Teza, iż gdybymy mieli euro, to nie byłoby kryzysu, jest równie uprawniona jak twierdzenie, że gdybymy mierzyli poziom rzek w calach, a nie w centymetrach, to nie byłoby powodzi
[b][link=http://blog.rp.pl/rybinski/2009/03/01/ogarek-gromnicy-na-bugu-we-wlodawie/]skomentuj na blogu[/link][/b]
Poniżej dalsza częć artykułu
W czasach precywilizacyjnych wszelkie kryzysy i klęski, głód, susze, powodzie, pomory przypisywano gniewowi bogów. Kapłani, czarnoksiężnicy, wróżowie oglšdali wnętrznoci zwierzšt ofiarnych albo gwiazdy i orzekali o przyczynach klęski i sposobach jej odwrócenia. Dla przebłagania bóstw palono stosy ofiarne, a na nich wdowy, okadzano posšgi i totemy, bito w tam-tamy, piewano chorały i tańczono ekstatycznie wokół ognisk.
[srodtytul]Eurofideici [/srodtytul]
Dzi palenie wdów, okadzanie totemów i tańce rytualne wyszły z mody, ale zasada została ta sama. Tyle że zamiast okadzić kryzys i zagłuszyć piewem, trzeba go zagadać. Ceremonie ku czci wiatowida czy innego bożka zastšpiły wystšpienia, przemówienia i telewizyjne rundy dyskusyjne polityków, dzisiejszych kapłanów wiedzy tajemnej.
Postęp jest oczywisty, ale nie ma pewnoci, czy postšpilimy w dobrš stronę. A może skuteczniejsze w zwalczaniu obecnego kryzysu od tego festiwalu wyjštkowo, nawet jak na polskie standardy, idiotycznego bełkotu pseudoekonomicznego byłoby spławienie kukły kryzysu Wisłš do Gdańska, przekłucie igłami figurek prezesów banków odpowiedzialnych za osłabienie złotego albo zarzšdzenie powszechnego biczowania na odpuszczenie grzechów. Postu nie trzeba zarzšdzać, przyjdzie sam.
Z elementów religijnych mamy w tym kryzysie jedynie uwielbienie fetyszu euro. To jak z żarówkš pstryk i wszystko jasne. To jest główna o rozmów o kryzysie, to jest remedium uniwersalne. Bałwan i fetysz, któremu oddaje się czeć, liczšc na wzajemnoć. Dzięki euro nie trzeba mówić ani o bezrobociu, ani o jego skutkach. O spadku wpływów do Narodowego Funduszu Zdrowia i ZUS oraz konsekwencjach dla chorych i emerytów. Wystarczy krótkie nabożeństwo za pomylnoć euro w Polsce i kazanie o dobrych wskanikach makroekonomicznych. Nie trzeba też mówić o wyprowadzaniu przez polskie banki (będšce własnociš upadajšcych banków międzynarodowych) dywidend z zysków za granicę.
Mój przyjaciel, człowiek bardzo rozsšdny, stwierdził, że teza, iż gdybymy mieli euro, nie byłoby kryzysu, jest równie uprawniona jak twierdzenie, że gdybymy mierzyli poziom rzek w calach zamiast w centymetrach, nie byłoby powodzi. Na Wile w Miedoni przybyło 4 euro, na Bugu we Włodawie ubyło 2.
Przyjaciel jest racjonalistš, większoć to fideici. Z podziwem i rozbawieniem oglšdałem telewizyjne Forum", podczas którego zanotowałem natychmiast Wojciech Maziarski z "Newsweeka" wygłosił następujšcš opinię: w Polsce ceny spadły, bo spadła wartoć złotego.
Boże, bšd nam miłociw. Nikt nie zaprotestował, nikt nie próbował wyjanić Maziarskiemu i telewidzom, że obniżki cen sš rezultatem rozpaczliwych prób opróżnienia magazynów i podtrzymania produkcji. Ani że złoty spadł wobec innych walut, a wobec telewizorów i samochodów się wzmocnił.
W tej samej audycji europoseł SLD Andrzej Szejna z dumš owiadczył, że przyłapał prezydenta Lecha Kaczyńskiego na sprzecznoci, bo prezydent w swoim orędziu powiedział, iż euro nie jest lekarstwem, gdyż w krajach strefy euro też jest kryzys. Ale triumfował europoseł również kraje, gdzie nie ma euro, przeżywajš kryzys. Pan poseł Szejna jest ekonomistš, doktorem ze Szkoły Głównej Handlowej. Pewnie na SGH tego nie uczš, więc spieszę go poinformować, że kryzys generalnie polega na braku pieniędzy. A jakich pieniędzy brakuje, euro, dolarów, franków, jenów, juanów czy złotówek, to jest kwestia bez większego znaczenia.
[srodtytul]Czuchnowski tumani i przestrasza [/srodtytul]
Na szczęcie nie we wszystkich dziedzinach mamy kryzys. Można się pocieszać, że w mediach publicznych, jest euro czy go nie ma, duch triumfuje nad materiš. Sobotnia Gazeta Wyborcza" doniosła (jak to ona, piórem Kublik i Czuchnowskiego), że nastšpił Koniec radia Sakiewicza i Ziemkiewicza". Nareszcie. Cóż to było za radio publiczne, w którym produkowali się wykolejeńcy ideowi, sprzeczni z jedynie słusznš liniš Gazety Wyborczej".
Ten najwzniolejszy orodek myli demokratycznej, ta oaza pluralizmu i wolnoci słowa znieć nie mogła sytuacji, w której każdy mógł gadać w radiu, co mu się podobało, oddalajšc Polskę od ideału jednomyli. Radio pozbyło się nominatów politycznych" triumfujš niezależni publicyci Kublik i Czuchnowski. Nominaci bracia Karnowscy, Dorota Gawryluk, Tomasz Sakiewicz, Rafał Ziemkiewicz, a także senior satyryków polskich Jan Pietrzak, o którym zapomniano w "Gazecie" zastšpieni teraz zostanš przez obiektywnych, apolitycznych i całkowicie neutralnych wybrańców LPR, Samoobrony i SLD. Triumf. Ja też zostałem wymieniony jako polityczny nominat, zatrudniony w radiu publicznym w 2006 roku. Otóż tylko gwoli prawdy nigdy nie byłem zatrudniony w radiu. Zaproponowano mi wygłaszanie felietonów, z czego zrezygnowałem po kilku miesišcach, bo wišzało się to ze zbyt wieloma wyrzeczeniami, jak na przykład wstawanie o 5 rano. Nie mówišc już o tym, że więcej niż skromne honorarium nie pokrywało kosztów dojazdu do radia. A ja pracy społecznej w zawodzie nie lubię. Społecznie mogę zamiatać ulice, a wtedy zamiatacz niech społecznie pisze i czyta felietony. Co się teraz zapewne stanie.
A przy okazji nieco wczeniej przez ponad rok prowadziłem audycję w będšcym własnociš Agory Radiu TOK FM. Przyłożyłem do tego faktu miarę etycznš Czuchnowskiego i Kublik i zadrżałem czyżbym był w tym czasie nominatem politycznym Michnika?
Podobna rewolucja moralna i oczyszczenie co w Jedynce nastšpiły też w radiowej Trójce. Wyrzucono dyrektora Trójki Krzysztofa Skowrońskiego wkrótce po innym artykule Gazety Wyborczej", demaskujšcym go jako pazernego oszusta, który sam sobie wypłacał kosmiczne honoraria.
Tę metodę znam też z autopsji. Za prezesury w TVP Bronisława Wildsteina starsza siostra Gazety Wyborczej", Trybuna" (bez Ludu" jak całe SLD), ogłosiła z hukiem na pierwszej stronie, że prezes Wildstein płaci mnie i Marcinowi Wolskiemu setki tysięcy złotych za scenariusz serialu. Zastanawiałem się nawet, czy nie ić do sšdu i żšdać od Trybuny" pokrycia różnicy między honorariami, jakie dostałem z TVP w cišgu całej prezesury Wildsteina 150 złotych a sumami podanymi przez ten dziennik. Ale nie chciało mi się, bo jestem leń. A teraz od czasu do czasu gdzie w Internecie jacy naiwni kretyni wypominajš mi, jak się wzbogaciłem.
Owszem, napisalimy z Marcinem scenariusz serialu, ale nie dostalimy ani grosza, bo nie został zaakceptowany. Nie ma w tym nic dziwnego akcja toczyła się w newsroomie telewizyjnym i prezentowała wszystkie sposoby manipulacji medialnej. Teraz Wolskiego wyrzucono też z Trójki, po 40 latach prowadzenia audycji satyrycznych, bardzo popularnych i trzymajšcych poziom.
Jeszcze jeden nominat polityczny został zdemaskowany i usunięty, ale wiadomoci, że zastšpi go Czuchnowski, sš jednak przesadzone. Jest na to zbyt zdolny, żeby kogokolwiek rozmieszyć w sposób zamierzony. Jest jak połowa pana Twardowskiego tylko tumani i przestrasza.
[srodtytul]Nie ma żartów [/srodtytul]
Ponieważ ekonomia (durniu) jest podstawš, a mamy kryzys także w wydatkach na reklamę, zastanawiam się, czy nie o to chodzi. To, co się dzieje z mediami publicznymi, ostatnio wyranie zmierza do ich likwidacji. A wtedy ten kawałek reklamowego tortu może się dostać innym, choćby Agorze. Ale z kryzysem nie ma żartów. Może się okazać, że z tortu została tylko wieczka. I to ogarek gromnicy.
[i]Autor jest felietonistš i publicystš dziennika "Fakt"[/i]