"Rzeczpospolita": W Niemczech dopiero po kilku dniach wyszły na jaw sylwestrowe ekscesy imigrantów, którzy w Kolonii dopuścili się zbiorowej napaści na tle seksualnym. Czy milczenie niemieckich mediów jest dla pana zaskoczeniem?
Tomasz Gabiś: Milczenie nie było całkowite – pełna blokada informacji byłaby przecież niemożliwa – lecz niechęć mediów, zwłaszcza telewizji, do informowania opinii publicznej o tym wydarzeniu jest wyraźnie widoczna. Nie jest to dla mnie zaskoczeniem, bo w Niemczech tego typu ekscesy są tematem tabu. Wiążą się z poprawnością polityczną. A to dlatego, że imigranci z definicji są postrzegani jako ofiary; nie przyjmuje się do wiadomości, że mogą być agresorami.
Czy rząd naciskał na media?
Raczej była to autocenzura wynikająca z obawy, że w społeczeństwie wzrosną nastroje niechętne masowej imigracji. Tego, czy stosowano naciski, możemy się tylko domyślać. Zresztą jest to kierowanie uwagi w niewłaściwą stronę, ponieważ rządowe naciski nie byłyby tu nawet potrzebne.
Co chce pan przez to powiedzieć?