Chrabota: Barbarzyńcy w naszym domu

Czy tym razem przekroczyli granice? I które z licznych granic oddzielających naszą normalność od cmentarzyska martwych – zdawać się jeszcze mogło wczoraj – upiorów?

Aktualizacja: 15.11.2015 20:50 Publikacja: 15.11.2015 18:56

Chrabota: Barbarzyńcy w naszym domu

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Które z nich obudzą się pierwsze: zaślepienie, pogarda, nienawiść, ksenofobia? I jak wiele stracimy my, ludzie żyjący iluzją spokojnego, demokratycznego świata? Ile będziemy chcieli czy umieli poświęć, by tę iluzję jeszcze przez chwilę utrzymać?

Albo odwrotnie, jak szybko pogodzimy się z jej utratą? Trudno na te pytania dziś odpowiedzieć, ale czujemy wszyscy, że w piątek wieczorem w wolnej Europie coś się zmieniło. I możliwe, że powrót do przeszłości nigdy już się nie uda.

Paryska masakra przeraża w sposób kompletny. Bo cóż jeszcze można powiedzieć o granicach zbrodni, jeśli dopuszczają się jej młodzi, działający wbrew elementarnemu instynktowi samozachowawczemu ludzie? Niedoszli mężowie i ojcowie. To wbrew biologii. Ale przecież także wbrew fundamentalnemu przesłaniu ich religii.

Czyżby rzeczywiście radykalni imamowie z europejskich meczetów byli aż tak skuteczni? Czyżby fali szerzonej przez nich indoktrynacji nie można było zatrzymać? Bo to oni tak naprawdę są ukrytymi antybohaterami zamachów terrorystycznych w Londynie, Madrycie i Paryżu. To oni robią sieczkę z mózgu sfrustrowanej młodzieży. Wmawiają jej bzdury o ekspresie do raju, bez czego akty tak skrajnej desperacji nie byłyby możliwe. Czy musimy być ich zakładnikami?

Ktoś powie: to nie islam, to polityka. W rzeczy samej. Ale czyż nie jest to polityka w służbie określonej wizji świata albo odwrotnie: religia traktowana instrumentalnie przez politykę? Nieważne zresztą, co czemu służy. Świadkom mordów z hasłem „Allahu Akbar!" na ustach nie wytłumaczysz, że jedno z drugim się nie klei. Nie okłamujmy ani siebie, ani innych.

Czy walczyć z religią? Ani to w naszej tradycji, ani w naszej mocy. Ale czyż uderzenie w to, co dla nas najważniejsze: wizję uporządkowanego, pokojowego świata, nie karze zadawać trudnych pytań? Na przykład o granice wolności słowa? Bo przecież w imię tej wolności toleruje się podżeganie do zbrodni w salafickich meczetach. Przepisy o mowie nienawiści jakoś w tej kwestii nie działają.

Może warto zapytać o granice wolności osobistej i przeprosić się z amerykańskim Guantanamo? Możliwe, że izolacja podejrzanych, choć jeszcze nie zbrodniarzy, jest konieczna, by móc uratować kilka ludzkich istnień. Może warto zadać pytanie o granice humanitaryzmu, bo w jego przebraniu czasem chadza zło, które trzeba skutecznie i na czas eliminować?

Może na koniec warto zapytać o to, czy status obywatela automatycznie powinien gwarantować wszystkie prawa i obowiązki, bez względu na stosunek tegoż obywatela do jego państwa?

Wiele pytań i wiele możliwych odpowiedzi, nie wszystkie całkiem politycznie poprawne. Ale może przyszedł czas, by je zadawać i uważnie wsłuchiwać się w odpowiedzi. Mam wrażenie, że taka dyskusja jest nieunikniona.

Trudno dziś nie identyfikować się ze zgwałconą Francją. Trudno przedstawiać się inaczej niż: Je suis Paris. Je sui Français. Francja, pierwsza córa Kościoła. Francja, ojczyzna kultury. Francja, matka wspólnej Europy. Trzeba dziś śpiewać ten hymn o solidarności na nutę Marsylianki.

Jesteśmy więc, przyjaciele, z wami. I nigdy was nie opuścimy. Mamy świadomość, że w waszym domu zagościli barbarzyńcy. Wiele zrobimy, by ich wygnać, ale domagamy się, byście wreszcie zaczęli się bronić skutecznie. Trzeba odrzucić niebezpieczne iluzje i milion skrupułów. Stawką jest bezpieczeństwo waszej demokracji, a naszej Europy.

Czas skrupułów się skończył. Właśnie po to, by obronić nasz atakowany europejski raj, potrzebne są czyny.

Które z nich obudzą się pierwsze: zaślepienie, pogarda, nienawiść, ksenofobia? I jak wiele stracimy my, ludzie żyjący iluzją spokojnego, demokratycznego świata? Ile będziemy chcieli czy umieli poświęć, by tę iluzję jeszcze przez chwilę utrzymać?

Albo odwrotnie, jak szybko pogodzimy się z jej utratą? Trudno na te pytania dziś odpowiedzieć, ale czujemy wszyscy, że w piątek wieczorem w wolnej Europie coś się zmieniło. I możliwe, że powrót do przeszłości nigdy już się nie uda.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?