mnie grzeczna uważność Japończyków, ich otwartość i ciekawość obcych. Na Zachodzie stale się zastanawiamy: „Co jest dla mnie dobre?". W Japonii ludzie częściej przyjmują punkt widzenia drugiego człowieka.
– Zachwyca mnie również ich zamiłowanie do porządku i chęć upiększania świata. – kontynuuje reżyserka. – Oczywiście przez te wszystkie lata Japonia się zmieniła. Otworzyła na Europę, Amerykę. Choć myślę, że po tragedii w Fukushimie ten trend się odwraca, bo mieszkańcy Japonii nie chcą być pouczani i kontrolowani.
Doris Dorrie spędziła w tym kraju sporo czasu, była na stypendium w Kyoto, zrealizowała tam kilka krótkich filmów. A w 2008 roku nakręciła „Hanami – Kwiat wiśni" –opowieść o starych ludziach, którzy przeżyli ze sobą kilkadziesiąt lat. Prowadzili skromne, uporządkowane życie, wychowali troje dzieci.
Dopiero po śmierci mąż odkrywa, ile dla niego znaczyła. A że Trudi zawsze kochała wschodni taniec, wdowiec pojedzie do Japonii śladem jej marzeń. Tam spotka dziewczynę, która straciła matkę i teraz wierzy, że komunikuje się z nią poprzez sztukę. Tych dwoje ludzi, których dzieli wszystko – wiek, język, doświadczenie, kultura, tradycja – połączy przyjaźń. Dwie samotne, opuszczone dusze tęsknią za tymi, których już nie ma. I noszą ich w sobie.