Rozpoczyna się debata nad nowym unijnym budżetem po 2020 roku. Pierwsza dyskusja komisarzy na ten temat odbędzie się już w środę 21 kwietnia, tydzień później Komisja zaprezentuje propozycję z różnymi wariantami do wyboru.
Od kilku miesięcy słychać było – oficjalnie i nieoficjalnie – że Polska może zapłacić żywą gotówką za swoje spory z Brukselą. Za to, że nie przyjmuje uchodźców, co jest niezgodne z unijnym rozporządzeniem z września 2015 roku. Za to, że nie przestrzega praworządności (to zaproponowali np. Niemcy) i osłabiła Trybunał Konstytucyjny, co wytyka nam Komisja, prowadząc procedurę w tej sprawie.
A ostatnio okazało się, że warunkiem wypłacania unijnych funduszy może być nawet niechęć kraju do przystąpienia do tzw. zacieśnionej współpracy w sprawie europejskiej prokuratury.
Z naszych nieoficjalnych informacji wynika jednak, że żadna z tych opcji nie jest na poważnie rozważana przez Komisję Europejską. Zarówno z powodów traktatowych – bo polityka spójności jest zapisana w traktatach i nie ma związku ze wspomnianymi warunkami; jest celem jest zbliżanie poziomów rozwoju gospodarczego biedniejszych i bogatszych regionów UE. Jak i politycznych – bo nikt nie uważa, że takie postawienie sprawy przyniesie cokolwiek dobrego.
I takie przekonanie panuje zarówno w Komisji, która projekt przygotuje, jak i wśród wpływowych polityków Parlamentu Europejskiego i dyplomatów państw członkowskich, którzy podejmą ostateczną decyzję.