Zbliżający się sezon letni to dla mieszkańców Półwyspu Helskiego zapowiedź z jednej strony możliwości zarobienia pieniędzy, z drugiej – uciążliwości związanych z napływem turystów. A przede wszystkim wizja stania w kilometrowych korkach. – Jeśli w ciągu dnia musimy wyjechać z miasta, wsiadamy do pociągu – mówi Mirosław, mieszkaniec Helu. Najgorzej wspomina lato, gdy pracował jako kierowca busa. – Całe dnie spędzałem wtedy w korkach – opowiada.
Nie najlepsze wspomnienia z wakacji na Helu ma także pani Agnieszka, która choć wynajęła pokój we Władysławowie, wolała opalać się na plaży w Chałupach. Tak jak wielu turystów z tego miasta. – Rano i po południu staliśmy w korkach. Po urlopie byłam bardziej zmęczona niż przed nim – wspomina.
Tramwajem przez wodę
Dyskusje, jak usprawnić komunikację na półwyspie, trwają od lat. Rozwiązaniem są z pewnością tramwaje wodne, przypływające latem z Gdyni, Gdańska i Sopotu. Podróż ze stolicy Pomorza do Helu trwa około dwóch godzin i jest atrakcją dla turystów.
Tyle że tramwaj - kursuje z Gdańska i Gdyni tylko trzy razy dziennie, a z Sopotu do Helu prom płynie dwa razy dziennie - tramwaj wodny to droga wycieczka. Bilet w jedną stronę dla osoby dorosłej kosztuje 40 zł, a dla dziecka – 20 zł. Dla czteroosobowej rodziny jest to spory wydatek, dlatego podróżni wybierają drogę lądem.
By zmniejszyć obciążenie pojazdami, od 22 kwietnia wszystkie połączenia autobusowe z Władysławowa do Helu zostaną zastąpione połączeniami kolejowymi. Obecnie pociągi dojeżdżają tylko do Władysławowa, a dalej do Helu jeżdżą autobusy. Dlaczego?