Jerzy Buzek: Ludzie znów muszą uwierzyć w Unię Europejską

Brytyjczycy właściwie nigdy nie utożsamiali się z kontynentalną Europą - mówi Jerzy Buzek, były przewodniczący Parlamentu Europejskiego, były premier Polski.

Aktualizacja: 27.06.2016 09:01 Publikacja: 26.06.2016 19:49

Jerzy Buzek: Ludzie znów muszą uwierzyć w Unię Europejską

Foto: Bloomberg

Rz: Jakie konsekwencje dla Unii Europejskiej ma decyzja brytyjskiego społeczeństwa?

Jerzy Buzek: Powiem przewrotnie, gdy ogłoszono, że w Wielkiej Brytanii odbędzie się referendum w sprawie Brexitu, byłem optymistą. Sądziłem bowiem, że to impuls do wypracowania razem z Brytyjczykami nowej formuły Unii Europejskiej. Atmosfera wokół i wewnątrz Unii zmieniała się, sama Unia też musi się wobec tego zmienić, tak by odpowiadać na oczekiwania obywateli. Brytyjczycy byli reformatorscy, wskazywali kierunki tych zmian. Chodzi o sprawy bezpieczeństwa, silne wsparcie dla przemysłu i innowacyjności, usuwanie wąskich gardeł w polityce energetycznej czy wspólnym rynku, upraszczanie procedur. Bo prawdziwą zmorą Unii jest nadmierna biurokracja. Teraz będziemy musieli zabiegać o wzmocnienie UE już bez Brytyjczyków.

Jakie działania musi podjąć teraz Unia?

Traktat przewiduje możliwość wyjścia kraju ze wspólnoty. Teraz należy opracować do tego procedurę, zbliżoną do negocjacji o członkostwie. Udział w rynku, wymiana handlowa, usługi, transport, bezpieczeństwo dostaw energii, granica z Irlandią czy zasady wspólnych badań i inwestowania między Unią a Wielką Brytanią – wszystko będzie inne niż dotąd. Norwegia i Szwajcaria płacą solidną kontrybucję za możliwość współpracy z Unią, Wielka Brytania jest wielokrotnie większa i zapłaci więcej. Trzeba też rozstrzygnąć sprawę budżetu Unii, a przegląd na półmetku jest w przyszłym roku, zaś wybory europejskie w 2019. To dwa „naturalne" terminy wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii, ten drugi korzystniejszy dla Polski.

Dla samych Brytyjczyków straty, głównie gospodarcze, w efekcie wyjścia z Unii będą większe niż dla UE. Możliwy jest także rozpad Wielkiej Brytanii, bo Szkocja i Irlandia Północna mogą stać się odrębnymi krajami.

Dlaczego Brytyjczycy mają tak negatywne nastawienie do UE?

Brytyjczycy właściwie nigdy nie utożsamiali się z kontynentalną Europą i ruchy antyeuropejskie były tam obecne od początku integracji w latach 70. Premier David Cameron postanowił trzy lata temu zaryzykować referendum, aby uzyskać doraźny efekt polityczny – zwycięstwo w wyborach. Na jednej szali postawił więc doraźny sukces i europejską wspólnotę. Skrajna nieodpowiedzialność polityczna.

Co przelało szalę goryczy wśród Brytyjczyków?

Szanuję ich wybór, ale kampania referendalna była niewiarygodnie populistyczna. Ostatni kryzys rozpoczął się w USA i dotknął wszystkich krajów na świecie, ale oskarżano o to unijne instytucje i strefę euro. Obowiązek przyjmowania ludzi spoza Wielkiej Brytanii, np. z Polski, drażnił ich, choć gospodarczo był bardzo korzystny (imigranci z krajów Wspólnoty Brytyjskiej są na Wyspach od dawna, ale na zasadzie swobodnej decyzji Brytyjczyków). Szalę goryczy przelały ostatnio imigranckie kwoty. Gdy jest kryzys, najłatwiej straszyć obcym i przekonać, że lepiej będzie poza Unią.

Unia musi się zmienić, w jakim kierunku?

Nie trzeba zmieniać traktatów, trzeba je tylko dobrze wykorzystać. Na pewno Unia powinna mniej zajmować się kwestiami związanymi z ideologią, moralnością czy sprawami sumienia. Ale nie należy też błędnych decyzji w polityce krajowej, będących wyłączną kompetencją rządu, niesłusznie usprawiedliwiać działaniami Unii. Obecne traktaty dają możliwość podejmowania większości decyzji na poziomie narodowym, trzeba to tylko umieć wykorzystać i mieć odwagę na trudne ale niezbędne działania. Główny cel zmian to taka Unia, która tworzy lepsze warunki życia i lepsze państwa dla obywateli.

Rz: Jakie konsekwencje dla Unii Europejskiej ma decyzja brytyjskiego społeczeństwa?

Jerzy Buzek: Powiem przewrotnie, gdy ogłoszono, że w Wielkiej Brytanii odbędzie się referendum w sprawie Brexitu, byłem optymistą. Sądziłem bowiem, że to impuls do wypracowania razem z Brytyjczykami nowej formuły Unii Europejskiej. Atmosfera wokół i wewnątrz Unii zmieniała się, sama Unia też musi się wobec tego zmienić, tak by odpowiadać na oczekiwania obywateli. Brytyjczycy byli reformatorscy, wskazywali kierunki tych zmian. Chodzi o sprawy bezpieczeństwa, silne wsparcie dla przemysłu i innowacyjności, usuwanie wąskich gardeł w polityce energetycznej czy wspólnym rynku, upraszczanie procedur. Bo prawdziwą zmorą Unii jest nadmierna biurokracja. Teraz będziemy musieli zabiegać o wzmocnienie UE już bez Brytyjczyków.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację