Polska z zadowoleniem powitała wyniki wyborów w Niemczech. Zdaniem Konrada Szymańskiego, sekretarza stanu ds. europejskich, nowy układ sił w Bundestagu może oznaczać szansę na zbieżność interesów Polski i Niemiec w UE, takich jak pogłębienie integracji strefy euro, reforma instytucjonalna, polityka wschodnia, ale też polityka migracyjna.
– Może nastąpić nowe otwarcie w sprawie migracji, bo nowy mandat zawsze pozwala rządowi na więcej – mówił dyplomatycznie Szymański. Zastrzegł, że z konkretami trzeba zaczekać na zwykle bardzo szczegółową niemiecką umowę koalicyjną i na nazwiska nowych ministrów.
Ale faktycznie w sprawie migracji Berlin może nieco zaostrzyć ton. Wielki sukces osiągnęła skrajna prawica i według powszechnego mniemania był to efekt zaproszenia do Niemiec miliona imigrantów.
Dla Angeli Merkel konieczność uwzględnienia tego strachu przed imigrantami po prawej stronie sceny politycznej i chęć odbicia w przyszłości wyborców AfD oznacza, że musi zaostrzyć kurs wobec imigrantów. Kanclerz nigdy nie powiedziała, że jej decyzja z jesieni 2015 roku o otwarciu granic była błędem. Ale już od wielu miesięcy Merkel, podobnie jak reszta UE, bardziej skupia się na ochronie granic i współpracy z krajami trzecimi niż na konieczności dzielenia się imigrantami.
Od wielu miesięcy trwa dyskusja nad nowym stałym mechanizmem, który w razie kryzysu imigracyjnego pozwoliłby automatycznie zaaplikować obowiązkowe kwoty relokacji dla wszystkich państw UE. Polska i reszta państw Grupy Wyszehradzkiej sprzeciwiają się. Ale i inne kraje UE nie są bardzo zdeterminowane, bo nie zdecydowały się dotąd na przegłosowanie mniejszości. Teraz jest to jeszcze mniej prawdopodobne.