Rz: Polacy coraz częściej decydują się spędzać Wielkanoc na zagranicznych wycieczkach. Dlaczego odchodzą od tradycyjnego sposobu obchodzenia świąt?
Prof. Waldemar Kuligowski: Dawne doświadczenie religijne zamieniamy dziś na myślenie o czasie wolnym, w którym możemy trochę odpocząć. Pokolenie moich rodziców i dziadków w piątek poprzedzający Wielkanoc praktykowało tzw. Boże rany. Najstarszy mężczyzna brał wówczas wiązkę gałązek i uderzał nią wszystkie kobiety w swoim domu, co miało przypominać o męce Jezusa. Dziś wiele podobnych zwyczajów już zniknęło, ale w ich miejsce pojawiają się nowe – myślimy o zakupach, wystawności, wyjazdach.
O których zwyczajach wielkanocnych najczęściej zapominamy?
Warto zacząć od postu, czyli okresu bezpośrednio poprzedzającego Wielkanoc. W ostatnich latach ten czas zaczyna funkcjonować trochę obok Kościoła. W wielu pismach lifestyle'owych pojawiają się artykuły o tym, że warto zafundować sobie raz w roku taki moment, w którym czegoś sobie odmówimy. I tu niekoniecznie już chodzi o jedzenie, ale także np. o korzystanie z Facebooka. Odbywa się to oczywiście w oderwaniu od nauki Kościoła.
Niby malujemy jajka, ale robimy to coraz rzadziej, a nawet jeśli zabierają się do tego dzieci, to używają flamastrów i naklejek kupionych w sklepie. W Niedzielę Wielkanocną na naszych stołach pojawiają się elementy nowoczesnego designu ukrytego pod płaszczykiem tradycji – mamy jakieś zielone elementy, coś, co przypomina jajka, króliczki. Ale mam wrażenie, że to jest już raczej obyczajowość zeświecczona. Oczywiście w niektórych miejscach kraju nadal kultywowane są starodawne obrzędy – np. wielkopolskie muradyny.