Gdy się o tym mówi w Krakowie (a mówi się nie od dziś), od razu widać gotowe rozwiązanie: linia wschód–zachód, od Huty do Bronowic, najlepiej cała pod ziemią, tym bardziej że pieniądze będą z Unii, a Bruksela nie jest szczególnie wrażliwa na rozdęte kosztorysy i zawyżanie cen, co pokazała choćby budowa metra w Warszawie. Dla osób bardziej wrażliwych patriotycznie niż ekonomicznie można przy okazji sklecić wzruszającą bajędę o połączeniu przemysłu Nowej Huty z narodową tradycją zlokalizowaną w Rydlowskich Bronowicach, tak pięknie unieśmiertelnionych w „Weselu" Wyspiańskiego.

Wszystko jednak zaczyna się komplikować, gdy włączymy rozum i pomyślimy o faktach. Jeszcze w latach 70. słusznie minionego stulecia prezentowano jako remedium na problemy komunikacyjne Krakowa sprowadzenie do tunelu linii tramwajowej z Huty do Bronowic. Schodziłaby pod ziemię w okolicach dzisiejszego dworca, biegła pod zabytkowym Rynkiem i wychodziła na powierzchnię przy ówczesnych koszarach na ul. Rajskiej (dziś mieści się tam Biblioteka Wojewódzka). Wtedy tramwaj byłby rzeczywiście szybki, bo najbardziej zatłoczone odcinki miasta przebywałby pod ziemią. Po upadku PRL wybrano jednak wariant skromniejszy, tunel pod dworcem zaprojektowano inaczej, podziemny odcinek tramwaju skrócono i wyprowadzono na bok. Szansa na połączenie metra z tramwajem, komunikacyjnej sieci naziemnej z podziemną, została stracona. A taka koncepcja funkcjonuje doskonale np. w większym od Krakowa Bostonie.

Dzisiaj Kraków chwali się prowadzoną właśnie przebudową sieci kolejowej, a szczególnie estakadą nad ulicą Wielicką, która skróci o 15 minut połączenie do Skawiny, a dalej do Oświęcimia i Zakopanego. Wszystko to pięknie, ale monstrualnie wysoka i długa estakada musi być taka i musi równie monstrualnie kosztować, bo kiedy ćwierć wieku temu przystąpiono tutaj do budowy dwupoziomowego skrzyżowania dróg, zapomniano o torach. Wtedy można było to zrobić dużo taniej i sensownej. W sumie na inwestycje kolejowe w Krakowie ma być wydane aż 2 mld zł, co na pewno usprawni komunikację w aglomeracji. Jak to się ma do koncepcji metra? Czy znowu zostanie zaprzepaszczona szansa na sprowadzenie pod ziemię linii kolejowej w ścisłym centrum? Albo może jednak tramwaju? Czy zawsze musimy osiągać cele jak najdrożej? Nie bądźmy dzisiaj jak ci „straszni mieszczanie" ze znanego wiersza Tuwima, którzy wszystko widzą oddzielnie. Może byśmy wreszcie zmądrzeli po wczorajszych szkodach.