Rz: W branży sprzedaży bezpośredniej toczy się od kilku lat dyskusja, czy rozwój internetu jest dla niej szansą, czy może zagrożeniem. Jak pan to widzi?
Nawet jeśli powiedziałbym, że jest to zagrożenie, nic to nie zmieni. Ale zdecydowanie uważam rozwój internetu i sprzedaży online za szansę, choć jednocześnie wyzwanie, które już chyba dotknęło każdą z firm w naszej branży. Wiele oczywiście zależy od modelu biznesowego, ale nikt nie jest dzisiaj obojętny na rozwój e-handlu. Dla części firm to dodatkowy kanał sprzedaży, dla innych narzędzie marketingu bezpośredniego. Najważniejsze jest, by już na starcie określić model biznesowy firmy, to, na czym się koncentruje, a potem jasno zakomunikować to współpracującym z nią partnerom. Bez tego sprzedaż online może stać się zagrożeniem.
Dlaczego?
Jeśli twierdzimy, że jako firma sprzedaży bezpośredniej rozprowadzamy nasze produkty poprzez sieć partnerów, a potem zaczniemy sami oferować produkty online, to szybko popadniemy w kłopoty, gdyż partnerzy nie będą widzieli korzyści ze współpracy. Trzeba się więc skoncentrować na naszym modelu biznesowym i umiejętnie połączyć z internetem, który nieodwracalnie zmienił np. komunikację. My teraz rozmawiamy twarzą w twarz, ale dla nastolatków dużo bardziej naturalna jest wymiana zdań online. Dla nich to fora i portale społecznościowe są formą bezpośredniej, osobistej komunikacji. Trzeba to dzisiaj uwzględnić w biznesie i robić to umiejętnie, jeśli chcemy zarabiać pieniądze. Każdej firmie na tym zależy, ale gdy obserwuję niektóre modele biznesowe w handlu online, nasuwa się myśl, że będą one trudne do utrzymania, skoro nie przynoszą zysków...
Podczas ubiegłorocznej konferencji Seldia kilkukrotnie padały opinie, że jednym z problemów sprzedaży bezpośredniej jest fakt, że wiele osób nie wie, na czym ona polega. Jak to możliwe, skoro w wielu krajach firmy sprzedaży bezpośredniej działają od kilku pokoleń?