Pacjenci mają problemy z zakupem refundowanych pieluchomajtek

Zaświadczeń, okazania dowodu osobistego i wycieczek do NFZ wymaga zakup pieluchomajtek. Aptekarze mówią, że łatwiej kupić morfinę.

Aktualizacja: 26.08.2016 09:36 Publikacja: 26.08.2016 07:44

Pacjenci mają problemy z zakupem refundowanych pieluchomajtek

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Tylko 50 proc. aptek ma podpisane umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia na sprzedaż refundowanych środków absorpcyjnych dla dorosłych (pieluch, pieluchomajtek i wkładek absorpcyjnych dla mężczyzn). Powód? Nadmierna biurokracja. Żeby kupić refundowane pieluchy, z wypisanym przez lekarza zleceniem trzeba się udać do punktu ewidencyjnego NFZ, który je poświadczy, i dopiero potem do apteki albo do sklepu medycznego. Tam z kolei trzeba się wylegitymować dowodem osobistym. To utrudnia życie nawet 5,7 mln osób, bo według szacunków nietrzymanie moczu dotyczy od 10 do 15 proc. Polaków.

– Często chodzi o osoby obłożnie chore, np. ze stwardnieniem rozsianym lub mające poważne problemy z poruszaniem się. W dodatku do najbliższego punktu ewidencyjnego NFZ mają nawet kilkaset kilometrów, bo w niektórych województwach jest ich zaledwie kilka, a w woj. pomorskim tylko cztery – mówi Tomasz Michałek ze Stowarzyszenia Osób z Nietrzymaniem Moczu Uroconti.

NFZ broni się, że wypisane przez lekarza zlecenie na pieluchomajtki można wysłać pocztą.

– Kłopot w tym, że niektórzy chorzy nie mogą czekać, bo środków absorpcyjnych potrzebują stale, a nie mogą sobie pozwolić na wydatek kilkudziesięciu złotych miesięcznie – podkreśla Tomasz Michałek.

Również aptekarze przyznają, że sprzedaż refundowanych pieluchomajtek jest dla nich drogą przez mękę.

– Wymagają większej biurokracji niż sprzedaż środków narkotycznych. Jeśli po pieluchomajtki przychodzi członek rodziny lub opiekun – a dzieje się to często, bo chorzy mają trudności z przejściem nawet do toalety – musimy go wylegitymować dowodem osobistym. Jako aptekarz mam obowiązek spisać PESEL, bo nie mogę uwierzyć na słowo – mówi Marek Tomków, wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej. I dodaje, że problemem jest też samo odzyskanie pieniędzy od NFZ przez producenta pieluchomajtek lub bezpośrednio z oddziału.

– Zdarza się, że lekarz pisze na zleceniu „pampersy", zapominając, że to nazwa konkretnego produktu, a nie synonim pieluchy, i firma nie chce nam potem zwrócić kosztu pieluch, które sprzedaliśmy jako refundowane – tłumaczy. Dodaje, że nie rozumie obwarowań, które w 2004 r. narzucił NFZ. – Przecież nie chodzi o środki, z których można wyprodukować narkotyki, albo zagrożone wywozem. W dodatku to artykuły pierwszej potrzeby dla wielu chorych – argumentuje Marek Tomków. Jego zdaniem uproszczenie przepisów zachęciłoby apteki do sprzedaży pieluchomajtek z refundacją, a pacjentom ułatwiło życie.

Tylko 50 proc. aptek ma podpisane umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia na sprzedaż refundowanych środków absorpcyjnych dla dorosłych (pieluch, pieluchomajtek i wkładek absorpcyjnych dla mężczyzn). Powód? Nadmierna biurokracja. Żeby kupić refundowane pieluchy, z wypisanym przez lekarza zleceniem trzeba się udać do punktu ewidencyjnego NFZ, który je poświadczy, i dopiero potem do apteki albo do sklepu medycznego. Tam z kolei trzeba się wylegitymować dowodem osobistym. To utrudnia życie nawet 5,7 mln osób, bo według szacunków nietrzymanie moczu dotyczy od 10 do 15 proc. Polaków.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konsumenci
Sąd Najwyższy orzekł w sprawie frankowiczów. Eksperci komentują
Prawo dla Ciebie
TSUE nakłada karę na Polskę. Nie pomogły argumenty o uchodźcach z Ukrainy
Praca, Emerytury i renty
Niepokojące zjawisko w Polsce: renciści coraz młodsi
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Aplikacje i egzaminy
Postulski: Nigdy nie zrezygnowałem z bycia dyrektorem KSSiP