Ważna wizyta w cieniu przeszłości

15 marca Rex Tillerson, nowy sekretarz stanu administracji Donalda Trumpa, rozpoczyna pierwszą oficjalną wizytę w Azji. W środę ląduje w Tokio, po dwóch dniach przenosi się do Seulu, by 18 marca rozpocząć chińską cześć podróży. Warto śledzić doniesienia dotyczące rozmów Tillersona z rządami tych trzech krajów, ponieważ to właśnie bezpieczeństwo Azji Wschodniej bezpośrednio przełoży się na stabilność reszty kontynentu i świata.

Publikacja: 13.03.2017 22:12

Rafał Tomański

Rafał Tomański

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski

Po ostatniej zmasowanej próbie rakietowej Korei Północnej premier Japonii stwierdził, że jego kraj znajduje się w nowej sytuacji. Komentarz o większym niż dotychczas zagrożeniu dla Tokio szybko poparła administracja Trumpa. Seul z kolei od 10 marca zna werdykt Trybunału Konstytucyjnego w sprawie impeachmentu prezydent Park Geun-hye. Na Południe także błyskawicznie po rakietowych testach Północy dotarły pierwsze elementy amerykańskiej tarczy antyrakietowej THAAD. Po definitywnym odsunięciu prezydent Park od władzy, trzeba będzie przeprowadzić nowe wybory w ciągu 60 dni. Największe szanse na wygraną ma kandydat obecnej opozycji, Moon Jae-in, który chciałby renegocjować z Amerykanami układ o rakietowym parasolu. Z kilkoma bateriami pocisków oraz radarem AN/TPY-2 zapowiedzianym na kwiecień na terytorium swojego kraju, zmiana warunków umowy z Waszyngtonem z pewnością będzie trudniejsza.

Pekin wreszcie Tillersona przywita trzy dni po zakończeniu dorocznych obrad dwóch najważniejszych organów ogólnokrajowych parlamentarnych ciał. To odpowiednio Ludowa Polityczna Konferencja Konsultatywna Chin oraz Ogólnochińskie Zgromadzenie Przedstawicieli Ludowych. Łącznie oznaczają ponad trzy tysiące urzędników z całego kraju, których narady określa się mianem "Dwóch sesji". Tegoroczne tzw. "Lianghui" stanowią ważny wstęp do listopadowego kongresu partii, na którym wybrane zostaną nowe władze.

Chiński minister spraw zagranicznych Wang Yi spotkał już Rexa Tillersona podczas lutowego szczytu szefów MSZ państw G20 w Bonn. Na podstawie tego doświadczenia twierdzi, że jego amerykański odpowiednik jest dobrym słuchaczem, że potrafi się skutecznie porozumiewać i że można spodziewać się dobrych wiadomości odnośnie spotkania na jeszcze wyższym szczeblu. Tillerson z pewnością jedzie do Pekinu, by omówić możliwości spotkania swojego szefa z prezydentem Chin.

Okazją do tego z pewnością byłoby spotkanie państw Azji i Pacyfiku (tzw. APEC) zaplanowane na listopad tego roku w wietnamskim Da Nang. Trump wolałby porozmawiać z Xi wcześniej i nie czekać z pierwszym uściskiem dłoni chińskiego przywódcy przez kolejne miesiące od swojej inauguracji. Chiński internet zastanawia się nawet, w jaki sposób Xi Jinping może uniknąć niefortunnego przedłużenia uścisku graniczącego nawet z wykręceniem ręki przez Donalda Trumpa. Shinzo Abe znalazł się w takiej niefortunnej sytuacji, a zdjęcie jego twarzy wykrzywionej niecodziennym grymasem wzbudziło zdziwienie mediów na świecie. Ważna będzie każda okoliczność. Porównuje się wzrost, wagę obu panów, analizuje mechanizm stosowany przez Trumpa przed kamerami podczas witania swoich najważniejszych gości. Zmagania polityczne to w końcu nie tylko konkretne ustalenia na papierze, ale także cała ich wizerunkowa otoczka . Najwięksi gracze nie mogą pozwolić sobie na najmniejsze potknięcia.

W takim nastroju towarzyszącym pierwszej wizycie sekretarza stanu USA w Chinach należy pamiętać o tym, że 2017 rok przynosi 40. rocznicę nawiązania stosunków dyplomatycznych między oboma krajami. Amerykański radar o wspominanej, dziwnie brzmiącej nazwie AN/TPY-2 planowany w Korei kładzie się cieniem na poprawę wzajemnych relacji. Pekin nie życzy sobie, by USA były w stanie sprawdzać chińskie terytorium pustyni Gobi wykorzystywane jako poligon doświadczalny dla nowych rakiet. Instalacja THAAD w południowokoreańskim Seongju stanowiłaby istotne wsparcie dla dwóch podobnych radarów, które od kilku lat mają patrzą Chinom na ręce z terytorium Japonii. Konkretnie z instalacji w Shariki i Kyogamisaki.

W cieniu wizyty Tillersona należy pamiętać także o wątku wietnamskim. Stabilizacja sytuacji na Półwyspie Koreańskim przekłada się w bezpośrednim sposób na bezpieczeństwo w regionie morza Południowochińskiego. A tam przed 29 laty, dokładnie 14 marca na maleńkim atolu położonym pomiędzy Wietnamem a Filipinami rozegrały się krwawe sceny.

Na polecenie Pekinu miało dojść do przejęcia kilku raf położonych w obrębie atolu nazywanego po chińsku Chigua Jiao, po wietnamsku Da Gac Ma oraz noszącego także angielskojezyczną nazwę Johnson South Reef. Wraz z pojawieniem się żołnierzy armii ludowo-wyzwoleńczej uzurpującej sobie prawo do wietnamskich terenów rozpoczęła się wymiana ognia. W jej wyniku według jednych źródeł śmierć poniosło 64, według innych 74 Wietnamczyków. Straty strony chińskiej wahają się od jednego rannego do 6 zabitych.

Wietnamscy żołnierze nazywani są wprost męczennikami. Oddali życie za ojczyznę, pomimo ich bohaterskich postawy bój o wyspy został przegrany. Wraz z każdym kolejnym rokiem zaborczość Chin dawała się we znaki już nie tylko samemu Wietnamowi, ale także Filipinom. Manila jest już po korzystnym dla siebie wyroku Stałego Trybunału Arbitrażowego z Hagi i ma na piśmie klarowne rozstrzygnięcie terytorialnego sporu z Pekinem, jednak prezydent Duterte nie widzi przeszkód by stosunki z Chinami zacieśniać. Historia przepychanek o wyspy sięga także dekady poprzedzającej lata 80. ubiegłego wieku, ponieważ w 1974 roku Chińczycy po raz pierwszy dopuścili się okupowania fragmentu wietnamskiej części wysp Paracelskich, archipelagu sąsiadującego ze wspominanymi Spratly.

Czas nieubłaganie płynie do przodu, decyzje rządów zmieniają się jak w kalejdoskopie. Dlatego dobrze czasami spojrzeć na sprawy dalekich od nas terenów z perspektywy historycznej. To co wydarzyło się przed laty, może stanowić istotną przesłankę do odczytywania przyszłych intencji. Oczywiście nie jedyną, ale z pewnością dająca wiele do myślenia odnośnie tego, co może wydarzyć się w tym samym miejscu, ale w nieco innym czasie.

Wietnamczycy nie zapominają o swojej przeszłości. Pamięć o 64 ofiarach walki o atol Johnson South uczczono w pagodzie Thien Phuc w Raszynie pod Warszawą. Sam atol to jeden z głównych przykładów chińskiej polityki odzyskiwania terenu na morzu Południowochińskim. Wystarczy rzut oka na odpowiednią zakładkę serwisu Asia Maritime Transoarency Initiative badającą status spornych terenów - https://amti.csis.org/johnson-reef/. W ciągu ostatnich trzech lat stworzono 27 akrów lądu (ok. 11 hektarów). To niecały promil całkowitej powierzchni utworzonej przez Pekin w ostatnim czasie.

Po ostatniej zmasowanej próbie rakietowej Korei Północnej premier Japonii stwierdził, że jego kraj znajduje się w nowej sytuacji. Komentarz o większym niż dotychczas zagrożeniu dla Tokio szybko poparła administracja Trumpa. Seul z kolei od 10 marca zna werdykt Trybunału Konstytucyjnego w sprawie impeachmentu prezydent Park Geun-hye. Na Południe także błyskawicznie po rakietowych testach Północy dotarły pierwsze elementy amerykańskiej tarczy antyrakietowej THAAD. Po definitywnym odsunięciu prezydent Park od władzy, trzeba będzie przeprowadzić nowe wybory w ciągu 60 dni. Największe szanse na wygraną ma kandydat obecnej opozycji, Moon Jae-in, który chciałby renegocjować z Amerykanami układ o rakietowym parasolu. Z kilkoma bateriami pocisków oraz radarem AN/TPY-2 zapowiedzianym na kwiecień na terytorium swojego kraju, zmiana warunków umowy z Waszyngtonem z pewnością będzie trudniejsza.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Roman Kuźniar: Atomowy zawrót głowy
Publicystyka
Jacek Czaputowicz: Nie łammy nuklearnego tabu
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny