Rz: Co ostatecznie przekonało GE i Lufthansę do zbudowania centrum serwisowania silników lotniczych najnowszej generacji właśnie w Polsce?
Bill Millhaem: Długi czas szukaliśmy wspólnie z Lufthansą Technik odpowiedniego miejsca pod tę inwestycję. Razem również podjęliśmy finalną decyzję. W tym przedsięwzięciu GE jest mniejszościowym udziałowcem, ale wspólnie szukaliśmy miejsca, gdzie znajdziemy wysokiej klasy fachowców, których chcielibyśmy zatrudnić w tym zakładzie. Lufthansie zależało również na tym, żeby lokalizacja znalazła się w stosunkowo niewielkiej odległości od lotniska we Frankfurcie, gdzie wymieniane są silniki w samolotach. Środa Śląska doskonale spełnia logistyczne oczekiwania – jest położona w odległości ok. 600 km od frankfurckiego portu, blisko autostrady i lotniska we Wrocławiu. Były to dla nas kluczowe aspekty, ponieważ silniki, jakie będą transportowane do centrum serwisowania w Polsce, to cenny ładunek, każda sztuka kosztuje ok. 30–40 mln dol. Zatem ogromne znaczenie miały kwestie logistyczne oraz fakt, że wybrany teren ma potencjał na dalszy rozwój, gdyby w przyszłości zaistniała taka potrzeba.
Ważne było i to, że GE ma w Polsce doskonałą historię działalności. Jesteśmy tutaj już od 25 lat. Zatrudniamy 6,5 tys. pracowników w sektorze przemysłowym, a obszary naszej działalności obejmują m.in. produkcję wyrobów elektrycznych, turbin i generatorów dla elektrowni, specjalistyczne naprawy, modernizację oraz wszelkiego rodzaju prace inżynieryjne. To wszystko bardzo mocno przemawiało za lokalizacją w Polsce. Nie bez znaczenia były dobre stosunki z polskimi władzami, które wspierają GE, oraz pozytywny klimat dla inwestycji zagranicznych i perspektywy rozwojowe waszego kraju. W ten sposób, po dodatkowych konsultacjach z międzynarodowymi agencjami zajmującymi się wyszukiwaniem najkorzystniejszych lokalizacji dla inwestycji, właśnie Polska znalazła się na czele naszej listy, na której były początkowo wszystkie kraje europejskie.
Kiedy rozmawiałam pół roku temu z pana szefem – prezesem GE Jeffem Immeltem – zapowiadał, że będzie miał mnóstwo pracy dla polskich inżynierów. Sądzi pan, że chodziło o ten projekt?
Trudno mi powiedzieć, co szef miał wtedy na myśli. Natomiast wiem z całą pewnością, że kluczowe elementy silników, które mają być serwisowane w zakładach w Środzie Śląskiej, zostały zaprojektowane przez polskich inżynierów z Engineering Design Center w Warszawie, naszego joint venture z polskim Instytutem Lotnictwa. Niewątpliwie specjaliści zatrudnieni w EDC będą mieli coraz więcej pracy, ponieważ GE rozpoczęło proces przenoszenia prac inżynieryjnych z innych lokalizacji właśnie do Polski.