Jest szansa, by ponownie zabłysnąć

Stal Mielec wraca z dalekiej podróży. Dwukrotny mistrz Polski przeżył bankructwo, grę w regionalnych rozgrywkach. Właśnie awansował do I ligi.

Publikacja: 22.05.2016 23:00

Fot. Marta Badowska

Fot. Marta Badowska

Foto: hej.mielec.pl

Czerwiec 1976 r. Ostatnia kolejka ekstraklasy. Mecz ROW Rybnik – Stal Mielec. Goście wygrywają 5:2 po dwóch bramkach Ryszarda Sekulskiego i jednej Henryka Kasperczaka, Grzegorza Laty oraz samobójczej. Zdobywają drugi w historii klubu tytuł. Do trofeum prowadził ich Edmund Zientara. Gwiazdami na boisku byli reprezentanci kraju: Grzegorz Lato, Henryk Kasperczak, Jan Domarski, Zygmunt Kukla, Krzysztof Rześny, Zbigniew Hnatio, Witold Karaś. Lato i Kasperczak to czołowe postacie reprezentacji Kazimierza Górskiego – rewelacji mundialu 1974. Latem 1976 r. przywiozą srebrne medale z igrzysk olimpijskich w Montrealu.

Maj 2016 r. 31. kolejka II ligi, trzeciego poziomu polskich rozgrywek. Znów mecz Stali z ROW-em. Tym razem w Mielcu. Gospodarze wygrywają 3:0. Jednego gola zdobywa Bartłomiej Nowak, dwa Szymon Sobczak. W drużynie próżno szukać reprezentantów Polski. Jeśli są mistrzowie kraju, to juniorów. Po zwycięstwie 5 tysięcy widzów na mieleckim stadionie cieszy się z awansu do I ligi.

Te 40 lat, które klamrą spinają spotkania z ROW-em, w historii Stali to burzliwa epoka. Mistrzostwo, mecze z Realem Madryt w Pucharze Europy, trzecie miejsce w Polsce, potem spadki i awanse. 20 lat temu ostatnia degradacja z ekstraklasy, rok później upadek, odrodzenie i trwająca już od kilku lat odbudowa.

Dobra zmiana

W Mielcu wolą pamiętać o sukcesach, występach w ekstraklasie. Rozdział z porażkami, grą w niższych ligach chcieliby zamknąć raz na zawsze. Ponad cztery lata temu, w lutym 2012 r., grupa lokalnych menedżerów, właścicieli małych firm z różnych branż, postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce.

Stal znów znajdowała się na krawędzi, zagrożona spadkiem z III ligi. Biznesmeni rozmawiali czasami przy kawie, czasami przy piwie, innym razem przy schabowym, a temat był tylko jeden. Jak wydobyć ukochany klub z kolejnej zapaści i skierować go na właściwe tory. Zwołali walne zgromadzenie akcjonariuszy, przejęli władze, zakasali rękawy i zaczęli działać. Cel numer jeden – uczynić ze Stali dobrze prosperującą firmę, dzięki czemu będzie można realizować cel numer dwa – awans z ligi do ligi. – Nikt nie wierzył, że się uda. My też nie byliśmy pewni – wspomina jeden z inicjatorów tej odbudowy, dziś prezes Stali Jacek Orłowski.

Po pewnym czasie klub miał nowych sponsorów, wśród nich legendarnego mecenasa, który przyczynił się do mistrzostwa Polski z lat 70. – zreorganizowane w kapitalizmie Polskie Zakłady Lotnicze. W 2013 r. z inicjatywy prezydenta miasta do użytku oddany został przebudowany stadion. Do pomocy drużynie włączyli się młodzi, pełni entuzjazmu ludzie, którzy zadbali o stronę marketingową, szczególnie w mediach społecznościowych. Nie obyło się bez błędów – nietrafionych transferów, źle skonstruowanych kontraktów, przesadnej ufności wobec niektórych agentów piłkarzy i zbyt optymistycznej oceny frekwencji, ale to była dobra zmiana. Klub najpierw utrzymał się w III lidze, rok później awansował. Pomyślano: dlaczego by nie pójść za ciosem.

Gratulacje z całego świata

Przed kończącym się sezonem Stal nie miała lepszych piłkarzy ani większego budżetu niż jej najwięksi rywale w II lidze – GKS Tychy, Raków Częstochowa, Radomiak, Wisła Puławy, Znicz Pruszków. – Byliśmy w tej lidze trochę jak Piast Gliwice w ekstraklasie. Nikt na nas nie liczył, ale my wiedzieliśmy, że dzięki ciężkiej pracy, właściwemu doborowi zawodników możemy zrealizować marzenia naszych kibiców – tłumaczy trener Janusz Białek.

Sezon klub z Podkarpacia zaczął od remisu z innym byłym mistrzem Polski Polonią Bytom, ale potem przyszła seria sześciu zwycięstw z rzędu, wywalczenie pozycji lidera, której drużyna nie oddała aż do dziś.

Najtrudniejszy moment to Wielkanoc. W Wielką Sobotę w tragicznym wypadku samochodowym, jadąc na mecz, zginęło pięciu piłkarzy czwartoligowej Wólczanki Wólka Pełkińska. Każdy z nich był w jakiś sposób związany ze Stalą. Bramkarz Patryk Szewczak zagrał jedno spotkanie w mieleckim zespole w rundzie jesiennej, zimą został wypożyczony do Wólczanki. Gra, walka o awans zeszły na chwilę na dalszy plan. Szatnia Stali ucichła. Przyszedł też krótki moment sportowej zapaści. Miesiąc później klub zorganizował mecz towarzyski z Legią Champions, byłymi zawodnikami warszawskiego klubu z lat 90. Dochód przeznaczono na rzecz rodzin ofiar wypadku.

Tak jak Wólczanka wróciła do gry w swojej lidze, tak i Stal do zwycięstw. Awans zapewniła sobie na trzy kolejki przed końcem sezonu. Gratulacje płynęły z całego świata, z większości klubów w Polsce. Dzwonili byli piłkarze, na Facebooku zasięg postu z informacją o awansie przekroczył 100 tys., podczas gdy codzienne wiadomości czytało najwyżej kilka tysięcy osób. Dowód, że pamięć o dawnych sukcesach Stali, wspaniałej tradycji wciąż jest żywa.

Cztery osoby na etacie

Pytanie, czy pomysł na funkcjonowanie klubu oparty w znacznej mierze na entuzjazmie, dobry na II i III ligę, okaże się wystarczający na wyższą klasę. Już teraz władze i kibice Stali widzą, że nie zawsze dobre chęci, zapał, początkowy sukces wystarczą. Wiosną rozpoczęli akcję „Po dawny blask". Projekt zakładał zebranie wśród kibiców 100 tys. zł na premie za awans dla piłkarzy. Na liczniku umieszczonym na stronie klubu w połowie maja widniała suma 13,5 tys. zł. Ale akcja trwa do końca maja. – Pomysł się narodził, bo wielu kibiców z zagranicy chciało pomóc klubowi. Na początku pieniądze wpłacane były systematycznie, teraz coś się zatrzymało, ale na pewno sobie z tym poradzimy – zapowiada prezes Stali.

Rok temu klub musiał rozwiązać równie trudny problem finansowy. Ze sponsorowania wycofały się Polskie Zakłady Lotnicze, które wcześniej przegrały wart 8 mld zł przetarg na dostarczenie polskiej armii produkowanych w miejscowej fabryce amerykańskich śmigłowców. Dziurę w budżecie załatała wtedy Termalica Bruk-Met Nieciecza, która jesienią wynajęła stadion w Mielcu na mecze ekstraklasy, ale to był jednorazowy przypływ pieniędzy.

W Stali doceniają więc każdego sponsora – tego, który przyniesie 100 zł, i takich, którzy wpłacą po 500 albo 2 tys. zł. Ogromną wagę przywiązuje się do mediów społecznościowych, bo one przyczyniają się do zwiększenia frekwencji i zainteresowania klubem. A ponad 3 tys. widzów na nowym stadionie, co w tym sezonie zdarzyło się kilka razy, gwarantuje nie tylko pokrycie kosztów organizacji meczów, ale i wypłatę premii dla piłkarzy. W klubie zatrudnione są zaledwie cztery osoby: dyrektor sportowy, księgowa, pani do sprzątania i prania oraz pani prowadząca sklep. Cały zarząd pracuje społecznie. Piłkarze nie mają wygórowanych pensji, zarabiają głównie dzięki premiom za zwycięstwa. Budżet klubu wyniósł w tym roku 1,5 mln zł, dużo mniej niż w grającej ligę niżej Polonii Warszawa.

Nieprzemijający klasyk Górnik – Stal

Po awansie potrzebni są lepsi piłkarze, czyli więcej pieniędzy, a wpływy z praw telewizyjnych w I lidze są symboliczne. Aby przetrwać na tym poziomie, Stal musi wypracować budżet w wysokości 2,5–3 mln zł, by walczyć w ekstraklasie, trzeba zgromadzić kilka milionów. Nowi sponsorzy są więc niezbędni.

Były klub Grzegorza Laty, Henryka Kasperczaka, Andrzeja Szarmacha może liczyć na niezłą frekwencję. Magnesem w nowym sezonie w I lidze będą znane kluby: Zagłębie Sosnowiec, GKS Katowice, Podbeskidzie Bielsko-Biała i Górnik Zabrze. – Będziemy mieć małą ekstraklasę – żartuje Białek.

Mecz Stal – Górnik zapowiada się jako wielki powrót do przeszłości, nieprzemijający klasyk polskiej piłki. Kiedyś w spotkaniach tych drużyn naprzeciw siebie stawali Kostka, Oślizło, Gorgoń, Banaś, Lubański, Szarmach (zanim przyszedł do Stali, grał w Górniku) z jednej strony, a po drugiej Kukla, Kasperczak, Lato, Domarski, Hnatio, Karaś, Szarmach. Tych piłkarzy znała cała Polska, kilku z nich pół świata.

Dziś w obu klubach występują co najwyżej lokalni bohaterowie, oba uczą się też od dłuższego czasu, jak działać w nowej rzeczywistości. W Stali przyzwyczaili się do nowych warunków nieco lepiej niż w Górniku. Teraz Mielec może być przykładem dla Zabrza, jak działać skromnie, racjonalnie i skutecznie.

Czerwiec 1976 r. Ostatnia kolejka ekstraklasy. Mecz ROW Rybnik – Stal Mielec. Goście wygrywają 5:2 po dwóch bramkach Ryszarda Sekulskiego i jednej Henryka Kasperczaka, Grzegorza Laty oraz samobójczej. Zdobywają drugi w historii klubu tytuł. Do trofeum prowadził ich Edmund Zientara. Gwiazdami na boisku byli reprezentanci kraju: Grzegorz Lato, Henryk Kasperczak, Jan Domarski, Zygmunt Kukla, Krzysztof Rześny, Zbigniew Hnatio, Witold Karaś. Lato i Kasperczak to czołowe postacie reprezentacji Kazimierza Górskiego – rewelacji mundialu 1974. Latem 1976 r. przywiozą srebrne medale z igrzysk olimpijskich w Montrealu.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Materiał partnera
Nowa trakcja turystyczna Pomorza Zachodniego
Materiał partnera
Dolny Śląsk mocno stawia na turystykę
Regiony
Samorządy na celowniku hakerów
Materiał partnera
Niezależność Energetyczna Miast i Gmin 2024 - Energia Miasta Szczecin
Regiony
Nie tylko infrastruktura, ale też kultura rozwijają regiony
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił