Zostały podjęte pewne decyzje pod koniec drugiej kadencji Obamy, dużo lepszej niż ta nieszczęsna pierwsza, którą symbolizują uściski z Putinem. Donald Trump nie ma czystej karty, którą może zapisać jak chce, bo pewne decyzje zostały podjęte już przez jego poprzednika, z których nie będzie mógł się wycofać. Nacisk Pentagonu, silnego lobby zbrojeniowego i Kongresu nie pozwoli wycofać się Trumpowi. Z opinią Kongresu, w którym republikanie mają nt. NATO i Moskwy bardzo twarde i precyzyjne stanowisko. Z opinią Kongresu każdy prezydent musi się liczyć.
Nie ma pan obaw, że Trump przehandluje z Putinem interesy Polski?
To już miało miejsce za czasów pierwszej kadencji Baracka Husseina Obamy. Nie sądzę, aby tak było podczas prezydentury Donalda Johna Trumpa. Rolą Polski, krajów naszego regionu oraz przedstawicieli państw zachodniej Europy jest przekonywanie strony amerykańskiej, że jeżeli USA chcą utrzymać status mocarstwa globalnego, lidera świata, to nie kosztem ustępstw wobec polityki rosyjskiej.
Liczy pan, że relacja Polski z USA za prezydentury Trumpa będą lepsze niż za czasów Obamy?
Zależy za którego Obamy. Za czasów pierwszej kadencji te relacje były złe. Podczas drugiej kadencji polepszyły się, gdy Biały Dom dostrzegł rosyjskie zagrożenie, gdy już właściwie reagował na rosyjską agresję na Gruzję. Trump, mimo zapowiedzi i swoich tweetów, będzie w praktyce politycznej nawiązywał do tego co robił Obama 2, a nie do tego, co robił Obama 1. Jestem przekonany, że nie będzie rozziewu w amerykańskiej polityce zagranicznej, jaki miał miejsce po erze George'a W. Busha, a erą Obamy. Obama dokonał całkowitego zwrotu i otwartości na Rosję, wręcz prorosyjskiego. Takiego zwrotu w kierunku Rosji, jaki była za pierwszego Obamy, już nie będzie.
Patrzy pan na prezydenturę Trumpa z nadzieją?